And it is 85 degrees
I don't know what I need❁❁❁
Kiedy Nick opuścił mieszkanie swojego nowego przyjaciela, Karl jeszcze długo stał w progu, trochę napawając się wiosennym powietrzem, a trochę nie wiedząc, co powinien ze sobą teraz zrobić. Czuł się trochę głupio, był zmęczony, zawstydzony samym sobą, a na dodatek czuł się naprawdę dziwnie. Gula co chwila stawała mu w gardle, w brzuchu przekręcało się tak, jakby się czymś stresował, a całe jego ciało co chwila przechodziła fala ciarek i gorąca. Nie umiał się skupić, ani postawić prostego kroku bez zachwiania się.
Gdy mocniejszy powiew wiatru sprawił, że drzwi lekko skrzypnęły, chłopak westchnął, przykładając sobie rękę do czoła. Przecież doskonale znał te rażące objawy głupiego zauroczenia, a Nick spodobał mu się w jakiś sposób i zainteresował go już wtedy, kiedy wszedł cały przemoczony do sklepu. To wszystko było naprawdę szybkie i sam Karl nie wiedział, jakim sposobem do tego dopuścił, ale to przecież też nie był jego pierwszy raz kiedy był w takiej sytuacji.
Wszedł do domu, konkretniej do kuchni, gdzie na stole dalej leżały pozostałości po słodkim śniadaniu. Drżącymi dłońmi zebrał talerze, spoglądając na słodkie konfitury spod przymrużonych, dalej odrobinę szklących oczu. Imbir zaciekawiony i nieco skonfundowany wcześniejszym, nowym człowiekiem kręcił się przy jego nogach, czując jak jego właściciel był teraz rozchwiany. Karl w końcu podniósł następny talerz, ale zaraz potem puścił go bezwładnie, a ten trzasnął o jasny blat stołu. Jacobs usiadł na krześle, wpatrując się tępym, nieobecnym spojrzeniem w jedzenie.
To było szybkie, kiedy złota łyżeczka napełniona czekoladowym kremem wylądowała w jego ustach, a potem następna i kolejna. To było tak przyjemne, a jednocześnie tak bolesne, że Karl'a autentycznie zabolało serce i głowa, a za chwilę rozbolał go też brzuch i oczy, od łez znowu spływających z jego twarzy. Wszystkie nerwy i wstyd właśnie nim pomiatały, jego bordowy lakier do paznokci był już do połowy zdarty, a słoik jaki trzymał w swoich dłoniach był już praktycznie pusty.
Zostawił za sobą już puste, białe talerze, chwiejnym krokiem kierując się do toalety. Jasne pomieszczenie wyłożone płytkami zdecydowanie nie należało do jego ulubionych, chociaż jego kwiatki i tak walały się po parapetach. Nawet nie spojrzał w lustro, jedynie przełykając ślinę.
Robił to tyle razy, a dalej mimowolnie się krzywił, kiedy wyjmował mały słoiczek z solą z szafeczki pod umywalką. Robił to machinalnie, ale jednocześnie wszystko w jego głowie krzyczało by przestał. Teraz nawet stokrotki rosnące w starym wiaderku na parapecie nie zdawały się być dla niego czymś odprężającym czy urokliwym. Rzeżucha rosnąca w małej podwieszanej doniczce tak bardzo nie pasująca do takiego pomieszczenia jakim była łazienka delikatnie bujała się w powietrzu, kiedy Karl zatapiał tylnią część swojej szczoteczki do zębów w soli.
Kucnął nad toaletą, zastanawiając się, jak żałośnie musiał teraz wyglądać. Uchylił usta, a przez lekko uchylone drzwi mógł poczuć na sobie smętne spojrzenie Imbir'a. On nie rozumiał, co teraz się działo, nie rozumiał praktycznie niczego, co robił Karl, ale zawsze stał gdzieś za jego plecami, zupełnie jak Clay czy inni, patrząc jak powoli tracił samego siebie. Przymknął oczy, kiedy szczoteczka zamoczona w soli dotknęła ścianek jego gardła, niemiło je drażniąc. Cząsteczki soli podrażniały jego zniszczone już gardło, pozostawiając po sobie niemiłosierne pieczenie. Karl nachylił się jeszcze bardziej, kiedy popchnął szczoteczkę jeszcze dalej, a jego ciałem automatycznie wstrząsnęło, nie powodując jednak wymiotów.
Zirytowany nie wyciągnął jednak szczoteczki z gardła, a zamiast tego trzymał ją głęboko przez jakiś czas, na tyle by powoli zaczynało brakować mu oddechu, a ślina zaczynała wypływać mu z ust. Dopiero następny docisk sprawił, że Karl natychmiast odrzucił szczoteczkę w bok, a ta wpadła do wanny z głuchym trzaskiem. Szatyn zwymiotował, a zapach jaki temu towarzyszył, powodował kolejne fale wymiotów i łez, mimowolnie spływających mu z kącików oczu.
Kiedy skończył, jedynie spuścił wodę i przetarł usta papierem. Spojrzał niewyraźnie na szczoteczkę dalej leżącą w wannie. Niby chciał umyć po tym zęby, ale nawet nie chciał jej teraz dotykać, więc tylko przełknął ślinę, przyłapując się na tym, jak obrzydliwy potrafił być. Nie spojrzał w lustro, nie sprzątnął szczoteczki, nawet nie zamknął klapy od toalety, zwyczajnie wyszedł z łazienki, a Imbir znowu gdzieś zniknął, zostawiając go samego. Karl wszedł do kuchni, gdzie dalej poniewierały się talerze i słoiki, a jego ulubione filiżanki leżały brudne w zlewie.
Zrobił sobie herbatę z hibiskusa, jak gdyby nigdy nic.
❁❁❁
Nicholas, kiedy wchodził do swojego szarego mieszkania czuł się jakby miał kaca, mimo że nie wypił ani kropli alkoholu. Jakby upił się samą obecnością Jacobs'a i zapachem słodkich owoców w jego pokoju. Jakby w tej nieszczęsnej herbacie którą wczoraj pił tak naprawdę było jakieś cholerne whisky, albo to miód był tylko kolorowym, złocistym likierem. Karl go przytłoczył, omamił i zagarnął dla siebie każdą pojedynczą myśl i zmartwienie Nick'a.
Nick nie wiedział, czy to wszystko mu pomogło, czy tylko bardziej dobiło, bo teraz gdy w pobliżu nie było chłopaka, a w jego głowie dudniły pomieszane wspomnienia, czuł się pusto, a fajki i butelka wódki w szafie kusiły jak nigdy. Jeszcze nie wiedział jak mu pomóc, bo na dłuższą metę nie wiedział jak pomóc chociaż samemu sobie ale wiedział, że musiał.
Nick wszedł do swojej sypialni, a drzwi ze skrzypnięciem się za nim zamknęły jakby wiedziały, że dziś już nie wyjdzie ze swojego pokoju. Nagle zabolało go gardło, a powietrze ledwo dopływało mu do płuc. Automatycznie dotknął swojej szyi i zdenerwowany odchrząknął, chcąc odgonić od siebie irytujące uczucie. Wyciągnął z kieszeni swój telefon, gdzie od razu po odpaleniu wyskoczyła wcześniejsza konwersacja z blondynem.
W duchu dziękował Clay'owi za ten dziwny pomysł, znudzonemu George'owi i jego głupim fikusom, dziękował nawet swojej uzależnionej dupie, że poszedł do tego sklepu bez konkretnego celu, a skończył w mieszkaniu Jacobs'a. Mimo wszystko wiedział, że to nie będzie takie łatwe, by z niczego zrobić coś. Westchnął, kiedy natknął się na szklankę leżącą na komodzie w swojej sypialni, a zaraz potem spojrzał na uchyloną szafę, gdzie stała butelka z przezroczystym płynem. Skończył jak skończył, z pełną szklanką wódki i papierosami w ręce, ale za to tym razem, chociaż miał możliwość myśleć o czymś miłym, czym zdecydowanie był dla niego Karl.
Koniec końców, oboje byli tylko słabymi ludźmi żyjącymi w słabym świecie.
❁❁❁
CZYTASZ
sweet hibiscus tea | Karlnap
AcakKarl miał ładne usta, wiecznie zaczerwienione kolana, kwiatki wplątane w brązowe kosmyki, łamliwe kości którymi trzymał kilogramy żalu i smętne, zamglone oczy, którymi patrzył na małą żabę, siedzącą bez ruchu na środku chodnika. Nicholas Armstrong...