Rano obudziłam się, bo było mi za gorąco. Otworzyłam moje oczy i zobaczyłam, że Liam się do mnie przytula. Nasze nogi są splecione ze sobą, a głowę ma na moim brzuchu. Jego długie ręce oplatają mnie w talii więc nie miałam szansy się wydostać. Leżałam tak i wpatrywałam się w spokojną twarz bruneta. Tak jakby z dupy jeżeli mogę to tak określić zadzwonił mój budzik przez co chłopak się obudził. naburmuszona wyłączyłam to ustrojstwo i bez słowa weszłam do łazienki. Uczesałam włosy w luźnego kłosa na bok i przebrałam piżamę na ubrania na co dzień. Czyli miedzy innymi biała bokserka, z kremowej bawełny sweterek i prze ze mnie zaprojektowane spodnie. Maja dziury, nogawki podobne trochę do rurek ale podwijane są co doskonale jest w stylu Louisa. Mi się to po prostu spodobało. Podmalowałam się jeszcze trochę i wyszłam. Zobaczyłam, że Li jeszcze śpi. Skorzystałam więc z okazji i ruszyłam na poddasze. Wyciągnęłam klucz z kieszeni swetra i otworzyłam drzwi. Uprzednio zamykając po sobie drewnianą powłokę weszłam do środka. Skończę dziś te sukienki dla El i Pezz. Muszę. Zapytałam się wcześniej dziewczyn jakie maja wymiary. Z łatwoscią mi wszystko podały z czego się cieszę. Sukienka Perrie jest wykonana z prostego, czarnego materiału i jedwabiu. Sięga ona do podłogi ale ma wycięcie na jednej z nóg. Podkreśliłam talię złotymi drobiazgami co doskonale pasuje do dziewczyny. Jest bez rękawów ale zakrywa ramiona. Dla Eleanor zrobiłam za to wieczorowa suknię w jej ulubionym kolorze, a mianowicie fiolecie. Dodałam oczywiście kilka czarnych elementów. Najbardziej podoba mi się w niej koronkowy tył. Wyglada elegancko ale z pazurem. Liczę, że się ucieszą. Chciałam zrobić butelkowa zieleń ze złotymi dodatkami ale raczej to by się jej nie spodobało. Uszyłam ją ale nie jest jeszcze dokończona. Musze załatwić sobie więcej manekinów. Usłyszałam wołanie więc po cichu wyszłam z pomieszczenia po czym udajać się do kuchni skąd słyszę dochodzące dźwięki.
- Proszę. - usiadłam przy stole, a Harry podał mi gofry z owocami i karmelem.
-Wow. Tym razem to mnie zaskoczyłeś. - powiedziałam.
-Musisz mieć dużo siły na wywiad.
- Kurde. To dzisiaj. - prawie położyłam głowę na mój śniadaniu ale w porę sobie o nim przypomniałam.
- Heh... oni przyjdą tutaj. Będą za pół godziny czy za godzinę. Jakoś tak.
- Aha. To ok. Jeszcze sobie potrenuje. Dzięki Bogu ze możecie podgrzewać tą wodę.
- Gdzie są wszyscy? - spytał.
- Liam na pewno śpi, a reszta hmmm... Zayn też śpi, Niall się pewnie pojawi za chwilę, a Louis chyba się szykuje. Tak zgaduje. - wzruszyłem ramionami. Zjadłam z Harrym śniadanie i poszłam na górę do pokoju po strój. Na szczęście dziś nie pada. W łazience założyłam strój, czapek, żeby niezmoczyć włosów i okulary do pływania. Faktycznie Liam nadal spał. Ach to śpioszek. Zeszłam na dół w szlafroku. Po chwili wskoczyłam do letniej wody wręcz idealnej do mojego treningu i zaczęłam płynąć. Kilometr zazwyczaj płynę w ponad półgodziny. Poćwiczyłam nawroty, przepłynelam około dwóch kilometrów, poćwiczyłam trochę. Ostatnią setkę zrobiłam zmiennym i gdy stanęłam przy ścianie zobaczyłam kamerzysta i jakąś babę. Wygląda na czterdzieści lat. Wyszłam z basenu i owinęłam się ręcznikiem.
- Dzień dobry. - przywitałam się. - Cassandra Wood.
- Witam. Miło mi wreszcie panią poznać. Celin Dixon. Mam przeprowadzić dziś z tobą wywiad. Nazywa się on dzień z Cassandra Wood i One Direction.
- Mogę się tylko przebrać?
Po połowie godziny byłam gotowa. Ubrałam się w te same rzeczy i tylko poprawiłam makijaż. W tym czasie chłopaki odpowiadali na pytania. Zeszłam na dół.
- Dobrze. Dziękuję chłopacy. - Liam został ze mną i usiedliśmy na kanapie. - Więc jak wam się układa?
- Jest dobrze. Czyli tak jak powinno być.
- Tak. Niedługo jedziemy do Wolverhampton na święta. Cass i jest naprawdę cudowna.
- Więc jesteście parą.
- Tak. - odparł Liam i pocałował mnie w usta.
- Na razie dziękuję ci Liam. - uscisneli sobie dłonie i brunet wyszedł.
- Opowiedz nam coś o sobie?
- Pochodzę z Bradford. Mam dziewiętnaście lat. Moim hobby jest sport, czasami fotografuję, projektuję ubrania, rysuje, pisze i śpiewam. Lubię czytać i zdecydowanie jestem za tym niz za telewizją.
- A co zaprojektowałaś?
- Te spodnie. - pokazałam na dolną garderobę.
- Naprawdę ładne.
- Uszyłam również kilka ubrań chłopakom.
- Widzę, że masz bardzo dużo zainteresowań.
- Tak. Owszem. - nagle do salonu wpadł Lou z fartuchem.
- To pieczemy to ciasto? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Dziennikarka pokazała bym poszła z Lou.
- To doskonały materiał. Niekrepuj się.
- To w czym Louis jesteś najlepszy w kuchni? - zapytała Celine.
- Podobno w pieprzeniu jestem dobry. - zrobiłam facepalma, a on dopiero po chwili zorientował się co tak naprawdę powiedział. - Wiesz co Cass ja poproszę Harry'ego o pomoc. Ja ci nie będę przeszkadzał.
- To choćmy pokażesz nam swoje królestwo. - zarządziła kobieta. Pokierowałyśmy się po schodach do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i weszłam przepuszczajac ją. Usiadła na łóżku. - Może odpowiesz nam o swojej rodzinie?
- Chłopaki są moją rodziną. Dzięki nim zaczęłam pływać. Znów.
-A co z twoimi rodzicami?
- Nieżyją. Dwa lata byłam w domu dziecka aż w końcu zostałam adoptowana.
- Kto to Bethy?
- Ciocia Zayna Malika, a moja macocha. Niestety też nie żyje. Dlatego tego mieszkam z One Direction. Dzięki nim dałam radę.
- Bardzo ich kochasz.
- Oczywiście. Gdyby nie Zayn i oni nie wiem czy bym dała sobie radę.
- A jak ci minęła trasa? Dlaczego wrociłaś do Anglii? - zadaje pytanie po pytaniu.
- Dobrze. Teskniłam za domem. Już wiem co oni muszą przeżywać. Te rozłąki. Współczuję im.
- Mamy dosyć materiału i kończy nam się czas. Musimy kończyć ale mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Jesteś zaproszona do mojego programu Poranek z Celine Dixon w Los Angeles. Jak będziesz nie zapomnij o tym.
- Dobrze. Dziękuję. Miło było Cię poznać. - wyłączyli kamery i wyszli z pokoju po czym z domu.
- I co jak tam pierwszy wywiad? - zapytał Liam, gdy siedzieliśmy przy stole jedząc pizzę.
- Dobrze. A zapomniałam wam coś powiedzieć. Dziewczyny dziś przychodzą. Zrobiłam wcześniej przekąski. Obejrzymy jakiś film, zagramy w coś i tak dalej.
- Okej. Nie mam nic przeciwko. - powiedział Harry.
- Cass musimy pogadać. Na osobności. - dodał. Wstawszy ruszyliśmy na piętro. Weszliśmy do mojego pokoju.
- No o co chodzi. - usiadłam po turecku.
- Mam list od Bethy. Mama mi go dała i chciała żebyś to przeczytała. Tylko błagam zachowaj spokój. Otwórz. - podał mi kopertę. Wyciągnęłam kartkę zgieta w pół i rozwinęłam ją.
Droga Cassie.
Zapewne, gdy to czytasz jestem już w lepszym świecie. Mam nadzieję, że radzisz sobie i jesteś silna. Wierzę w Ciebie.
Pisze do Ciebie ten list, ponieważ muszę ci coś przekazać. Twoi rodzice... żyją. Mieszkają w Ameryce w Los Angeles. Chciałam ci to powiedzieć we właściwym momencie ale niestety nie zdążyłam. Tak mi przykro. Zayn ma numer do twoich rodziców. Obiecałam im coś ale tego się musisz sama dowiedzieć.
Myślę o tobie.Kocham Cię,
Bethy.Łzy zaczęły mi płynąć. Cały czas mnie oszukiwała. Co ja mam zrobić?
- Wiem jak się teraz czujesz. - przytulił mnie. Siedział ze mną dopóki nie zasnęłam. Obudziłam się w nocy, gdy usłyszałam jak ktoś rozmawia na korytarzu. To Zayn i Liam.
- Boże. Zawaliłem na całej linii.
- Nie martw się. Ona jest silna jakoś to przyjmie. - Liam pocieszał mojego kuzyna.
- Ale oni jutro przyjeżdżają. Już lecą samolotem i będą rano.
- Zayn. Idź do Pierrie. Ja się jutro wszystkim zajmę. Nie martw się.
- Dzięki Leeyum. - usłyszałam jak przybili sztame i rozeszli się. Zapaliłam światło w mojej sypialni i szybko przebrałam się w wygodniejsze ciuchy. Usłyszałam pukanie do drzwi. Powiedziałam "prosze" i mu moim oczom pojawiły się dziewczyny.
- Pezz, El jak miło was widzieć. Mam cos dla was. - przytuliłyśmy się. Weszłam do mojej garderoby i wyjęłam uszyte przeze mnie sukienki.
- Jezu. Ty to zrobiłaś. - zarumieniłam się.
- Tak. Na metkach są wasze imiona. Przymierzcie. - wzięły sukienki i weszły do łazienki. Po chwili wyszły, a mi szczenka opadła. - wygladacie zarąbiście. Dobra, dobra. Nacieszcie się nimi. Są dla was. Jak chcecie, żebym coś poprawiła powiedzcie, A to zrobię.
- Nie trzeba.
- Są zarobiste.
- Cieszę sie ze wam sie podobają. - gadałyśmy tak do rana. One zasnely a ja ubrałam się i wyszłam z domu. Muszę pobiegać. Jest szósta rano świta więc jest dobrze. Fakt jest trochę zimno ale są się znieść. Cały czas dręczą nie pytania typu czy mam rodzeństwo? Czy rodzice mnie widzieli na koncercie? Czy im na mnie zależy? Czy są ze mnie dumni? Czy kiedyś ich zobaczę? Fakt słyszałam tą rozmowę ale nie byłam wtedy za bardzo przytomna. Gdy wróciłam. Wzięłam prysznic. Ubrałam sie. Zrobilam sniadanie w postaci kanapek, herbaty i kawy. Sama nic nie przełknelam no ale trudno. Nagle usłyszałam pukanie. O dziwo chłopacy pojawili sie w salonie juz ubrani. Ryszyłam otowrzyć drzwi. Zayn stał za mną.
- Dzień dobry. Zapraszamy do środka. - małżeństwo weszło do środka. Mieli chyba około czterdziestu lat. Kobieta jest piękna blondynka o krótko sciętych wlosach i niebieskich oczach. Natomiast facet mimo, że jest prawo łysy widać że jest brunetem. Ma piękne piwne oczy. Usiedli na kanapie, a ja za namową Zayna nalałam im kawy. Wszyscy usiedliśmy w salonie. Całe One Direction, ja i małżeństwo.
- Mogę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam przerywając ciszę miedzy nami.
- Nie będziemy owinąć w bawełnę - zaczął mężczyzna.
- Jesteśmy twoimi rodzicami. - dokończył kobieta, a mi się zrobiło słabo i zobaczyłam ciemność przed oczami.
-------------------------------
I CO JAK TAM? KTO SIE TEGO SPODZIEWAŁ? POWIEM SZCZERZE. JA NIE. Czekam na komy? Co myślicie o tej sytuacji? Jak myślicie ci się stanie? LICZĘ, że spodobał wam się rozdział. LOVE. XX.
CZYTASZ
Cute memories /L.P./
FanficUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 6 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. Jestem kuzynką Zayna Malika, a o to moja historia.