16

413 40 74
                                    

Ofiara czternasta, piętnasta i szesnasta.

-witam pastorze. Wie Pan może gdzie jest Carbonara?-zapytała zielono-włosa kobieta.
-Cześć Kylie, wczoraj się rozeszliśmy wieczorem i od tamtej pory go nie widziałem.-odparł Knuckles zaspanym głosem, lekko wewnątrz panikując.
-dziękuję w takim razie. Do usłyszenia.-odpowiedziala po czym się rozłączyła.

Była środa ranek. Nierozłączni przyjaciele leżeli jeszcze w łóżku gdy Erwin dostał telefon od Pani Carbonary. Mimo, że złotooki siedział spokojnie to David wywnioskował, że w jego głowie rozpętała się burza. Usiadł obok wyciągając dłoń by objąć przyjaciela.

-co się stało?-zapytał szeptem Gilkenly.
-dzwoniła Kylie. Nicollo nie dotarł do
domu.-mężczyzna mówiąc, mało się nie popłakał.-rozumiesz? Carbo musiał paść ofiarą mordercy... Dlaczego my go nie odwieźliśmy? Przecież mógł zostawić auto u Labo...-powiedziawszy, poczuł na policzkach litry łez. Bez zastanowienia David przyciągnął go do siebie cały czas szepcząc słodkie i uspokajające słowa.
-Erwiiiiś... Musimy go znaleźć...-powiedział heterochromik, siadając naprzeciw przyjaciela.

Zaraz po tym stanął na podłodze, a następnie pociągnął na nogi siwo-włosego. Gdy Erwin był już na nogach przed nim, starszy wytarł jego policzki z łez, które nigdy nie powinny wypłynąć. Spojrzał w jego coraz mniej świecące oczy, dostrzegając w nich złość, poczucie winy i cierpienie. Jak zawsze, lekko się uśmiechnął z zamiarem uspokojenia mężczyzny.

-Erwiiiś... Dobrze obaj wiemy, że Nico jest pewnie na kurwach. Albo właśnie strzela w GSKafe...-złote oczy wpatrywały się w mówiącego mężczyznę jakby zaraz miały stracić swój blask. Obaj wiedzieli, że mogą już nigdy nie usłyszeć przyjaciela.

Heterochromik musiał być dobrej myśli, bo inaczej mogło by się to skończyć tragedią. I to podwójną. Gilkenly odgarnął włosy z czoła Erwina, po czym włożył je za jego ucho. Młodszy chwilę topił się w jego oczach, jednak otrząsnął się, chrząknął i cofnął o krok do tyłu. David szybko uciekł wzrokiem gdzieś na podłogę, a po chwili przeszedł obok niższego, idąc w kierunku łazienki.

Godzinę później, byli już w terenie. Szukali wszędzie Carbonary, lecz nigdzie go nie było. Na najlepszy pomysł wpadł David, przypomniało mu się, że kilka miesięcy wcześniej, znaleźli go w magazynie po porwaniu. Pojechali tam i w tym miejscu gdzie wtedy, znaleźli ciało. Ale nie był to Nicollo, a Chase. W takim razie... Gdzie był Nico?

Erwin wbiegł do magazynu, pierwsze co zrobił to wszedł do biura. Od razu zauważył biało-włosą Lanrynkę. Obok niego leżało kilka pustych opakowań po tabletkach. David który cały czas szedł za Erwinem, wziął delikatnie ciało przyjaciela na ręce. Jak się okazało, Chase żył ostatkami sił.

-Gdzie jest Carbo jak nie tutaj?-zapytał Knuckles, otwierając drzwi by heterochromik mógł wsadzić na tylne siedzenia ledwo żyjącego. Chwilę później, oni sami siedzieli w aucie.
-zabrali go... Oni go zabiją...-powiedział Davies słabym głosem.
-Chase, spokojnie, nic mu nie będzie...-mówił uspokajająco Gilkenly.
-a gdzie Karim? Go też porwali...-mówił niebieskooki, chwilę później, zasnął na zawsze...
-mamy potrójne porwanie...-powiedział cicho Erwin.

Jakiś czas później znaleźli ostatnią Landrynkę. Karim wisiał obok parkingu Lombardu. Zamordowano go śmiercią prostą, morderca powiesił go na sznurze.
Jego ciało było gdzieniegdzie poplamione krwią od ran ciętych.
Gilkenly od razu przeciął line, układając kolegę na ziemi.

Po kilku kolejnych godzinach, ponownie zadzwoniła do Erwina Kylie. Mężczyzna odebrał z niemałym strachem.

-przyjedziecie na szpital?-zapytała zapłakana kobieta.
-jasne, a co się stało...?-odparł Knuckles pytaniem. Czuł niepokój.
-Nicoś... On nie żyje...-powiedziała dusząc się łzami.

Miasto Śmierci I 5city, Zakshot, DarwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz