flower boy

664 93 66
                                    

And if you look outside you'll see disintegrating trees

❁❁❁

Karl Jacobs lubił suszyć kwiatki czy owoce, lubił wsadzać stokrotki do pustych paczek po fajkach, lubił zapełniać życiowy bezsens głupimi, urokliwymi pierdołami. Lubił też mnóstwo innych rzeczy, często totalnie losowych i z pozoru idiotycznych. Czasami chłopak miał wrażenie, że jedyną rzeczą, na której myśl rzeczywiście robiło mu się słabo, był on sam.

Karl nienawidził siebie prawie tak bardzo, jak nie znosił smaku owoców, które tak namiętnie suszył, chociaż w tym momencie pałał ognistą zawiścią do dosłownie wszystkiego, co rzuciło mu się akurat w szklące się od łez wściekłości i rozżalenia oczy.

Chłodne, ciemne płytki w łazience były jedynym elementem, który jakkolwiek go orzeźwiał, mimo że teraz lodowata już woda zlatywała z jego mokrych włosów wprost na jego rozgrzaną od nerwów skórę. Grzejnik, na którym do niedawna leżały pocięte w plastry pomarańcze, zdawał się być kompletnie zimny, a zdradliwe kawałki owocu leżały w nieładzie na ziemi tuż przy nim. Ręcznik, którym przed chwilą wycierał włosy leżał rozwalony na podłodze, a krew, która przed chwilą lała się z jego rany nad łokciem mieszała się w zlewie z resztkami pasty do zębów.

Na nosie miał okulary, w których chodził bardzo rzadko, a teraz jedynie sprawiały, że paradoksalnie nic nie widział. Były całe zaparowane przez kontrast temperatur panujący w pomieszczeniu.

Wczesny wieczór za oknem sprawiał, że miał ochotę gdzieś wyjść i już nigdy nie wrócić. Chciałby najlepiej już nigdy w życiu nie musieć wchodzić do łazienki, chciałby już nigdy więcej nie spojrzeć w stronę wanny, w której leżało mnóstwo pojedynczych, brązowych kosmyków, które wypadły z jego głowy po dzisiejszej kąpieli. Mokre włosy poprzyklejały się do białej powierzchni, ubarwiając ją na brąz. Tworzyły wręcz wzorki na kontrastującej powierzchni, ale Karl za cholerę nie mógł docenić tego, jak artystycznie się ułożyły.

Patrzył na nie ze łzami w oczach, pociągając nosem. Czuł jak zaczyna boleć go głowa, po intensywnym płaczu, który przed chwilą omiótł całe jego ciało. Miał ochotę własnoręcznie wyrwać sobie resztę puszystych pasem z głowy, miał wrażenie, jakby z każdym następnym włosem samoistnie wylatującym z jego głowy tracił resztki chęci do życia i tego świata.

Karl Jacobs miał zaburzenia odżywiania do tego stopnia, że włosy wypadały mu wręcz maniakalnie. To nie był pierwszy wieczór, kiedy dławił się własnymi łzami z tego powodu. Nienawidził myć włosów bo to właśnie wtedy widział, jak wiele ich tracił. Każde wejście do łazienki kończyło się histerią, płaczem, żalem i nerwami. Jego włosy były wcześniej chyba jedynym elementem jego ciała, który rzeczywiście lubił, a teraz były czymś, co spędzało mu sen z powiek i potrafiło spowodować wymioty z kumulującego się rozgoryczenia.

Miał teraz na sobie tylko jakiś brązowawy sweterek, sięgający mu do połowy ud. Miał ten cholerny sweter, który zasłaniał w tym momencie jego ciało, w tym brzuch, który teraz niemiłosiernie bolał. Jego zaburzenie nie było takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać. To wcale nie było tak, że Jacobs nie jadł. Problem tkwił w tym, że gdy już rzeczywiście miał coś w ustach, kończył jedząc wszystko co tylko widział. Dosłownie wszystko, w okropnych ilościach. Problemem Karl'a były napady obżarstwa, przez które potem głodził się długimi miesiącami, nadrabiając deficyt zjedzonych w jedną godzinę kalorii z nadwyżką. Błędne koło się zataczało, a jego włosy ciągle wypadały, robiąc coraz większą dziurę w jego psychice. Tę jedną pustkę, której nie potrafił niczym zapełnić.

Drżącą ręką powoli pochwycił pasma swoich włosów na głowie, zupełnie jakby chciał je tylko pogładzić. Jakby nie miał zamiaru zaraz wykonać gwałtownego, cholerycznie szybkiego ruchu z nadzieją, że wszystkie wypadną i oszczędzi sobie odkładania cierpienia na dłuższy czas. Spojrzał na zaparowane lusterko, spostrzegając jak potwornie teraz wyglądał, z tą zaczerwienią i mokrą od łez twarzą.

Od bolesnego i zapewne nieefektywnego ruchu powstrzymała go w ostatnim momencie markotna melodyjka, wydobywająca się z jego telefonu. Ostatnia łza spłynęła z jego policzka, a do jego głowy na nowo powróciła pozorna racjonalność, każąca uspokoić mu ton rozchwianego głosu, zanim wypowie jakiekolwiek słowo do słuchawki.

-Halo? Karl? -głos Dream'a odbijał się echem w głowie młodszego, niejako ostudzając jego myśli -Pamiętasz Nick'a, prawda?

❁❁❁

Dosłownie półgodziny potem Karl stał już przy jednej z kolorowych kawiarenek, przy której ponoć został umówiony przez Dream'a na spotkanie z Nicholas'em Armstrong'iem, który potrzebował pomocy w dojściu do kwiaciarni, gdzie pracował George. Blondyn ponoć posłał go tam z jakąś informacją, jakby nie mógł zwyczajnie napisać do bruneta. Karl nie rozmyślał zbytnio nad sensem tej sytuacji, bo wiedział, że nie ma szansy zrozumieć logiki Clayton'a.

Równie dobrze Nicholas mógł użyć telefonu by trafić do kwiaciarni, ale Karl zdawał sobie sprawę, że rzeczywiście droga tam była lekko skomplikowana, bo lokal znajdował się w zakamarkach bocznych uliczkach Nowego Orleanu, a na dodatek żeby się tam dostać, trzeba było wybrać którąś z chyba pięciu otwartych klatek schodowych prosto z drogi, jakby kwiaciarnia nie mogła być na parterze.

Nie musiał czekać na starszego długo, zaledwie kilka nieco dłużących się minut, które spożytkował na wpatrywanie się w siebie w witrynach sklepowych. W końcu w odbiciu dostrzegł też odbicie drugiego mężczyzny, na którego widok momentalnie się uśmiechnął.

-Hej Nick! Miło cię znowu widzieć -powiedział Jacobs, przekrzywiając nieco głowę w prawo. Głowa dalej odrobinę go bolała, a skóra i oczy nieprzyjemnie piekły, ale nadal miał nadzieję, że nie wyglądał w tym momencie odstraszająco.

-Ciebie również, Karl -powiedział niższy, odpowiadając na gest młodszego równie ładnym, choć nieco nieśmiałym uśmiechem. To był pierwszy raz, kiedy rozmawiali ze sobą będąc zupełnie sami ze sobą, paradoksalnie na tej jednej z zatłoczonych, pełnej muzyki ulicy nowego Orleanu, które Nicholas zdawał się lubić coraz bardziej.

Mimo wszelkich prób i przekleństw w głowie, którymi Nick starał się powstrzymać od spojrzenia wprost w oczy Jacobs'a, przegrał z samym sobą, a jego uparty wzrok wylądował na ciągle szklanych oczach. I to właśnie był moment, w którym dotarło do niego, że Karl wcale nie był tylko bezproblemowym, ślicznym chłopakiem, dla którego świat mógł się roztopić, a słońce dotykało jego skóry w łagodniejszy sposób niż wszystkich innych.

Zasuszone stokrotki wplątane w ozdobny, skromny wianek na jego głowie nie mogły ukryć żalu w jego oczach, a reszta cienkich, plastikowych kwiatów imitujących małe róże jasno dawały znać Nicholas'owi, że większość radosnych spojrzeń Karl'a była sztuczna.

❁❁❁

sweet hibiscus tea | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz