And I'm not your protagonist I'm not even my own
❁❁❁
Nick odrobinę speszony rozglądał się po sklepie dalej stojąc przy wejściu, jakby miał się zaraz rozmyśleć i uciec, przez co całe jego poświęcenie i nerwy poszłyby na marne. Wnętrze sklepu było raczej zagracone, ale to tworzyło pewien charakterystyczny klimat dla tego typu miejsc. Kraty z piw często służyły za siedzenia, a otwieracze do napoi leżały w naprawdę losowych miejscach.
Dopiero kiedy Nicholas napotkał swoim spojrzeniem te charakterystyczne, gęste brązowe włosy i grzywkę, zarzuconą niezdarnie w bok za ucho, przez jego całe ciało przeszła fala ciałek, a jego kończyny zdrętwiały. Rzeczywistość aktualnie do niego nie dochodziła, a on samych mógł jedynie cicho oddychać, wpatrując się jak zaczarowany w postać siedzącą w bezruchu na kartonach z jakimś gazowanym piciem.
Chłopak miał ładny, zgrabny nos i całkiem spore usta, zarysowane lekko w kształt serca. Były intensywnie wiśniowe, jak gdyby była na nich jakaś pomadka nawilżająca o takim zabarwieniu. Miał całkiem długie, ciemne rzęsty, niektóre były lekko zwinięte w górę, jakby ten wcześniej je podkręcił.
Nick naprawdę chciał mieć w głowię chociaż jedną klarowną myśl na temat jego oczu, ale nie mógł, bo gdy tylko na nie spoglądał automatycznie przestawał myśleć o czymkolwiek, a gdy tylko odwracał od niech spojrzenie, zapominał jak wyglądały. Zupełnie jakby były za bardzo złożone, skomplikowane i czarujące, by móc je spamiętać po tak krótkim spojrzeniu.
Wysoki blondyn za kasą coś powiedział, ale Nick za cholerę nie mógł skupić się na jego słowach. Był przekonany, że szczupły chłopak siedzący na stercie puszek był właśnie tym, którego widział kilka dni temu przed swoim blokiem. Dosłownie nawet był ubrany podobnie, za duża koszula i przyległe spodnie, chociaż Nick musiał przyznać, że to do niego zdecydowanie pasowało.
Karl i Nick utrzymywali kontakt wzrokowy całkiem długo, zwłaszcza zważając na fakt, że przecież teoretycznie to była dopiero ich pierwsza konfrontacja z tak bliska. Nick nawet nie wiedział, czy chłopak go rozpoznał i czy wie, że to właśnie on wpatrywał się w niego z okna. Jego podejrzenia okazały się słuszne, bo Karl rzeczywiście się zastanawiał, czy spotkali się kiedyś wcześniej.
Dopiero po dłuższej chwili ignorowania Clay'a i wpatrywaniu się w siebie nawzajem, Karl delikatnie się uśmiechnął w stronę mężczyzny w geście przywitania, a Nicholas nie wahając się ani chwili zrobił to samo, subtelnie kiwając głową. W końcu odrobinę speszony swoim zachowaniem Armstrong odwrócił wzrok, nieco chwiejnym krokiem podchodząc do lady na której leżała siatka z cukierkami, których Jacobs dalej nie wziął.
-Co podać? -spytał automatycznie Clay z tym swoim charakterystycznym, firmowym uśmiechem, którym witał klientów. Chyba tylko Karl potrafił odróżnić jego fałszywy uśmiech od szczerego, a ten który posłał Nicholas'owi zdecydowanie był czymś pomiędzy.
-Marlbolo Goldy -westchnął cicho, wpatrując się w rozpiskę z cenami papierosów, które i tak znał już dawno na pamięć -Albo jednak nie, czerwone i dwie setki wiśniówki.
Mimo że Nicholas z zewnątrz nie wyglądał na zbytnio rozemocjonowanego, a jego usta były zaciśnięte w prostą linię, mimowolnie czuł się inaczej niż zazwyczaj. Ogólnie cały ten dzień jest inny. To właśnie teraz zachciało mu się sprzątać ulicę, mimo że praktycznie codziennie niewzruszony tamtędy przechodził, nie zwracając uwagi na śmieci pomiędzy kwiatkami. Cały czas czuł na swoich plecach wierny wzrok, który śledził każde jego najmniejsze drżenie rąk. Chłopak przeglądał się w jego plecach, jakby były lustrem.
CZYTASZ
sweet hibiscus tea | Karlnap
РазноеKarl miał ładne usta, wiecznie zaczerwienione kolana, kwiatki wplątane w brązowe kosmyki, łamliwe kości którymi trzymał kilogramy żalu i smętne, zamglone oczy, którymi patrzył na małą żabę, siedzącą bez ruchu na środku chodnika. Nicholas Armstrong...