T/i pov:
Od kąd wróciłam do pokoju ze skrzydła szpitalnego minęło 4 dni. Cały czas jaki mam spędzam na treningach aby wrócić do formy żebym na następną wyprawę mogła pojechać, o ile wogóle się odbędzie. No bo jak teraz pojechali wypróbować trutki, którą Hange zrobiła i ona zadziała to mury zostaną zburzone a ludzie nie będą się już obawiać o następny dzień.Jak od 6 dni wstaje dość wcześnie nie wiadomo dlaczego. Dzisiaj cały korpus wraca z wyprawy ciekawe ilu ich wróci. Przebrałam się, ogarnęłam trochę pokój, poszłam na stołówkę zjeść śniadanie. Po śniadaniu poszłam po sprzęt do trójwymiarowego manewru, ubrałam go i zapiełam po czym ruszyłam do stajni a gdy już w niej byłam podeszłam do boksu z moim koniem.
Wyprowadziłam konia z boksu po czym na niego wsiadłam i ruszyłam w stronę lasu w którym są porozstawiane atrapy tytanów. Dzisiaj chciałam sobie poczwiczyć przecinanie ich karków. Co jak co ale jeżeli trutka nie zadziała jakby oni chcieli to trzeba to umieć a ja tylko sobie przypominam i podszkalam.
Po dojechaniu na miejsce przywiązałam konia do pobliskiego drzewa po czym wzbiłam się w powietrze za pomocą sprzętu. Już zapomniałam jakie to uczucie latać sobie za pomocą sprzętu. Chwila minęła od kąd sobie leciałam w końcu napotkałam atrapę tytana, przyspieszyłam trochę i bez problemu odcięłam idealny kawałek sztucznego karku.- Jak na długą przerwę od takiego treningu to mi dobrze idzie - pomyślałam i leciałam w dalszym poszukiwaniu sztucznych karków.
Levi pov:
Minął tydzień od kąd wyjechaliśmy poza mury. Dzisiaj jest ten dzień w którym już wracamy. Oczywiście Hange udslo się stworzyć trutkę na tytany dzięki czemu spokojnie będziemy wracali. Oczywiście abyśmy się pozbyli wszystkich potrzebujemy co najmniej 2 lat. Ale mamy pewność, że to co czterooka stworzyła działa w 100%.Droga powrotną zajęła nam jakieś 3 godziny. Wyruszyliśmy o 6:30 a do murów wjechaliśmy po godzinie 9:35. Oczywiście jak tylko wróciliśmy na ulicach miasta zebrali się ludzie aby nas "przywitać" oczywiście ja tego nie znoszę jedyne co bym teraz chciał to zobaczyć się z t/i.
Do korpusu zajechaliśmy to było już południe. Odstawiłem konia do stajni i odpowiedniego boksu po czym ruszyłem w stronę skrzydła szpitalnego. Gdy przekroczyłem próg naszego "szpitala" poszedłem do łóżka na którym leży T/i ale jej tam nie zastałem. Poszukałem rekrutki, która została z nią i kilkoma innymi osobami. Jak ją znalazłem od razu ją zatrzymałem.- Kastela - zawołałem ją po imieniu a gdy mnie zauważyła od razu podeszła do mnie.
- O witam kaprala. Co kaprala tutaj sprowadza? - zapytała.
- wiesz gdzie t/i? Gdy wyjeżdżałem leżała na tamtym łóżku - I wskazałem puste łóżko - a teraz jej tam nhe ma - dokończyłem.
- A chodzi kapralowi o T/i t/in.
- dokładnie.
- Ona się obudziła równo tydzień temu, 2 dni później wypuściłam ją do pokoju. Zauważyłam też, że nie marnowała czasu po opuszczeniu skrzydła szpitalnego.
- Co masz na myśli?
- od razu wzięła się za treningi. Jakieś ataki, bieganie po 2 godziny, jazda konna no i dzisiaj nie wiem co robi.
- Dobrze
Wyszedłem ze skrzydła i skierowałem się do pokoju. Gdy tylko do niego doszedłem i wszedłem do środka na biurku zauważyłem kartkę. Podszedłem więc do biurka, wziąłem kartkę i zacząłem czytać.
Levi,
Jeśli to czytasz to pewnie mnie szukasz. Tak więc znajdziesz mnie w lesie niedaleko korpusu.
Zapewne chcesz ze mną porozmawiać i wyjaśnić sytuację z pokoju czterookiej. Masz czas do wieczora aby się pojawić. Później już będzie za późno aby co kolwiek sobie wyjaśniać.~t/i~
Nie zastanawiając się dłużej wyszedłem z pokoju i skierowałem się do stajni po konia. Gdy już miałem swojego konia ruszyłem w stronę lasu. Jak juz dojechałem od razu rozpoznałem konia przywiązanego do drzewa. Należy on do T/i. Zszedłem z konia, przywiązałem go do tego samego drzewa co T/i i wszedłem w głąb lasu.
Chodziłem chyba jakieś dobre 10 minut. Już chciałem zawrócić gdy nagle przede mną pojawiła się T/i wraz z całym sprzętem do trójwymiarowego manewru.
Podeszła do mnie, złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą w nieznanym mi jeszcze kierunku. Po chwili zatrzymaliśmy się na jakiejś polanie. T/i usiadła na trawie po czym pokazała mi ręką abym zrobił to samo. Bez mniejszych protestów zrobiłem to co mi kazała. Usiadłem obok niej.- W takim razie tłumacz oco chodziło dokładnie w pokoju czterookiej - odezwała się rozpoczynając tym samym rozmowę.
- Czterookiej chodziło o to abym nie trzymał tak mocno fiołki z trutką. Mimo kiklkokrotnego upominania mnie w końcu zaczęła krzyczeć no i koniec końców ty byłaś w tym momencie i złe zrozumiałaś. - wyjaśniłem i spojrzałem na niebo. - zrozumiem jak masz mnie dość i będziesz chciała odejść. Wiedz tylko jedno ja zawsze ciebie kochałem i kocham mimo wszystko. Jesteś dla mnie ważna ale czasami nie potrafię tego pokazać jak bardzo - dodałem.
Po moich słowach nastała cisza jedyne co było słychać to szelest poruszanych liści drzew przez podmuchy wiatru. Gdy ta cisza stawała się coraz bardziej niepokojącą spojrzałem na T/i aż się lekko przeraziłem, nie ukrywam. T/i płakała.
- Tz/i czemu płaczesz? - zapytałem.
- To nic poprostu nie wieze jaka ja jestem głupia. Czemu ja od razu nie mogłam ciebie wysłuchać tylko podjąć się drastycznych rzeczy - wyjaśniła podwijając rękawy do góry. Czterooka miała rację z bliznami na jej rękach, te cztery miesiące mojej nieuwagi i nie skupiania się tak bardzo na ukochanej.
- No już nie płacz, bo jeszcze mi się odwodnisz i co wtedy? - zapytałem łapiąc ja za rękę i przyciągając do siebie w gescie przytulenia.
Bez żadnych oporów T/i dała się przyciągnąć i przytulić się. Od razu można stwierdzić, że brakowało jej mojej uwagi. Czułem jak koszula staje się coraz bardziej mokra więc zacząłem gładzić dłonią włosy T/i. Czułem też jak ta coraz bardziej się we mnie wtula tak jakby szukała we mnie swojego bezpieczeństwa. Nie mam jej tego zazłe, przez długi czas jego nie doznała.
Dopiero gdy zaczęło się ściemniać postanowiliśmy wrócić do korpusu. Nawet T/i się uspokoiła przez ten czas ale było widać po niej, że jest mega zmęczona. Gdy doszliśmy do naszych koni posadziłem T/i na swoim koniu, przywiązałem jej konia do swojego tak aby nie uciekł po czym usiadłem za T/i. Złapałem ją tak żeby podczas jazdy przypadkiem mi nie spadła.
Parę minut później już byliśmy pod korpusem. Zszedłem ze swojego konia, odwiązałem konia T/i i zaprowadziłem go do jego boksu. Gdy już zamykałem boks od konia usłyszałem jak T/i spada z konia. Pobiegłem zobaczyć co się stało a gdy stanąłem obok swojego konia i leżącej na trawie T/i zauważyłem, że ta się śmieje. Ja nie wiem co w tym śmiesznego. Spadła z konia i jeszcze się z tego śmieje, no ja jej chumoru i zachowania czasami nie rozumiem. Podałem jej rękę, którą ona przyjęła bez problemu i pomogłem jej wstać. Wziąłem swojego konia i zaprowadziłem do stajni. Wróciłem do T/i, ta już ledwo co umiała ustać na nogach więc wziąłem ją na ręce i w taki sposób skierowaliśmy się do naszego pokoju.
CZYTASZ
Pozostało tylko wspomnienie
AcakZa jakiekolwiek błędy, różnego typu przepraszam! Kontynuacja "Za nim ucieknę" Nic więcej. Nic dodać, nic ująć. Mam nadzieję, że to też się przyjmnie jak tamta poprzednia Levi x Reader. Jeżeli nie przeczytałeś/przeczytałaś "Za nim ucieknę" radzę prz...