1

786 48 32
                                    

Pierwsza ofiara.

-musimy jeszcze jechać na zakon.-powiedział, wpatrując się w telefon Knuckles.
-pamiętam.-odparł Carbonara, skręcając w ulice przy All'Oro. Chwilę później dojechali.

-zostańcie w samochodzie, zaraz wrócę.-rzucił, wychodząc z auta.

Siwo-włosy pociągnął za klamkę, wsłuchując się w Przerażające odgłosy, jakie wydawały stare, drewniane i ciężkie drzwi.
Wszedł do środka od razu, kierując się do dobrze znanej mu szafki z ładunkami wybuchowymi, jednak nie doszedł za daleko gdyż tuż za biurkiem, pod ścianą leżało idealnie znane mu ciało.
Thorinio dłonie przybite miał nad głową gwoździami, przez co ręce splamione miał brudno-bordową krwią. Twarz pokrywały liczne obrażenia, tak samo resztę bladego ciała.
Złoto-oki podbiegł do przyjaciela, wołając pozostałych braci. Złapał zmarłego za zimne policzki, plącząc pod nosem monolog.
Do zachrystii wbiegło czterech mężczyzn, nie ukrywając zdziwienia przykrym widokiem.
Jedyny z nich, spokój i rozum zachował Vasquez. Nie wierząc w śmierć jednego z przyjaciół ale w dalszym ciągu nie panikując zadzwonił po EMS.
W trakcie czekania Erwin zdążył kilkanaście razy się zdenerwować czy popłakać. Ale w końcu na miejscu zjawili się medycy.

-Brak czynności życiowych-stwierdził jeden z pracowników szpitala. Spodziewali się tego.
-Co?-dopytał Gilkenly, tuląc roztrzęsionego pastora.
-Pan Thorinio zmarł-powtórzył ten sam mężczyzna.

><><><><><><><><><><><><><><><>
Cześć :)

I na dziś to tyle :D

Widzimy się moooooże jutro

Jak się podoba?

Słów: 217

Papaa

18.04.22r.

Miasto Śmierci I 5city, Zakshot, DarwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz