T/i pov:
Wraz z moim narzeczonym wróciliśmy do korpusu. Po wejściu do naszego pokoju zauważyliśmy oboje czterookę, która siedziała przy łóżeczku malucha z uśmiechem na twarzy.
Podeszliśmy do niej, a gdy ta nas zauważyła wstała w tępię natychmiastowym. Wyjaśniła nam, że poprostu nie mogła przestać patrzeć na dziecko i dlatego siedziała. Odpowiedziałam jej, że nic się nie stało przecież może patrzeć na dziecko. W końcu jest jego ciocią i chrzestną, dwa w jednym. Po tym wyszła z pokoju a ja zostałam sama z Levim i dzieckiem.~2 dni później, wieczór~
Minęły dwa dni. Jutro Levi i reszta korpusu wyjeżdża za mury. Obecnie w całym korpusie słychać odgłosy imprezy odbywającej się na stołówce. Oczywiście w pokoju nie słychać aż tak głośno żeby to obudziło malucha. Na szczęście maluch też nie budzi się w nocy, słychać go tylko za dnia.
Dobra wracając do obecnego momentu, na stołówce odbywa się impreza. Levi postanowił pójść tam i popilnować aby nie wypili za dużo. A ja? A ja zostałam w pokoju z maluchem, za bardzo nie chce się z nikim widzieć ze świadomością, że jutro jadą. No i mogą nie wrócić... To jest najstraszniejsze.Siedzę sobie na krześle, na którym Levi siedzi i wypełnia papiery. Siedziałam pogrążona we własnych myślach z których zostałam wyrwana przez płacz dziecka. Podeszłam do łóżeczka i wzięłam dziecko na ręce. Próbowałam przez następne 10 minut uspokoić Takimiego ale nie otrafilłam. Zaczęłam też się denerwować na Leviego, że jak jest potrzebny to go w najlepsze nie ma. Położyłam dalej płaczące dziecko do łóżeczka i w trybie natychmiastowym skierowałam się na stołówkę.
Gdy tylko na nią weszła poczułam od razu woń alkoholu. Zaczęłam też szukać wzrokiem Leviego. W końcu gdy udało mi się go dostrzec od razu do niego podbiegłam. Ten jak mnie zobaczył od razu się przeraził. Złapał mnie za rękę i wyszedł ze stołówki.
- Co ty tutaj robisz, na dodatek w piżamie? - spytał.
- Co ja tu robię i dlaczego w piżamie? Dlatego, że od dobrych 10 minut prubije uspokoić Takimikiego ale nic to nie daje. On dalej płaczę i nie przestaje! - zaczęłam krzyczeć.
- Może jest głodny.
- Nic nie pomaga! Jak chcesz to sam idź i się przekonaj!
Razem z Livajem skierowaliśmy się do naszego pokoju. Jakąś chwilę później już byliśmy w pokoju. Levi podszedł do łóżeczka w którym leżał maluch i dalej płakał. Levi wziął go na ręce a po chwili przyłożył mu rękę do czoła.
- Nie dziwię się, że nie umiesz go uspokoić jak ma gorączkę. Czterookiej nie mamy co teraz prosić o pomoc bo nachlała się aż do nieprzytomności. - wyjaśnił.
- To w takim razie mam pozwolić aby moje dziecko płakało z powodu gorączki?!
- najpierw się uspokój.
- Jak mam się uspokoić jak tu chodzi o zdrowie dziecka. Levi to chyba ty powinieneś się opamiętać!
- T/N! - nie pamiętam kiedy on ostatni raz podniósł głos na mnie jeszcze mówiąc do mnie po nazwisku.
Po tym od razu się zamknęłam i spuściłam głowę w dół. Chwilę później zauważyłam czubki jego butów. Drugą ręką złapał za moją brodę i podniósł głowę do góry tak abym na niego spojrzała. Tak też zrobiłam.
- T/i wiem, że się martwisz o nasze dziecko ale nic teraz nie jesteśmy w stanie zrobić. Czterooka jest nie przytomna i nawalona.
- A ktoś ze skrzydła szpitalnego?
- wątpię aby ktoś tam był, przecież impreza jest.
- zawsze warto zobaczyć.
- no to chodźmy.
Rezem z Levim i maluchem wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się na szkydli szpitalne. Jakieś 2 minuty później znaleźliśmy się na skrzydle. Po wejściu od razu podeslza do nas Castela.
- Co się dzieje? - spytała.
- zobaczysz czy z dzieckiem wszystko dobrze? Cały czas płaczę i nie można go uspokoić - wyjaśniłam.
- jak dla mnie ma gorączkę. - odezwał się Levi.
W tym samym czasie Castela przyłożyła dłoń do czoła malucha.
- Racja, maluch ma gorączkę. Usiądźcie sobie tutaj - wyjaśniła pokazując drugą ręką wolne łóżko. - ja zaraz przyjdę, pójdę tylko po coś n zbicie gorączki dla maleństwa. - po czym odeszła a my wraz z Levim usiedliśmy we wskazanym miejscu.
Levi pov:
Minęła może jakaś dobra chwila niczym Castela wróciła. A gdy już stanęła przy mnie i T/i od razu zauważyłem, że trzyma igłę z jakimś płynem w ręce. Kontem oka spojrzałem na T/i i od razu zauważyłem jej przerażenie w oczach. Jedną ręką trzymałem dziecko a drugą złapałem ją za rękę. Ta na mnie spojrzała a ja dałem jej do zrozumienia, że nie ma się czego bać.Po tym Castela wbiła igłę w dłoń malucha przez co zaczął głośniej płakać. Razem z T/i spojrzeliśmy na dziecko a po chwili Castela wyjęła igłę. Po tym T/i wzięła dziecko na ręce i przytuliła z zamiarem uspokojenia.
- To by było na tyle. Więcej tutaj nie pomogę, jedyne co mogłam zrobić to to. Od 5 do 10 minut powinno zadziałać. - wyjaśniła Castela.
- Dziękuje chociaż za to. - odezwała się T/i.
Po tym wróciliśmy do pokoju. T/i po dzrode do naszego pokoju uspała Tamikiego. Po wejściu do pokoju od razu położyła dziecko do łóżeczka, podeszła do łóżka i położyła się na nim. Ja zamknąłem drzwi po czym podszedłem do niej. Gdy tylko usiadłem na łóżku od razu T/i przytuliła się do mnie.
- Co się stało? - spytałem.
- Mam tylko jedną prośbę. - odpowiedziała.
- słucham w takim razie.
- wróć cały, zdrowy a przede wszystkim żywy z tej wyprawey.
- obiecuje, że wrócę w jednym kawałku i żywy.
~następnego dnia rano~
T/i pov:
Nie wiam kiedy i jak zasnęłam. Jedyne co pamiętam to to, że bardzo się wkurzyłam na Leviego, skrzydło szpitalne płacz malucha i po tym już nic. Spałam sobie w najlepsze gdy nagle poczułam jak ktoś mnie całuję w czoło. Otworzyłam powoli i leniwie oczy i dostrzegłam twarz Leviego. Bul już ubrany w mundur, pelerynę i miał już na sobie sprzęt do trójwymiarowego manewru. Od razu podniosłam się do siadu, jak poparzona poprostu.- Nie mów mi, że to już... - zaczęłam łamiącym się głosem.
- Ej spokojnie. - odpowiedział siadając na skraju łóżka i przyciągając do siebie. - nie płacz, przecież za 2 dni wrócę. Nie musisz się tak bać. - dodał.
- Ale...
- Ciii.
Przytulił mnie trochę mocniej ale nie aż tak mocno. Przytuliłam się do niego całą już zalana łzami. Gładził mnie po włosach lekko kolysajac się przy tym. Momentalnie zasnęłam. Jedyne co jeszcze czułam to to jak całuję mnie jeszcze raz w czoło, kładzie ostrożnie na łóżku i przykrywa kołdrą po czym wstaje. Na tym momencie już nic ani nie czułam, ani nie słyszałam. Poprostu oddałam się w głębokie objęcia Morfeusza.
CZYTASZ
Pozostało tylko wspomnienie
RandomZa jakiekolwiek błędy, różnego typu przepraszam! Kontynuacja "Za nim ucieknę" Nic więcej. Nic dodać, nic ująć. Mam nadzieję, że to też się przyjmnie jak tamta poprzednia Levi x Reader. Jeżeli nie przeczytałeś/przeczytałaś "Za nim ucieknę" radzę prz...