Rozdział 18

1.3K 82 58
                                    

Stojąc w motelowej łazience przed lustrem, patrzyłam na swoje odbicie, zastanawiając się jednocześnie, jakim cudem, ludzie, którzy byli zmuszeni na mnie patrzeć, nie mdleli za każdym razem, kiedy tylko lokowały ze sobą nasze spojrzenia. Doprawdy przy tym, jak teraz wyglądałam, mogłam śmiało iść w miasto i straszyć osiedlowe dzieciaki i wcale przy tym nie potrzebować jakiegokolwiek kostiumu, gdyż prezentowałam się bez dwóch zdań, wprost okropnie.

Moje oczy, przekrwione do granic możliwości, bolały za każdym razem, gdy nimi ruszałam, a cienie pod nimi zdawały się przybrać to nowy odcień ciemno - fioletowego, ponieważ jeszcze przed sekundą, mogłam przysiąc, że były jaśniejsze. Twarz miałam szarą i wręcz pozbawioną życia, policzki zapadnięte, a włosy tak oklapłe, że nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz przykleiły mi się pełnymi strąkami do czaszki. Mięśnie okropnie pulsowały, w głowie mi dzwoniło i wystarczyła dosłownie chwila, żebym położyła się na zimnych kafelkach i zasnęła zwinięta w kłębek.

Byłam zwyczajnie okrutnie zmęczona.

Nie pamiętałam, kiedy ostatnio tak źle czułam się w trakcie misji, nie wspominając już o tym jak źle się czułam po porządnym odświeżeniu się w postaci długiego prysznica.


Od razu po tym, jak wsiedliśmy z Buckim do samochodu, udaliśmy się do motelu, postanawiając, że pasażera na gapę, czyli tego uroczego, białego kotka, oddamy do schroniska następnego dnia.

I, cóż, następny dzień nastał, a mi, pomimo, że udało się złapać chociaż parę godzin snu, nie mogłam z niczym dojść do ładu. Czułam się jak w kompletnej rozsypce, dokładnie tak, jakby brała mnie jakaś potworna grypa.

No, tak, jeszcze tego brakowało, abym zupełnie się na misji pochorowała.

Wzdychając ciężko, odkręciłam w kranie zimną wodę, po czym zanurzyłam w niej dłonie, aby oblać sobie nią cerę. Miałam nadzieję, że chociaż to mnie nieco ocuci, jednak jak mogłam się spodziewać, wcale nie pomogło.

Zrezygnowana więc, wytarłam się ręcznikiem i przygotowując się mentalnie do rozpoczęcia kolejnego dnia, zacisnęłam rękę na srebrnej klamce, wychodząc z łazienki. Nieco cieplejsze powietrze natychmiastowo otuliło całe moje ciało, więc uśmiechając się lekko pod nosem spojrzałam przed siebie i kiedy mój wzrok trafił na to, co działo się tuż przede mną, moje serce zrobiło piekielnego fikołka, a dół brzucha zacisnął się w przyjemny supeł, ponieważ...

Matko jedyna.

Bucky Barnes, wyjątkowo śpiąc dłużej ode mnie, chociaż nie było to żadne osiągnięcie, zważywszy na to, że obudziłam się o piątej rano, leżał na plecach, do połowy przykryty białą, sztywną narzutą. Jego twarz, nieznacznie zasłonięta przez włosy, skierowana była w stronę okna; usta miał delikatnie rozchylone, a oczy pod powiekami przesuwały mu się nieznacznie. Jego klatka piersiowa, odziana w czarną, dobrze dopasowaną koszulkę, do połowy okryta była białą, szorstką narzutą i nic w tym nie byłoby dziwnego, czy nadnaturalnego, gdyby nie fakt, że na samym jej środku, w dobrze ściśniętej kulce, w najlepsze drzemało sobie to przeurocze kociątko, które właśnie w tym momencie, cicho mruknęło coś przez sen. Metalowa dłoń Buckiego spoczywała tuż obok zwierzęcia, wskazującym palcem trącając go w jego białą sierść.

Dobry Boże...

No nie mów mi, że zrobiłaś się aż tak miękka.

A właśnie być może i zrobiłam, gdyż musiałam przyznać to przed samą sobą, że była to jedna z... cholera z bardziej uroczych rzeczy, którą w swoim życiu zobaczyłam.

Nie chcąc więc ich budzić, ponieważ skłamałabym mówiąc, że delikatnie nie chwyciło mnie to za serce, przygryzłam sobie dolną wargę i podchodząc do swej sportowej torby, schowałam w niej wszystkie niepotrzebne rzeczy. Mrugając kilkanaście razy, znów odwróciłam się w stronę mężczyzny, zdając sobie sprawę, że to, na co właśnie patrzyłam wydawało, nie dość, że zbyt sielankowe, to na dodatek wywołało u mnie to przeklęte ciepło oraz szczery uśmiech na twarzy, który przy brunecie nie gościł mi na ustach już od bardzo dawna.

Knives And Lust - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz