And I have never been so cold
❁❁❁
-Twoja mama nie ma problemu z tym, że jakiś obcy facet chodzi jej po domu? -spytał Nicholas, kiedy Karl na nowo zaczął krzątać się przy kuchennych blatach. Szatyn miał na sobie teraz zdecydowanie za dużą, odrobinę satynową koszulę i brązowe spodnie, wyglądał w sumie podobnie jak w dniu, kiedy Nicholas zobaczył go po raz pierwszy. Brakowało jedynie kwiatków we włosach czy w butach, a z nieba dziś nie padał deszcz.
Karl rozbawiony, choć nieco speszony się uśmiechnął, kręcąc głową na nie. Rozejrzał się po kuchni, chcąc ukryć zawstydzony wzrok, w końcu to nie było tak, że sypiał z kim popadnie i sprowadzał sobie chłopaków do domu. Z większością jego miłości ledwo trzymał się za ręce, a krótkie buziaki były jedynym bliższym kontaktem. Tak wyglądały wszystkie jego związki, oprócz tego z Will'em. Wszystkie jednak były na dłuższą metę jakimś przeżyciem, czymś przez co czuł się ważny, chciany, w jakiś sposób ładny, pożądany i atrakcyjny.
Lubił ten stan, kiedy mógł myśleć, że ktoś uważał go za przystojnego, chciał go dotykać i nie brzydził się nim, wtedy rzeczywiście mógł czuć się jak człowiek, wtedy zaczynał nienawidzić siebie trochę mniej niż zawsze i to był powód, dla którego często bawił się w zauroczenia i związki. Ten całkiem zgubny i niezdrowy system w jego głowie często też sprawiał, że finalnie na końcu cierpiał.
W końcu Karl jedynie cicho prychnął, a zaraz potem postawił przed gościem talerz z dosłownie wszystkim, co oferowała jego lodówka. Sam nie wiedział, że znajduje się w niej tyle rzeczy. Jasny, mleczny chleb, konfitury z różnych owoców, miody, czekoladowe kremy czy owoce same w sobie leżały przed Armstrong'iem, który jedynie wpatrywał się we wszystko z iskierkami w oczach, w końcu nie było żadną tajemnicą, że najbardziej lubił słodkie albo ostre jedzenie.
-Smacznego -powiedział cicho Karl, siadając naprzeciwko niższego. Z jakiegoś powodu nie czuł się ani trochę niezręcznie przy drugim, więc pozwolił sobie rozpiąć jeden guzik swojej koszuli i się rozciągnąć, wydając z siebie przy tym cichy pomruk.
-A ty? -spytał Nicholas, kiedy w jego ustach już rozpływał się gryz miękkiego chleba, tylko z masłem i cukrem.
-Jadłem wcześniej -odparł krótko, posyłając Nicholas'owi urokliwy uśmiech, a kiedy ten podłożył pod jego nos talerzyk z pojedynczą kanapką z miodem, odwrócił wzrok, przygryzając wargę.
-Nie wierzę ci -odparł Armstrong, widząc w zlewie jedynie kubki z wczoraj. Nie chciał być natarczywy, nie chciał mu niczego wypominać, po prostu nie był głupi. Widział, że Karl był szczupły, blady i mimo teoretycznej energii widocznej w oczach i ruchów pełnych gracji, jego postura wydawała się zmarnowana, a ciało wydawało się zdecydowanie przeciążone. Nick widział, jak czasem kręciło mu się w głowie, kiedy zaciągał się papierosami i wiedział też, czemu tak się dzieje. Kiedy sam nic nie jadł z braku czasu, też mu się to przydarzało.
Jacobs nie odpowiedział, jedynie popatrzył w ciszy w stronę w którą patrzył się Nick, przełykając ślinę. Nienawidził takich sytuacji, a miał z nimi styczność zdecydowanie za często. Karl w tym momencie czuł tylko lekki wstyd i starach. Panika wypełniła jego głowę, zagłuszając wszelkie myśli, to nie był pierwszy raz, kiedy ktoś przyłapał go na kłamaniu w ten sposób, a za każdym razem czuł to samo poczucie winy i obawę. Bał się w tym momencie wielu rzeczy, że Nicholas się obrazi za kłamstwo, zmusi go do jedzenia, nakrzyczy na niego. Za każdym razem, kiedy kłamał w tej kwestii czuł się jak beznadziejny śmieć, nie ważne czy kierował kłamstwa w stronę mamy, Clay'a czy Alex'a, zawsze robiło mu się nie dobrze i miał ochotę wymiotować.
Zawsze czuł się źle, ale zawsze w to brnął, stawał się ślepy i rozkojarzony, jak sarna w środku nocy stojąca na drodze. Chociaż czasem musiał przyznać, że tęsknił za łyżką cukru w kawie. Za mlekiem, za nieliczeniem kalorii, za smakiem rzeczy zrobionych na oleju, za brakiem wpadania w histerię przed lustrem, za swoimi gęstymi włosami, za energią i spokojem, tęsknił za wszystkim co udawał, że miał.
Teraz Jacobs po prostu ugryzł kromkę białego chleba bez żadnej konkretnej myśli w głowie, a mimo słodkiego miodu w gardle czuł tylko gorzkość i flegmę. Czuł wzrok Nicholas'a na swoich dłoniach, oczach, ustach czy nawet uszach. Każda część ciała, w którą teraz wpatrywał się Nick go paliła, jakby to wzrok chłopaka sprawił, że drżącymi dłońmi przykładał jedzenie do warg. To było niewiele kalorii, ale przełykając je czuł się, jakby miał dość jedzenia przez najbliższy tydzień, a jednocześnie bał się, że jeżeli zrobi kolejny gryz, rzuci się na wszystko co leżało teraz na stole.
Wszystko albo nic.
Albo ktoś, kto będzie w stanie odwrócić jego uwagę.
Nicholas wstał z krzesła i podszedł do wyższego, lekko obracając jego krzesło tak, by mógł go przytulić. Wiedział, że ten uwielbia się przytulać z opowieści, a w trakcie tej nocy, kiedy leżeli razem na zielonej kanapie ewidentnie mógł się przekonać o tym na własnej skórze, a delikatny zapach jakim emanowała skóra Karl'a, sprawiał, że czuł jak poziom serotoniny w jego organizmie wzrasta. Czuł też, jak mięśnie Karl'a się luzują, a on sam lekko wstaje i wtula się w jego ramię.
Stali tak trochę, chłonąc nawzajem swoje zapachy i temperatury ciał. Dopiero ciche szczekanie jasnego kundelka z długawą sierścią sprawiło, że Karl oderwał swoją mokrą, gorącą twarz od ramienia drugiego i zdobył się na odwagę, by spojrzeć w jego oczy. Ładne, głębokie, tajemnicze i przytłoczone oczy, wiercące dziurę w jego głowie. Nie mówili nic, bo oczy potrafią powiedzieć więcej niż słowa, a oboje wiedzieli, że kiepskie słowa otuchy mogą narobić więcej szkód niż pożytku. Karl miał dosyć ładnych słów, potrzebował ładnych uczynków.
-Jak się wabi? -spytał Nicholas, spoglądając z ciekawością na zwierzaka, nieufanie podchodzącego do jego nogi. Pies spojrzeniem swoich czarnych, ewidentnie oceniających oczu zdawał się próbować zajrzeć do najczarniejszych zakamarków głowy Nick'a. Niższy lekko wstrzymał powietrze, gdy pies nagle gwałtownie obrócił swoje nieco zirytowane i zmęczone spojrzenie na swojego właściciela, jakby chciał się spytać "Kogo żeś kurwa znowu przyprowadził i czemu ryczysz?"
-Imbir -oznajmił Karl, zwieszając ręce na karku Nick'a i posłał mu ciepły uśmiech, pięknie ale i też trochę tragicznie kontrastujący ze łzami spływającymi jeszcze po jego policzku.
❁❁❁
CZYTASZ
sweet hibiscus tea | Karlnap
De TodoKarl miał ładne usta, wiecznie zaczerwienione kolana, kwiatki wplątane w brązowe kosmyki, łamliwe kości którymi trzymał kilogramy żalu i smętne, zamglone oczy, którymi patrzył na małą żabę, siedzącą bez ruchu na środku chodnika. Nicholas Armstrong...