15 - Pod powierzchnią wody

68 5 0
                                        

T/i pov:
Gdy razem z Mikasą doszłyśmy na plac treningowy zauważyłam, że jestem tylko ja, Mikasa, Jean, Armin i mój ojciec. A gdzie się podział Levi? Nie wiem. Stanęłyśmy obok reszty a mój ojciec coś chwilę pogadał, dopiero po jego przemowie zaczął męczarnie. Mianowicie: 50 okrążeń wokół korpusu, 30 pompek, 40 przysiadów a później trójwymiarowy manewr na sprzęcie.
Biegliśmy już chyba 25 okrążenie, czuję już jak mnie wszystko zaczyna boleć. Nagle usłyszałam głos ojca.

- T/i! - krzyknął moje imię.

Podbiegłam do niego, stanęłam przed nim opierając się rękoma o kolana. Spojrzałam na niego spod łba. Od razu zauważyłam lodowaty wzrok ale nie aż tak bardzo lodowaty jak u Levia.

- oco chodzi? - spytałam.

- Coś ty najlepszego narobiła? - spytał.

Że co kurna? Oco chodzi?

- Ale co ja niby narobiłam?

- Co zrobiłaś Leviemu, że nie chce otworzyć drzwi od pokoju?

- Jak to nie chce otworzyć drzwi?!

- To ty nie wiesz co on robi teraz?

- a z kąd mnie to wiedzieć!, zaraz zobaczę oco chodzi!

Obiegłam od ojca i pobiegłam do korpusu. Wbiegłam do środka jak najszybciej, po drodze mało nie zetknęłam z podłogą. Podbiegłam do drzwi od pokoju Levia. Stanęłam przy nich i uspokoiłam oddech. Gdy tylko wyrównałam oddech zapukałam do drzwi. Odpowiedziała mi cisza,zapukalam więc jeszcze raz ale tym razem to samo. Zaczęłam tak mocno walić w te drzwi, że mało nie wywaliłam ich z zawiasów. W końcu po jakiejch dobrej chwili takiego walenia w końcu usłyszałam przekręcanie klucza w zamku. Odsunęłam się trochę od drzwi, w których po chwili pojawił się Levi.

- Boże, Levi! Co z tobą?! Wszystko dobrze? - przeraziłam się w jakim stanie go zastałam.

-a my od kiedy jesteśmy na "ty"? - odpowiedział a mnie kompletnie zamurowało.

- ty żartujesz, prawda? Przecież znamy się od dobru paru lat.

- Nie przypominam sobie. Poza tym nigdy nie chciał nikogo takiego jak ty.

- Nie znałam ciebie z tej strony. Jeżeli się opamiętasz i zrozumiesz co zrobiłeś źle pójdź do Erwina on tobie przekażę gdzie jestem...

Odeszłam jak najszybciej się dało. Gdy tylko skręciłam w prawo i zniknalam jemu z pola widzenia po moich policzkach spłynęły łzy. Poszłam do stajni po swojego konia. Gdy tylko doszłam wyprowadziłam go z boksu i zaprowadziłam przed stajnię. Zamknęłam boks i skierowałam się w stronę mojego konia, który stał i czekał na mnie. Wsiadłam na zwierzę i pojechałam w stronę lasu, w którym ćwiczymy zabijanie atrap. Nie zapominajmy o tym, że dalej płakałam.
Gdy tylko przejeżdżałam obok placu treningowego usłyszałam głos ojca.

- T/i co się stało?! - krzyknął a ja nie zwracając na to uwagi wjechałam do lasu.

Gdy tylko się w nim znalazłam jak najszybciej zeskoczyłam z konia pozwalając mu uciec. Po tym jak straciłam konia z pola widzenia zauważyłam małe jeziorko. Podeszłam do wody, usiadłam na brzegu i podciągnęłam do swojej klatki piersiowej kolana oplatając je rękoma.

Płakałam przez następne parę godzin, oczy powoli stawały się ciężkie więc w każdej chwili mogą się zamknąć. Tak jak mówiłam po chwili moje oczy same się zamknęły. Ostatnie co poczułam dzisiejszego dnia to to jak wpadam do zimnej wody i chyba spadałam na dno. I w tym momencie urwał mi się film.

Levi pov:
Gdy tylko ta dziwna dziewczyna zniknęła zamknąłem drzwi lecz nie na długo. Jakąś chwilę później usłyszałem kolejne pukanie. Podeszłe do drzwi, otworzyłem je nie patrząc kto stoi i odezwałem się.

- Jeżeli to znowu ty,to już po tobie rozumiesz?! - spytałem zdenerwowany i spojrzałem na osobę, która stała za drzwiami.

- Widzę, że w końcu otworzyłeś drzwi. Niepokoi mnie fakt, że T/i nie reagowała na moje wołanie i wjechała do lasu a po jakiejś chwili wybiegł jej koń ale bez niej. Wiesz coś może o tym? - spytał Smith.

- Nie wiem o nie obchodzi mnie ta dziewczyna - odpowiedziałem. - wchodź nie będę gadał z kimś na korytarzu - dodałem.

Erwin wszedł do mojego pokoju a ja za nim zamknąłem drzwi. On usiadł na jednej z kanap a ja na drugiej.

- Co się stało między wami? Przecież byliście w sobie zakochani i nie widzieliście prawie świata poza sobą. - zaczął Erwin.

- Właśnie byliśmy, czas przeszły. Jeżeli już o niej mowa to nie wiem dlaczego nie zareagowała na Twoje wołanie i szczerze mało mnie to obchodzi.

Wstałem z kanapy i podszedłem do jednej z półek, wyciągnąłem z niej kolejną butelkę alkoholu. Otworzyłem butelkę i wziąłem kilka łyków. Spojrzałem na Erwina.

- chcesz trochę? - spytałem.

- nie ale żądam Ci jeszcze jedno pytanie.

- Jakie?

- ile ty tego wypiłeś?

- nie wiem może już kilka naście butelek. A co?

Erwin nie zdążył nic odpowiedzieć bo do pokoju wleciała jak poparzona Hanji. Spojrzlem na nią a ona spojrzała na Erwina z przerażeniem na twarzy. Nagle postanowiła się odezwać.

- Erwin, jeden z rekrutów znalazł T/i w jeziorze. Wyciągnął ją i przyniósł tutaj. Właśnie jest na skrzydle szpitalnym w ciężkim stanie! - wypowiedziała to wszystko na jednym oddechu.

- Co takiego?! - krzyknął blondyn.

- Nie wiadomo kiedy się obudzi ale wiemy tylko tyle, że jest w ciężkim stanie.

Czterooka wraz z blondynem wyszli z pokoju zostawiając mnie samego. Nie do końca rozumiem co tu właściwie się stało. Jaka normalna osoba chciałaby się pozbawić życia, jeszcze w taki sposób?

Jakiś czas później do mojego pokoju wszedł ponownie Erwin tym razem z czterooką. Stanęli przede mną jak na ścięcie głów. Spojrzałem na nich wyczekująco. W końcu po dłuższej chwili postanowił odezwać się Erwin.

- T/i zapadła w śpiączkę... - wyjaśnił ze smutkiem?

- Nie wiadomo kiedy się obudzi. Może być nawet tak, że już w ogóle się nie obudzi... Wtedy będziesz musiał się przygotować na najgorsze... - dodała Hanji.

- na co niby, na najgorsze? - spytałem.

- Na to, że jak się nie obudzi będzie oznaczać tylko jedno czyli śmierć... - dokończył Erwin.

Nagle otrzeźwiałem. T/i może umrzeć a ja jestem całkowicie nawalony?! Nawet nie raczyłem się tym zainteresować!? Dlaczego?! Dlaczego?!
Spojrzałem na podłogę i ponownie na nich. Oni tylko stali ze smutnymi wyrazami twarzy a ja co? A ja stoję i nie wiem co zrobić. W końcu postanowiłem pójść z nimi na skrzydło szpitalne. Gdy tylko weszliśmy od razu skierowaliśmy się do łóżka na którym leżała nie przytomna t/i. Stałem i wpatrywałem się w jej sokojny wyraz twarzy. Od razu pożałowałem tego, że wypiłem i nie pamiętałem do końca kto wtedy do mnie zapukał, że raczyłem otworzyć te głupie drzwi.

Erwin wraz z czterooką odeszli ode mnie i od t/i zostawiając nas samych. Usiadłem na krześle przy jej łóżku, złapałem ją za rękę i zacisnąłem w swojej.

- Tak bardzo ciebie przepraszam za to jak ciebie potraktowałem... Gdyby nie to, że nawaliłem się prawie di nieprzytomności może nie doszłoby do tego wypadku... - to były moje jedyne myśli w tym momencie.

Siedziałem przy niej tak długo, gdy jak tylko alkohol puścił to zrobiłem senny więc zasnąłem rzy jej łóżku. Dalej trzymając ją za rękę tak mocno aby jej nie wypuścić żeby jej na wypadek nie stracić. Chociaż może już ją straciłem a nikt o tym nawet nie wie...

No witam was moi drodzy!
Przepraszam, że rozdział nie pojawił się 1 dzień po opublikowaniu ostatniego ale telefon mi się zapsul i musiałam znaleźć zastępczy a ciężko mi się pisze na tablecie.
Mam jednak nadzieję, że jeszcze to ktoś czyta. Jeżeli tak to może zostawisz chociaż tą gwiazdkę lub kom.

Pozostało tylko wspomnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz