-Możesz się w końcu jakoś poruszyć? Bo wyglądasz jakbyś zszedł na tym łóżku.
-A może byś się tak w końcu zdecydowała na jedną wersję, Bennet, bo przed chwilą mówiłaś zupełnie co innego.
Bucky sarknął niewzruszony, po czym otworzył oczy, dokłanie w tym samym momencie, w którym ja przewróciłam swoimi. Odkąd tylko mężczyzna pozwolił mi, chociaż było to okupione wieloma groźbami oraz wzajemnym mrożeniem się spojrzeniami, zajrzeć do własnej rany, nie robiliśmy nic innego, jak testowaliśmy swoją, i tak już ledwo istniejącą, cierpliwość. Oboje byliśmy wykończeni, ranni, a także zirytowani okolicznością, że nie mogliśmy obejrzeć zawartości tego przeklętego pendrive'a w zaciszu hotelowego pokoju, gdyż z chwilą, z którą wpięlibyśmy go do laptopa, nasza lokalizacja zostałaby wydana i po jakiś dziesięciu minutach zapukaliby nam do drzwi ciężko uzbrojeni najemnicy z zamiarem odstrzelenia nam naszych głów. W tym całym bagnie nie pomagał również fakt, że nadal, oprócz zwykłego napięcia, spowodowanego spotkaniem się w tym cholernym bunkrze po tak długim czasie, wisiała nad nami nerwowość spowodowana wykradniecięm przez Buckiego dysku USB oraz to, że właśnie w tym momencie, mężczyzna wykrwawiał się na białą, szorstką pościel, podczas, gdy ja próbowałam wyjąć z jego ciała ten cholerny, ołowiany pocisk.
To wszystko doprawdy wyglądało piekielnie optymistycznie.
-Ale to było zanim nie zamieniłeś się w diabelny posąg, Barnes. - odpowiedziałam dokładnie tym samym tonem, biorąc do ręki sczypce chirurgiczne. Spoglądając na mnie z czystym politowaniem w oczach, brunet uniósł w górę jedną brew, jednocześnie przechylając głowę lekko w prawą stronę. - Przez chwilę myślałam, że cię zabiłam, a wynoszenie stąd twojego martwego ciała nie byłoby mi do końca na rękę. - zironizowałam, kładąc jedną dłoń tuż obok zranionego boku, aby było mi łatwiej manewrować szczypcami. Kontakt moich zimnych palców z jego rozgrzaną skórą sprawił, że mimowolnie mocniej zacisnęłam szczekę, starając się ignorować dziwne uczucie ścisku, które narodziło się teraz w moim żołądku.
Bucky, który cały czas nie poruszył się ani o milimetr, westchnął przeciągle i lustrując swym uważnym wzrokiem całą moją twarz, nie zareagował nawet, kiedy chłodny metal zatopił się w jego ciele, w poszukiwaniu naboju.
A ja nie miałam pojęcia, czy było to czymś dobrym, czy z powodu dużej utraty krwi, mężczyzna nie był w stanie reagować już na jakikolwiek ból.
Chociaż zarówno pierwsza, jak i druga opcja wzbudzała we mnie niemały niepokój.
-Doskonale przecież zdajesz sobie sprawę z tego, że potrzeba więcej niż jakiejś niedorzecznej kuli, żeby mnie zabić, Bennet. - brunet mruknął, w tej samej chwili, w której kolejna strużka krwi spłynęła z jego rany, tym samym wsiąkając w czarny rękaw mojej bluzki. Czując coraz większą adrenalinę, krażącą przez moje żyły, przełknęłam ciężko ślinę, mocniej zaciskając palce na kleszczach. - Ale przyznam, że ten chuj strzelił na tyle blisko, że wbiła się dosyć głęboko. - stwierdził takim tonem, jakby conajmniej mówił o tym, co zjadł dzisiaj na śniadanie.
Co, oczywiście, było dla niego tak typowym stwierdzeniem, że chociaż ja panikowałam za naszą dwójkę, ponieważ ten widocznie nie mogł się tym przejąć w żadnym stopniu, posłałam mu tak politowane spojrzenie, że jeszcze moment, a przysięgam, jak tutaj zwariuję. Bucky, odkąd tylko mogłam sięgnąć pamięcią bagatelizował swe urazy, zupełnie tak, jak Rogers, który jednego, pamiętnego dnia wrócił z misji tak poharatany, że omal nie zbił piątki ze śmiercią i nie dość, że nie chciał poddać się leczeniu, bo przecież "serum na superżołnierza wszystko załatwi", to na dodatek chciał niemalże od razu jechać na kolejną misję.
Przysięgam, otaczałam się w swoim życiu dziećmi rodem z samego przeszkola.
Ty wcale nie byłaś lepsza.
CZYTASZ
Knives And Lust - Bucky Barnes
Fanfiction'Zmieniliśmy się. Zmieniliśmy się, a mimo to oboje nadal byliśmy tak samo popsuci, dlatego, że nasza wzajemna nienawiść odrodziła się na nowo, tym samym ciągnąc nas za sobą na samo dno. A może wcale o nienawiść nie chodziło?' Josie Bennet i Bucky Ba...