- Witaj kruszynko. - zaśmiaľm się w duchu.
- Cześć mamo. - zaakcentowałam. Przytuliła mnie.
- Tak się cieszę, że przyjechaliście. Witaj Liam. - uścisnęła go.
- Dzień dobry. - przywitał się z nią.
- Chodźcie do samochodu. Pewnie jesteście zmęczeni po podróży. - wzieliśmy walizki i ruszyliśmy za nią. Na parkingu stał nowiutkie BMV X6. Ktoś już siedział w pojeździe. To niby mój tato. Oczywiście przywitaliśmy się. Nie wiem czemu ale on wydaje mi sympatyczniejszy od mojej niby mamy. W tydzień nie da się nadrobić kilku lat. Wsiedliśmy do auta i po chwili ruszyliśmy. Jechaliśmy autostradą z widokiem na morze. Piękny widok. Okazuje się, że moi rodzice sa nadziani czy po prostu w świecie bogaci. Mieszkają w dzielnicy Bel Air. Jest tu naprawdę wspaniale ale czuję się obco. Liam widząc, że się denerwuję złapał mnie za dłoń i potarł moje kłykcie. Spojrzalam na niego, a on sie jedynie uśmiechnął. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Dwupiętrowy biały dom z brązowym dachem, wielkimi oknami robi wrażenie. Wjechaliśmy na podjazd. Podwórko jest ogromne. Żywopłot, staw, krzaki róż, drzewa, ścięta trawa, kwiaty, basen. To jest marzenie ale to nie moje klimatu. Zdecydowanie wole Londyn niż LA. Weszliśmy do wielkiego domu. Piaskowiec, białe płytki, ogółem biel z dodatkiem czerni lub brązu. Dziwne połączenie ale pasuje do bogatego wystroju. Na ścianach wiszą obrazy na stołach i komodach stoją jakieś wazony z kwiatkami lub bez. To wszytko wygląda jak muzeum. Liam wziął nasze walizki i wprowadził je do domu.
- Olga pokaże wam pokój. Jak będziecie gotowi to przyjdźcie do salonu. Będziemy na was czekać. - wytĺumaczyła ma... kobieta. Ładna szatynka poprowadziła nas przez pół domu czy pałacu do naszego pokoju. Jest trochę przy kości ale twarz ma naprawdę ładną.
- Jak byście coś chcieli to zawołajcie mnie. Jestem Olga.
- Miło poznać. Cassie. - podałam jej dłoń. - A to jest Liam mój chłopak. - wskazałam na bruneta.
- Jakby co to będę w kuchni. - zaś miała się i wyszła z pokoju zamykając uprzednio drzwi. Rzuciłam się na łóżko i zakryłam twarz dłońmi. Poczułam jak obok mnie ugina się materac.
- Co się stało aniele? - usłyszałam jego głos. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie przytulając. Słone łzy spłynęły po moich policzkach.
- Co teraz będzie? Mam tego dość. To wszystko mnie wykańcza. Dziękuję ci, że jesteś przy mnie. - przytulił mnie mocniej.
- Choć. Rozpakukemy się, weźmiemy prysznic i zejdziemy na dół. Hmmm... Co ty na to? - kiwnelam głową na znak, że się zgadzam. Wstałam i podeszłam do mojej walizki. Rzopielam ja i wyjęłam kilka ubrań i parę par butów. Poukładałam wszystko w szafie. Zabrawszy kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki. - Mogę z tobą? - uśmiechnęłam się. Zapiszczałam, gdy podniósł mnie i wziął mnie w stylu panny młodej. Tak weszliśmy do łazienki całej w bieli. Dosłownie. Postawił mnie delikatnie na ziemi i ściągnął moja koszulkę i przy okazji stanik. Nie pozostałym mu dłużna i ściągnęła mu koszulkę i spodnie. Po naszym wspólnym rozebraniu weszliśmy oboje pod prysznic. Jest duży więc z łatwością się zmieściliśmy. Nalałam trochę jego szamponu na dłoń i rękami zaczęłam myć jego ciało. On zrobił podobnie. Nie obyło się bez śmiechu i kilku pocałunków ale wreszcie wyszliśmy. Li wyszedł pierwszy ja natomiast zostałam by się ucząca i pomalować. Owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć włosy. Gdy były już suche rozczesalam je i zrobiłam lekki makijaż w postaci kreski nad okiem, tuszu do rzęs, pudru i różowego błyszczyka. Prawie gotowa, bo miałam na sobie nadal ręcznik weszłam do mojego pokoju i od razu podeszłam do szafy. Mój chłopak leżał na łóżku w bokserkach i spodniach luźno zawieszonych na biodrach i przyglądał się mi.
- Którą założyć? - pokazałam jedną czarną na grubych ramiączkach z kwiatami do kolana i białą ze złotym paskiem w talii sięgającej przed kolano.
- We wszystkim wyglądasz pięknie. - wyszczerzył się.
- Ugh... Nie pomagasz. - westchnęłam.
- Ta biała. - powiedział zrezygnowany. Z szuflady wyciągnęłam białą bieliznę z koronką i bez wstydu czy zażenowania włożyłam ją. Gdy się odwróciła zobaczyłam, że Liam płytko oddycha i ma trochę rozchylone usta. Nie brakuje również jego podniecenia widocznego w jego spodniach.
- Co?
- Jesteś tak kurewsko gorąca. - zarumieniłam się.
- Dobra, dobra. Potem coś z tym zrobimy. - puściła mu oczko. - ale teraz załóż koszule. - wstał i wybrał białą bluzkę z granatowymi rekawami trzy czwarte. - Idealnie.
- Wiesz co może jednak ta. - pokazał wieszak z białą koszula.
- Jak chcesz to ok ale wole tą. - wziełam zielono - białą koszulę w kratę. Uśmiechnął się i zdjemujac koszulkę i wkładając koszule.
- I jak? - pocałowałam go.
- Bosko. - wiziął mnie za rękę i razem zeszliśmy na dół.
- O już jesteście. Choćmy do jadalni. Olga i Kristen pewnie przygotowały coś pysznego. Z resztą tak jak zwykle. - zachwycała się kobieta, a mężczyzna kiwnał tylko głową. Weszliśmy do wielkiej jadalni o czerwonej barwie i ciemnej podłodze podobnej do wielkiego ośmioosobowego stołu. To pomieszczenie się rozbiło od wystroju domu, bo jako jedyne nie jest w bieli czy w piaskowcu. No może oprócz mojej i Liama sypialni. Stół zdobił czarny obrus ze złotą nitką, a na nim były cztery przykrycia i sałatki różnego rodzaju. Od owocowych do warzywnych po przez słodko-kwaśne. Usiedliśmy. Ja z brunetem po jednej stronie, a rodzice po drugiej. Olga po chwili przyniosła jakąś zupę. Grzybową. Mm mm... moja ulubiona. Zjedliśmy w ciszy. Potem na stole pojawił się kurczak z pomarańczą i grzanki z warzywami i serem ala fiore. Naprawdę bardzo pyszne. Po zjedzeniu zabrano nam talerze i zaczeliśmy rozmawiać.
- Doceniamy to, że tu przyjechaliście. - odezwał się mężczyzna.
- Cassandra to wszystko to przypadek, że mieszkałaś w Anglii i... - Nie chcę waszych tłumaczeń jak na razie. Chce was poznać bliżej. Tylko tyle. - wytłumaczyłam i odeszłam od stołu. Wróciłam do pokoju i opadłam na łóżko. Wiem to jest bezsensu. Wszystko.
- Cassie. - To nie Liam. To mężczyzna. Podniosłam się przecietajac twarz dłońmi i spojrzałam na niego. Usiadł obok mnie. - Wiem, że nie masz ochoty słuchać naszych wyjaśnień ale musisz. My Cię nie oddaliśmy to tylko przypadek. Zamieniono nam dzieci. Ty jesteś nasza córka. Podczas kąpieli zamieniono wam plakietki. Dopiero po kilku miesiącach, gdy tamto dziecko zachorowała i miało jakiś gen, którego nie mieliśmy i z badań DNA wyszło, że to nie jest nasza córka.
- To jak mnie odnaleźliście? - S pytałam wpatrując się w moje stopy.
- Wtedy kiedy odkryliśmy prawdę powiedziałem Welchowi o wszystkim. Powiedział, że odnalazł Cię w Anglii. Skontaktowaliśmy sie z kim trzeba i okazało się ze on ma rację. Potem kiedy twoi "rodzice" - zaakcentował - mieli wypadek i potem kiedy trafiłaś do Bethy zadzwonilismy do niej. Powiedziała nam co i jak i doszlismy do wniosku, ze będzie lepiej kiedy zostaniesz w Bradford. Podjeliśmy decyzje, że lepiej będzie kiedy będziesz dorosła zdecydujesz co chcesz. Nie martw się mamą. Jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze możesz liczyć na moją pomoc lub wsparcie. - skończył, a ja bo przytuliłam.
- Dziękuję. O to właśnie mi chodziło.
- Jeśli ten Liam skrzywdzi Cię to nie ręczę za siebie. - zaśmialiśmy się. - Idziesz na dół. Mamy coś dla Ciebie. - powiedział, a ja kiwnelam tylko głową na zgodę. W salonie siedział mój chłopak z kobietą. Gdy weszliśmy przestali rozmawiać i spojrzeli na nas. Ja usiadłam obok bruneta, a tato obok niej. - No więc zaczął - tato. - Mamy coś dla was. - spojrzał na blondynkę, a ona tylko kiwnęła. Z tylnej kieszeni spodni tato wyjął kopertę i podał ja nam.
- Otwórz. - powiedziałam do Li, a on chwycił ją i rozerwał. Na stół wyleciała jakąś karteczka i klucze. Na kartce widniał adres, a klucze zgaduje, że są do mieszkania czy coś.
Spojrzeliśmy na nich, a oni się szczerzyli.
- O co chodzi? - zapytałam ździwiona.
- To klucze do waszego nowego mieszkania w Londynie, a ten drugi jest do domu w Los Angles.
- To za dużo.
- Ależ nie. Kochanie weź je. To dla was. Jak będziecie chcieli to się wprowadzicie. Nie ma pośpiechu. Nie łam nam serc. - powiedziała mama. Muszę tak zacząć na nią mówić.
- Dobrze. Dziękujemy. - powiedzieliśmy razem po chwili wybuchając śmiechem. Miło spędziliśmy wieczór rozmawiać i pijąc wino. W końcu kiedy opuszczałam salon z moim chłopakiem mój tato go zawołał.
- Liam! Możemy porozmawiać?
- Tak, proszę pana. Idź do pokoju. Ja zaraz przyjdę.
- Choć Cassie. - powiedziała moja... mama. Ruszyłam z nią do mojej sypialni. - Możemy porozmawiać?
- Tak. - usiadłyśmy na łóżku.
- Dziękuję ci, że przyjechałaś. Chciałabym spędzić z tobą trochę czasu, zachować się tak jak na mamę na stało. Wiem, że nie da się nadrobić kilkunastu lat w zaledwie sześć dni ale...
- Dziękuję. To najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam i nie myślałam, że je usłyszę. - przytuliłyśmy się.
- To co idziemy jutro na zakupy?
- Dobrze.
- To ja idę. Dobranoc Cass.
- Dobranoc, mamo. - powiedziałam, a ona zniknęła za drzwiami. Przebrałam sie w piżame i położyłam na łóżku. Jestem padnieta. Liam przyszedł kilka minut później. Nic nie mówiąc położył się obok mnie nadal w swoich ciuchach. Zasnęłam przytulając się do niego.------------------------------
HEY. TEN ROZDZIAŁ BRZYDKO MOWIAC WEDLUG MNIE JEST DO DUPY. CZEKAMNNA WASZE OPINIE. LOVE. XX.
PS: ŻYCZCIE MI POWIDZENIA NA MATMIE. JAK DAM RADE TO OPUBLKKUJE NASTEPNY ROZDZIAŁ W TYGODNIU.
KOCHAM WAS ZA KOMY I ZA VOTES I KOMPLETNIE NIE WIEM KOMU MAM DEDYKOWAC DANY ROZDZIAŁ. PIERWSZA OSOBA KTORA DA VOTES LUB KOM DOSTABIE DEDYKACJĘ.
KOCHAM WAS. LOVE. XX
![](https://img.wattpad.com/cover/34192635-288-k783329.jpg)
CZYTASZ
Cute memories /L.P./
FanfictionUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 6 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. Jestem kuzynką Zayna Malika, a o to moja historia.