Rozdział 11

1.6K 105 137
                                    

Czując, jak całe moje ciało zalewa zimno tak wielkie, że miałam wrażenie, iż zaraz dosłowna para zacznie wydobywać się spomiędzy moich ust, ściskałam w skostniałych dłoniach telefon jakbym miała go za moment połamać. Chłodny metal wbijał mi się w skórę tak mocno, że knykcie na raz całe stały się białe, mięśnie spięły się nieprzyjemnie, a oddech ugrzązł mi w gardle, paląc mnie tym samym w płuca niczym sam ogień piekielny. Patrząc na czarny ekran, rozświetlony białymi cyferkami, które znałam na tyle dobrze, że zbudzona o trzeciej w nocy, byłabym w stanie wyrecytować natychmiastowo, to cholerne, nieprzyjemne uczucie winy oraz niepokoju pojawiło się w moim żołądku, zawiązując go w ciasny, nieznośny supeł. Wydawało mi się, że wręcz tonęłam, nie mogąc się przy tym ruszyć, wypłynąć na powierzchnię ani zabrać chociażby najmniejszego oddechu. Opadałam skrupulatnie w dół, aż aby w końcu upaść na samo dno i już nigdy się z niego nie podnieść.

Gdyż jakbym mogła to zrobić?

Moje oczy napełniły się łzami, gdy zorientowałam się, że odkąd tylko zlokowałam swe spojrzenie na tym dzwoniącym cholerstwie, ani razu jeszcze nie mrugnęłam. Byłam po prostu jak gdyby zmrożona, jakby ktoś właśnie wylał na mnie kubeł lodowatej wody; nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko zatracać się we własnej panice oraz tym, że sekundy mijały, a ja tak, jak nie odbierałam tego telefonu, tak on rozbrzmiewał dalej, stresując mnie swoją melodią jeszcze bardziej.

-Nie zamierzasz odebrać? Bo nie ukrywam, że coraz bardziej ten dzwonek zaczyna działać mi na nerwy. - Bucky zadał pytanie lekko zirytowanym tonem głosu i kątem oka mogłam dostrzec, że spogląda na mnie, jak mogłam się spodziewać, zapewne spod byka.

Unosząc głowę w górę, cały czas nie mogąc wykrzesać z siebie ani jednego słowa, spojrzałam na Buckiego, nie komentując nawet tego, co powiedział. Zamiast tego, obniżając odrobinę telefon, bezwiednie opadłam na oparcie fotela, czując, jak cała energia w błyskawicznym tempie opuszczała każdą moją komórkę, a ja siedziałam tam bez życia, jak połamana lalka. Brunet natomiast, widząc to, w jaki sposób się zachowywałam, a zachowywałam tak niedorzecznie, że każdy normalny człowiek pomyślałby, że byłam nienormalna, zmarszczył brwi i przekrzywiając głowę lekko w prawą stronę, zaczął przypatrywać mi się tak, jakby chciał przejrzeć mnie na wskroś. Nie mogąc zapewne niczego sensownego, oprócz czystego przerażenia, ze mnie wyczytać, będąc zdezorientowanym do granic możliwości, wzrok bruneta przeniósł się niżej, tuż na trzymaną przeze mnie komórkę. I właśnie wtedy, cała jego aparycja zmieniła się na dobre, a w oczach, przez sekundę, mignęła emocja tak silna, że gdybym nie wiedziała lepiej, pomyślałabym, że... że był to wręcz cień żalu. Jego dłonie natychmiastowo mocniej oplotły kierownicę, szczęka zacisnęła dosadniej, a ciało wyprostowało się niczym struna i wypuszczając z ust głębokie westchnięcie, przeszedł w tryb alarmowy, dokładnie taki, jak zawsze przed tym, kiedy miało wydarzyć się coś złego.

Wprost cudownie.

-Cholera. - Bucky syknął pod nosem, spinając się, zamieniając w skrupulatny głaz. Przecierając sobie usta dłonią, cyknął i odwracając się w kierunku drogi, wbił w nią ostry wzrok, jednocześnie dodając jeszcze więcej gazu. Odkąd tylko go w tej przeklętej bazie Hydry spotkałam, ten nie wydawał się być zaaferowanym zupełnie niczym; naszym spotkaniem, Vasilievem, postrzeleniem, czy tym, że, w tym duszącym dymie w galerii musiał pokonać aż tylu zbirów zupełnie sam. Był niczym posąg; zimny, pozbawiony jakichkolwiek emocji oraz nieugięty. Zachowywał się dokładnie tak, jakby zupełnie nic nie miało na niego żadnego wpływu.
Jednak teraz, widząc swojego dawnego przyjaciela, którego numer wyświetlony był na moim telefonie, Bucky zdawał się być...

Niemalże poruszony.

Przeżywając w środku panikę tak wielką, że miałam wrażenie, że zaraz moje serce zaraz wyskoczy z piersi, a ja powyrywam sobie wszystkie włosy z głowy, wypuściłam z płuc drżący oddech i bijąc się z samą sobą, czy odebrać, czy nie, w końcu zdecydowałam się na pierwszą opcję, gdyż doskonale wiedziałam, że jeśli nie odbiorę za pierwszym razem, Steve będzie się do mnie dobijał tak długo, aż w końcu nie podniosę słuchawki. Jeszcze, znając go, coś istnie głupiego mogło wpaść mu do głowy i blondyn mógł w dosłowne dziesięć minut spakować się i wyjechać za mną, a w jego stanie to zupełnie nie wchodziło w grę.

Knives And Lust - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz