Chryste Panie, byliśmy w dosłownym, cholernym, popieprzonym bagnie.
I nic nie zapowiadało się na to, że obecna sytuacja w najbliższym czasie ulegnie jakiejkolwiek zmianie.
Wprost cudownie.
Idąc krok w krok z Barnesem, czułam, jak moje serce coraz gorliwiej bębni mi w klatce piersiowej, a plecy oblewa zimny, nieprzyjemny pot, od którego na całym ciele momentalnie wytworzyła się gęsia skórka. Dłonie, teraz zimne, niczym u samego nieboszczyka, wciąż zaciskałam za chłodnym metalu pistoletu, gotowa z każdą chwilą, aby wystrzelić w nieprzyjaciela, których było w tej piekielnej galerii od groma. Z sekundy na sekundę coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że zostajemy otoczeni z każdej strony i to z tak dużym natężeniem, że kończył nam się obszar, po którym byliśmy w stanie swobodnie się jeszcze poruszać, ponieważ gdzie nie spojrzałam, widziałam tam ubranych na czarno, uzbrojonych bandziorów Hydry, patrolujących nawet najmniejszy skrawek domu handlowego.
Krótko mówiąc, zaraz najprawdopodobniej rozpęta się tutaj prawdziwe piekło i wątpiłam, że wszyscy wyjdziemy z tego bez żadnego szwanku.
-Znając życie ci idioci zastawili każde możliwe wyjście razem z dachem i parkingiem podziemnym. - zaczęłam gorączkowym szeptem, idąc obok Buckiego na tyle blisko, aby był w stanie mnie w tym tłumie usłyszeć. Chociaż mówiąc szczerze, "obok" było dość grubą przesadą, ponieważ brunet poruszał się na tyle szybko, że chodząc pewnie byłby w stanie pokonać rasowego maratończyka. - Więc mamy zupełnie, i nie mogę tego podkreślić bardziej, przejebane.
Na moje słowa, mężczyzna, dotychczas skupiony na tym, co działo się wokół niego, posłał mi krótkie, twarde spojrzenie, w którym czaiło się tyle temperamentu, skierowanego w bandę tych debili, że jeszcze tylko moment, a cała ta galeria legnie w gruzach od siły jego gniewu. A zdenerwowany do granic możliwości Barnes nie był w tej chwili zbyt dobrym rozwiązaniem, gdyż po masakrze, jaką zostawił za sobą w bunkrze, ściągnąłby na nas mnóstwo roztrzęsionych i sterroryzowanych oczu, Bogu ducha winnych, kupujących i z wykonania tej misji po cichu zostałyby nici. Przejeżdżając sobie więc językiem po dolnej wardze, zacisnął swą lewą dłoń w pięść i spojrzał w przed siebie, warcząc coś cicho pod nosem.
-Znając życie zastawili też pięć następnych przecznic, żebyśmy tym razem na pewno im nie uciekli. - Bucky zaczął podirytowanym tonem, brzmiąc, jakby był już zmęczony tą ciągłą zabawą w kotka i myszkę. Przyśpieszając lekko kroku, brunet skręcił w prawo kierując się w stronę wielkich fontann, stojących na samym środku placu galerii. - Co jest z ich strony idiotyczne, ale widocznie te błazny są już cholernie zdesperowane. - wtrącił bez nawet najmniejszej oznaki jakiegokolwiek zmęczenia, podczas gdy moje nogi, miałam wrażenie, że zaraz miały mi tam odpaść.
-Chryste, Barnes, może jeszcze trochę wrzuć piątego biegu, żeby bardziej zwrócić na nas uwagę. - wtrąciłam zasapana, chcąc go trochę spowolnić, ponieważ jeszcze parę sekund, a ktoś z Hydry wyskoczy nam przed twarzami i wpakuje w nas tyle ołowiu, ile tylko będzie w stanie. Co, nie ukrywam, nie było moją wymarzoną opcją, bo zależało mi na tym, aby jeszcze trochę na tym świecie pożyć. - Pierwsza zasada ucieczki to nie biegać, a ty tym swoim sprintem masz na plecach dosłownie ruchomy cel, który świeci się niczym choinka bożonarodzeniowa. Więc zwolnij trochę, zanim nas wszystkich tutaj nie powystrzelają. - syknęłam stanowczo i dorównując mężczyźnie kroku, unosząc swą dłoń, zdecydowanym ruchem położyłam mu na przedramieniu, zaciskając ją na bordowym materiale bluzy.
Bucky, znów odwracając się w moją stronę, spojrzał na miejsce, w które kurczowo wciskałam swe palce, po czym przenosząc wzrok odrobinę w górę, tuż na moją twarz, uniósł brwi, a ja jego ustach pojawił się ten wkurzający do granic możliwości uśmieszek, który tak często miałam ochotę mu zetrzeć.
CZYTASZ
Knives And Lust - Bucky Barnes
Fanfiction'Zmieniliśmy się. Zmieniliśmy się, a mimo to oboje nadal byliśmy tak samo popsuci, dlatego, że nasza wzajemna nienawiść odrodziła się na nowo, tym samym ciągnąc nas za sobą na samo dno. A może wcale o nienawiść nie chodziło?' Josie Bennet i Bucky Ba...