Rozdział ciężki.
I emocjonalny.
Ale bardzo potrzebny.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Josie*
Przynajmniej raz w życiu każdy z nas doznał takiego uczucia, które potrafiło dosłownie rozerwać na kawałki. Które zwalało z nóg tak mocno oraz pozbawiało z płuc tlenu w tak szybkim tempie, że miało się wrażenie, iż grunt dosłownie zawalał się człowiekowi pod nogami. Adrenalina zalewała żyły, ciśnienie wzrastało, a umysł, przebodźcowany tak dużą ilością emocji, na moment zupełnie się wyłączał, jakby doskonale wiedział, że zaraz w całym ciele rozpęta się ogromna burza, której nie sposób było uspokoić racjonalnym myśleniem.
Ponieważ się nie dało.
Gdyż jak mogłam racjonalnie wytłumaczyć sobie scenę, która się przede mną właśnie zadziała?
Odpowiedź była jedna; nie mogłam.
Próbując zmusić się do tego, aby chociażby krótko odetchnąć, ponieważ zorientowałam się, że przez ten cały czas trzymałam w sobie powietrze, zaciskając pięści, wbiłam sobie paznokcie w środek dłoni, aby jakkolwiek ocucić się z tego niemego amoku, w którym właśnie trwałam. Ten krótki, aczkolwiek bolesny bodziec sprawił, że syknęłam cicho, tym samym zaciskając szczękę tak dotkliwie, że wręcz mogłam usłyszeć odgłos kruszącego się zęba. Moje oczy co sekundę przeskakiwały z miejsca na miejsce, nie mogąc znaleźć sobie jednego punktu. Każda jedna z moich komórek bolała tak niemiłosiernie, jakby organizm zupełnie się na mnie poddał i miałam wrażenie, jakoby za moment, miałam paść niczym długa na ziemię.
To się naprawdę właśnie nie działo.
To się nie mogło dziać.
Steve.
Mój Boże, Steve.
W końcu koncentrując swój wzrok na mężczyźnie, musiałam mocno się powstrzymywać, abym nie wydała z siebie jakiegokolwiek dźwięku przypominającego szloch. Zaciskając więc usta tak mocno, że mogłam przysiąc, że zaraz tryśnie z nich krew, zamrugałam kila razy, aby odgonić nadchodzące łzy.
W momencie otwarcia przez Buckiego drzwi, mina blondyna z radosnej oraz ciepłej, natychmiastowo zmieniła się w tą pełną szoku, tylko po to, aby po chwili przeistoczyć się w tą pełną zdezorientowania i furii. Szczęka mężczyzny zacisnęła się dosadnie, przez co nawet przez gęsty zarost można było dostrzec jej ostrą krawędź, błękitne oczy wydawały się, jakby skuły się lodem, a jego spojrzenie było tak wściekłe, że byłam pewna, że oboje z Buckim, pod jego mocą, zaraz osuniemy się na szorstką motelową wykładzinę.
-Co, do chuja, się tutaj dzieje?
Jego głos w końcu wybrzmiał, a ton każdego słowa, które wypowiedział z ogromną starannością, jakby bał się, że zaraz straci kontrolę, był tak okropnie niski, że przeszły mnie ciarki na plecach, gdyż naprawdę dawno nie słyszałam, żeby Steve odzywał się w taki sposób. Już nie wspominając o tym, żeby klął.
Gdyż blondyn nigdy, przenigdy nie przeklinał. Nawet w sytuacjach, w których dosłownie niebo waliło nam się na głowy.
Wciąż patrząc na Buckiego, Steve wręcz syknął pod nosem, po czym przerzucił swe spojrzenie na mnie, a kiedy jego oczy zlokowały się z moimi, o mało całe powietrze nie uszło mi znów z płuc. Czułam, jak moje serce przyśpiesza, koncentracja wylatuje przez okno, oddech się spłyca, a opuszki palców zaczynają mrowić tak mocno, że myślałam, że mi zaraz odpadną. W jego spojrzeniu było tyle złości oraz ciężkiej oceny, że nie mogłam dłużej równać z nim wzroku. Musiałam spuścić go na ziemię.
CZYTASZ
Knives And Lust - Bucky Barnes
Fanfic'Zmieniliśmy się. Zmieniliśmy się, a mimo to oboje nadal byliśmy tak samo popsuci, dlatego, że nasza wzajemna nienawiść odrodziła się na nowo, tym samym ciągnąc nas za sobą na samo dno. A może wcale o nienawiść nie chodziło?' Josie Bennet i Bucky Ba...