Umierałam.
Byłam pewna, że w tamtym momencie umierałam.
Leżałam na podłodze, czując, jak każdy centymetr mojego ciała pulsował bólem, a gorączka paliła mnie od środka jak żywy ogień. Rozdzielająca fala rozeszła się po moim organiźmie, sprawiając, że każdy ruch był trudny i bolesny. W uszach wciąż rozbrzmiewał huk eksplozji, jakby ktoś wsadził mi głowę w bęben, a każdy dźwięk odbijał się echem, drażniąc moje skołatane zmysły. Wszystko było zamazane, jakby przykryte warstwą gorącego powietrza, a ja próbowałam złapać oddech, choć każdy wdech wypełniał moje płuca kurzem i dymem, piekąc boleśnie gardło.
Powietrze było ciężkie i gęste, przesiąknięte zapachem spalenizny i chemikaliów, które osiadały na mojej skórze jak lepka, dusząca powłoka. Gorączka w zatrważającym tempie odbierała mi siły, przez co każdy ruch wydawał się niemal niemożliwy. Moje ciało było gorące i zimne jednocześnie; skóra piekła od ciepłoty, ale mimo to dygotałam, jakby przeszywał mnie lodowaty wiatr. Miałam wrażenie, że pulsujący ból zaraz dosłownie rozsadzi mi czaszkę.
Oczy szczypały od pyłu, łzawiły, co tylko pogarszało widoczność, ale zmusiłam się, by spojrzeć na to, co zostało z mojego pokoju. Wzrok uciekał mi na boki, obrazy migotały, a ja musiałam walczyć, żeby zachować jakąkolwiek ostrość. Ściana, która jeszcze przed chwilą była solidnym murem, teraz stała się tylko wielką dziurą, przez którą wpadało zimne, nocne powietrze, kontrastując z żarem, który rozsadzał mnie od środka. Każdy chłodniejszy powiew na mojej rozpalonej skórze był jak sztylet wbijający się w mięśnie.
Wszędzie leżały kawałki gruzu, a meble były porozrzucane jak zabawki, zgniecione, złamane, jak moje myśli, które rozpadały się na kawałki. Czułam, jak mój puls przyspiesza, a serce waliło mi jak młot, gotowe wyskoczyć z piersi, ale byłam zbyt słaba, by cokolwiek z tym zrobić. Adrenalina mieszała się z gorączką, rozlewając się po moich żyłach jak toksyczny koktajl, zmuszając moje ciało do reakcji, mimo że moje zmysły były na skraju wytrzymałości. Miałam wrażenie, że choroba wręcz roztapia mnie od środka, zmieniając w ledwie trzymającą się kupy mieszaninę bólu i strachu.
Zamrugałam, próbując skupić się na rzeczywistości, ale obraz wciąż się rozmywał, jakbym patrzyła przez gęsty, duszący welon. Każdy ruch wymagał nadludzkiego wysiłku, ale nie mogłam sobie pozwolić na zatrzymanie. Adrenalina rozlała się po mnie kolejną falą, bolesną i gorzką, przypominając mi, że jeśli teraz się poddam, nie będzie już drugiej szansy.
-Bucky... Steve... - próbowałam się odezwać, jednak z pomiędzy moich warg wyszedł tylko ledwie słyszalny świst. Kaszląc niekontrolowanie, przewróciłam się na prawy bok, zmuszając się, aby rozejrzeć się wokół. Musiałam ich zobaczyć. Musiałam mieć pewność, że nic im się nie stało.
Jednak... jednak nie słyszałam prawie nic.Wszystko wokół mnie było nagle dziwnie wyciszone, jakby świat zamknął się w bańce, odcinając mnie od dźwięków rzeczywistości. Otwierałam usta, ale nie słyszałam swojego głosu. Mój własny oddech brzmiał jakby zza ściany, stłumiony i odległy. Próbowałam wytężyć słuch, ale jedyne, co docierało do moich uszu, było jednostajnym, głuchym szumem. Panika zaczęła rozlewać się po moim ciele jak trucizna. Próbowałam wykrzyknąć ich imiona raz jeszcze, ale dźwięk ugrzązł w gardle, a świat wokół mnie pozostał przeraźliwie milczący.
Absolutna cisza. Czy ogłuchłam od wybuchu? Czy dlatego nie słyszałam ich kroków ani głosów? Moje serce waliło coraz szybciej, pulsując w uszach, ale nawet ten rytmiczny dźwięk był zbyt cichy. Oczy rozglądały się desperacko, próbując wychwycić ich sylwetki wśród dymu i pyłu, ale nie mogłam dostrzec niczego. Ani Buckiego, ani Steve'a. Puste miejsce po ich obecności zdawało się coraz bardziej zagrażać mojej kruchej równowadze.
CZYTASZ
Knives And Lust - Bucky Barnes
Fanfiction'Zmieniliśmy się. Zmieniliśmy się, a mimo to oboje nadal byliśmy tak samo popsuci, dlatego, że nasza wzajemna nienawiść odrodziła się na nowo, tym samym ciągnąc nas za sobą na samo dno. A może wcale o nienawiść nie chodziło?' Josie Bennet i Bucky Ba...