Laborant stanął patrząc w wielkie okno. Morderca go szukał. Jednak go to już nie obchodziło... Jasne, bał się. Jego najprawdopodobniejsza śmierć czyli poprzez uduszenie była bolesna, bo jak na przykład Dia wybuchł to nic nie poczuł, ale już Vasquez czuł jak w jego ciało uderza kilkanaście naboi o kalibrze 5,56. Lecz czy obchodziło Michael'a że umrze? Nie. Wolał pić kawę i wpatrywał się w panoramę miasta. Był najlatwieszym celem a jednocześnie najtrudniejszym. Dlaczego morderca nie potrafił go zabić? Przecież wystarczyło tylko ściągnąć mu maskę i zostawić gdzieś w ciemnej uliczce.
Przemyślenia przerwał mu jego telefon dzwoniący charakterystyczną melodię. Wziął go z małego szklanego stolika po czym kliknął zieloną słuchawkę.-wszystko git?-zapytał Nicollo jak co pół godziny. Laborant westchnął.
-Zajebiście jest. Stoję zamknięty w apartamencie z kuloodpornymi szybami pomiędzy ścianami które nie mogą przepuścić żadnego pocisku. Wykurwiście jest. A na dodatek przy każdych drzwiach stoją Jokerzy którzy już czekają na pewną śmierć.-odparł oburzony Quinn przewracając oczami.
-już się tak nie wkurwiaj. Tylko pytam.-odpowiedział spokojnie Carbo. Odkąd tylko Michael się wybudził każdy żył w presji z pytaniem w głowie "kiedy się na mnie wyżyje?!".
-pytasz o to samo co jebane 30 minut. Co do sekundy.-rzekł Laborant odstawiając kubek.Dzwonili co równe 1800 sekund z tym samym pytaniem. Maskarz już poprostu nie wytrzymywał. Pytali mimo tego, że wiedzieli, że jest dobrze bo przecież Laborant miał ochronę. I to bardzo dobrą.
Ze złym przeczuciem zaczął przyglądać się każdemu dachowi i balkonowi z których był widok na jego okno. Przyjrzał się dokładnie każdemu piętrze na budowie naprzeciw upewniając się, że nikt nie celuje do niego z karabinu wyborowego potocznie zwanego snajperką. Nie do końca wierzył, że szyby tego budynku są kuloodporne. Na piątym piętrze przyszłego apartamentowca stał człowiek. Niby normalne, prawda? Ale dla Quinn'a nic od momentu drugiego ataku nie było normalne. Czuł jakby w trakcie tortur morderca włączył mu strach. Było to... Dziwne...
-haalo Laborant-obudził go po chwili Carbonara.
-ktoś jest na, licząc od góry, piątym piętrze buduwy. Sprawdź to.-odparł po części brzmiąc jak Equilibrium.Rozłączył się, po czym odłożył urządzenie na stolik gdzie wcześniej postawił pusty kubek. Podszedł do wielkich szklanych drzwi, a następnie wyszedł na balkon. Oparł się o barierkę wpuszczając do płuc świeże powietrze. Usłyszał jak jeden z jokerów wchodzi na balkon za nim. W rękach miał piękne różowe kałasznikow. Mężczyzna o pseudonimie Pisiol rozejrzał się po okolicy dokładnie przyglądając się każdemu miejscu z którego ktoś mógłby "zdjąć" Maskarza. Na piątym piętrze, gdzie Quinn widział osobę, Fabio dostrzegł dwóch ludzi. Jeden z nich do zapewne Nicollo, zaś drugi prawdopodobnie nic nie winny pracownik budowy. Chwilę później jeden z nich odszedł, a telefon Quinn'a zadzwonił. Obaj mężczyźni go zignorowali.
-co z Erwinem? Po śmierci Dii nie było najlepiej.-zapytał Maskarz od razu uzasadniając pytanie.
-David cały czas go wspiera... Ale niektórzy z nas mają wrażenie, że Erwin powinien być jakiś czas sam.-odpowiedział Sainta na chwilę podnosząc karabin by wcelować się w jakiś punkt.
-David nigdy by nie zostawił Erwina samego. Tym bardziej w mieście śmierci.-rzekł Quinn na chwilę spoglądając na niższego.-a właśnie, jak Gilkenly się trzyma?-zapytał po kilku sekundach.
-też go boli, ale chce się jakoś trzymać by nie doprowadzać do większej tragedii... Wiesz o co mi chodzi?-dopytał Pisiol, Laborant chwilę się zastanowił.
-tak. Wiesz co zauważyłem? Gdy jeden z nich potrzebuje wsparcia nie umie być bez drugiego. To jest słodkie ale też straszne...-rzekł Michael delikatnie się uśmiechając.
-Ale słodko razem wyglądają. To trzeba im przyznać, mogliby być razem.-zaśmiał się Pisiol.
-Pisiol! Erwin i David? Przecież jeszcze niedawno zamordowano im kobiety.-odparł Quinn. Na kilka minut zapadła cisza.
-a Nicollo? Od czasu kiedy David i Erwin jeżdżą ciągle razem Carbo czuł się osamotniony.-zapytał po chwili Laborant.
-spędza więcej czasu z Kylie, ale coś go męczy. Nikt jednak nie wie co.-odpowiedział Sainta, a Michael wrócił do mieszkania.Po niedługim czasie siedział już w swoim biurze. Niespodziewanie na jego kolana wskoczył biały puchaty kot. Quinn od razu spojrzał na zwierzę, po czym uśmiechnął się i zaczął je głaskać. Kiciuś zaczął cicho mruczeć na co na twarzy Laboranta rysował się uśmiech.
Drzwi do jego biura poruszyły się przez co Michael od razu na nie spojrzał. Z odruchu zatrzymał dłoń na sierści kota na co ten niezadowolony zaczął się kręcić na nogach Quinn'a. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna który niedawno do niego dzwonił, gdy tylko go ujrzał cicho wypuścił powietrze z płuc przy czym wrócił do głaskania kota.-Siema Labo.-powiedział Carbonara rozsiadając się na białym fotelu przed szklanym biurkiem Laboranta.
-cześć Carbonara.-odparł Quinn. Spojrzał na Nico który rozwalił się na meblu jak żaba na liściu.-jakbyś nie zauważył, to jest fotel, a nie łóżko albo kanapa.-dodał po chwili. Na jego słowa biało-włosy przewrócił oczami siadając normalnie.
-od kiedy masz kija w dupie?-zapytał prześmiewczo a Michael jak Carbo przed kilkoma sekundami przewrócił oczami.-zaraz przyjdzie Erwin z Davidem-dodał gdy domyślił się, że Laborant zignoruje jego słowa.Rzeczywiście, niedługo po słowach Nico do pomieszczenia weszli wspomniani mężczyźni.
-jak się żyje Labo? Jak oddech?-zapytał dziwnie miło Gilkenly.
-narazie normalnie. A oddech ciężki jak zwykle.-odparł na końcu udając dźwięki duszenia się.Czwórka mężczyzn rozmawiała razem do późnego wieczora, jednak co dobre szybko się kończy. Goście około godziny 21:00 zebrali się i wrócili do domów.
Jednak czy wszyscy do niego dotarli?
><><><><><><><><><><><><><><><><
HejSłów: 888
Papa
02.05.22r.
CZYTASZ
Miasto Śmierci I 5city, Zakshot, Darwin
FanfictionW mieście gdzie liczność przestępstw jest większa od ilości ludzi w nim mieszkających dochodzi do coraz większej liczby zabójstw. Co ciekawe celem mordercy nie są zwykli cywile, a grupy większe lub mniejsze zorganizowane. Pierwszym celem byli tak zw...