Pov. Eliku
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy dojechaliśmy do miasta w którym mieszkam. Tutaj ma niby być coś pięknego, przecież tutaj nawet drogi nie mają jakiejś dobrej a co dopiero.
- Skąd znasz to miejsce?- zapytałam zainteresowana.
- Moja mama stąd pochodzi.- powiedział szybko.- mieszka nadal tutaj, może was kiedyś przedstawię, na pewno cię polubi.
Nie wątpię mnie się nie da nie lubić.
- Mieszkam niedaleko.- powiedziałam z dupy.
Mogłam nie mówić, bo niby jest możliwość, że doktorek wcale nie jest przyjaźnie nastawiony do mnie i mogę skończyć u niego w piwnicy, ale raz kozi śmierć.
Najwyżej będę siedzieć z małymi kotkami w piwnicy.
- Naprawdę?- zjechał na zjazd.- przepraszam cię najmocniej.
Naszą rozmowę przerwał telefon mężczyzny, odebrał go i wyszedł z samochodu. Jednak to nie mógł być dobry telefon, bo wyglądał jakby krzyczał do osoby z którą prowadził rozmowę.
Wyszłam niepewnie z samochodu i stanęłam obok drzwi.
- Naprawdę cię przepraszam.- pojawił się obok mnie dosłownie w kilka sekund.- dzwonili do mnie z pracy.
To wszystko wyjaśnia, jest doktorem, nie mogę go trzymać, ratuje ludzi.
- Jedź.- powiedziałam wyciągając swoją torbę.- mam niedaleko do mieszkania, przejdę się . Spacer dobrze mi zrobi.
Pośpiech pośpiechem, ale nawet się nie pożegnał tylko wszedł do samochodu i z piskiem opon odjechał zostawiając mnie blisko ciemnego parku.
- Duchy, nie nawiedzajcie mnie.- mruczałam sobie pod nosem.- możemy się zaprzyjaźnić.
Nienawidzę ciemności, tym bardziej w tak podejrzanych miejscach jak to.
No i szłam sobie spokojnie, kiedy na środku drogi ujrzałam jasną postać. Już gówno w gaciach, ale nie opłacało mi się wracać, bo już byłam bliżej wyjścia.
Z każdym krokiem traciłam pewność siebie, możecie się śmiać czy nie, ale jak widzisz coś takiego to ma się niezłe schizy na łbie, tym bardziej jak jest ciemno.
- Podejdź tylko do mnie suko a nakopie ci na łeb.- ściskałam swoją torbę.- karate ćwiczyłam z bratem.
Nie ważne, że mam jedynie starszą siostrę. Nikt nie musi o tym wiedzieć.
Już miałam się cofać, już nawet zaczęłam nowe modlitwy wymyślać, żeby tylko bezpiecznie wyjść z tego pierdolonego parku.
- Co się tak skradasz?- wrzasnęła na mnie.- chcesz mnie okraść??
I to mówi?
- Nie mam nic ciekawszego do roboty o tej porze tylko okraść jakąś starą babę.- przeszłam obok niej.- lecz się pani, bo tyle tylko ci zostało.
Od razu mi lżej na sercu.
Jednak ciśnienie mi się podniosło, kiedy obok swojego bloku dostrzegłam samochód Kima i jego samego opartego o niego i stukającego coś w telefonie.
Spojrzałam na swój i miałam kilka wiadomości od tego debila, ale nawet nie mam zamiaru ich odczytywać.
Może mi zrobić loda co najwyżej.
- Wracaj dziecko do domu a nie tutaj buszujesz jak jakiś szczeniak.- dostałam w głowę od jakiegoś starszego pana.
No jeszcze mnie biją bez powodu. Co jest z tymi ludźmi.
- A ty młodzieńcze. - pokazał na Taehyunga.- mieszkasz tutaj?
-Nie pana interes.- powiedział niemiło.
I właśnie w taki sposób rozpoczął kłótnię, dzięki której udało mi się niedostrzeżoną dostać do swojego mieszkania.
- Ale co pana interesuje, czy ja tutaj stoję czy nie.- złapał go za ramiona.- jak będę chciał to nawet wyrucham pana żonę na tym parkingu.
Że co kurwa? Chyba się przesłyszałam.
- Wezwę na ciebie policję.- oburzył się stary.
- Sześćdziesiona!-krzyknęłam zmieniając głos.
Walić konfidentów.
- Mam osiemdziesiąt lat!- to było ostatnie co usłyszałam, po czym weszłam do swojego mieszkania.
Trzeba to wszystko poukładać, bo zaczyna mi to wszystko wchodzić na głowę, co wcale mi się nie podoba.
☠🤍☠🤍
Jakie macie znaki zodiaku? albo jakich najbardziej nie lubicie?
~szuginista~
CZYTASZ
Be careful ~Kim Taehyung~
Fanfictionopowieść o dwojga ludzi z wierzchu totalnie różnych, jednak w środku zmagającymi się z podobnymi problemami. Jaka jest kluczowa różnica między nimi? On ma dużo pieniędzy, za to ona specjalnie wyjechała żeby je zarobić. Jak to się potoczy? sami zobac...