Ofiara trzecia
Podjeżdżając od przodu Burger Shota, David i Erwin zauważyli klęczącą pod drzwiami osobę. Była bez górnej części ubioru co ukazywało męską sylwetkę, a także tatuaże na plecach, natomiast ręce miał skute. Gdy Knuckles wyszedł z auta od razu podbiegł do nieznajomego.
-Labo?!-krzyknął zdziwiony Erwin, słysząc jak Quinn łabczywie próbuje nabrać powietrza-David, weźmy go na szpital, tam podadzą mu tlen.
-to będzie za długo trwało. Udusi się w aucie. Po za tym, nie wiemy ile tu jest.-odparł David, chodząc w kółko.
-nie mamy wyboru, tutaj nie mamy jak podać mu tlen.-powiedział Knuckles, pomagając Laborantowi wstać po czym zaprowadził go do Ferrari.Gilkenly wsiadł jak najszybciej mógł do bagażnika samochodu, a następnie Erwin ruszył z piskiem opon w kierunku szpitala. Droga dłużyła się ile mogła, nawet zwykła sekunda nie trwała tyle ile wcześniej.
Z powodu dużej prędkości za Ferrari rozpoczął się pościg. Złoto-oki miał w to wyjebane, zresztą jak zawsze. Liczyło się życie przyjaciela, który pod koniec drogi stracił przytomność.
Pod szpitalem David zaniósł Quinn'a do lekarza podczas kiedy Erwin zaczął się tłumaczyć policjantowi.-proszę nie brać mnie na komendę... Mój brat, dusił się... Każda sekunda się liczyła-mówił przekonująco przy czym brzmiał jakby miał się zaraz rozpłakać. Funkcjonariusz dał mu jedynie mandat za brawurową jazdę. Nie miał czasu, przyjął go, po czym wbiegł do szpitala, od razu idąc w kierunku sal operacyjnych.
Gdy tylko zjawił się na miejscu, delikatnie wepchnął się w objęcia brązowo-włosego brata.
-Erwinku, spokojnie, wszystko będzie dobrze-rzekł cichym lecz dalej zmartwionym głosem Gilkenly.
-coś mówili lekarze?-zapytał siwo-włosy, ignorując temat swojej wrażliwości.
-mało jest szans, że przeżyje, jeden z lekarzy mówił, że przywieźliśmy go w ostatnich sekundach...-odparł cicho heterochromik, jednak myślami był gdzie indziej, Erwina zastanawiało co go męczy.-Erwin?-dodał pytanie po chwili.
-mmm?-mruknął pytająco pastor.
-jest możliwość że będę następny?-zapytał wyczekując reakcji młodszego.
-szczerze? Sam nie wiem. Następną ofiarą mogę być nawet ja...-odpowiedział, wpatrując się w różnego koloru oczy.Oboje myśleli nad słowami złoto-okiego. Z "transu" wyrwał ich dzwonek telefonu, odsunęli się od siebie, po czym wyciągnęli swoje urządzenia. Erwin widząc nazwisko jednego z przyjaciół, szybko nacisnął zieloną słuchawkę.
-gdzie wy kurwa jesteście?-zapytał wkurwiony Nicollo.
-w szpitalu... Znaleźliśmy Laboranta... Bez maski...-powiedzial Knuckles. Brzmiał jakby całe szczęście z niego zeszło albo jakby nigdy go nie poczuł...
-zaraz będziemy-odparł, a następnie się rozłączył.Gilkenly usiadł na krześle, myślał o wielu rzeczach, najbardziej o Laborancie i o tym, że morderca polował na nich. Natomiast Erwin zaczął się kręcić w kółko, w głowie miał to samo co jego przyjaciel. Czy Laborantowi uda się przeżyć?
Z zamyśleń wyrwał ich Carbonara.-co z nim?-zapytał od razu Nico podchodząc do pastora.
-operują go, David mówił że mało jest szans, że przeżyje-odpowiedział Erwin patrząc na lekko zdenerwowanego Carbo.Wszyscy przez kolejne kilkanaście minut siedzieli w ciszy i zmartwieniu o operowanego brata.
Aż w końcu lekarz wyszedł z sali a zaraz za nim wyszły pielęgniarki prowadząc łóżko z nieprzytomnym Quinn'em.
Medyk podszedł do zestresowanych przyjaciół którym błysk nadziei zawitał w oczach.-Pan Quinn jest w ciężkim stanie ale będzie żył. Na chwilę obecną leży w śpiączce, lecz powinien się niedługo wybudzić.-rzekł medyk a gromadka braci odetchnęła z ulgą.
Michael Quinn czyli nieudane trzecie morderstwo.
><><><><><><><><><><><><><><><><
No, jak widać, nie wszyscy muszą umrzeć.Widzimy się niedługo.
Słów: 554
19.04.22r.
Papa
CZYTASZ
Miasto Śmierci I 5city, Zakshot, Darwin
FanfictionW mieście gdzie liczność przestępstw jest większa od ilości ludzi w nim mieszkających dochodzi do coraz większej liczby zabójstw. Co ciekawe celem mordercy nie są zwykli cywile, a grupy większe lub mniejsze zorganizowane. Pierwszym celem byli tak zw...