Liam od kilku dni nawija ciągle na temat dziecka, gdy jestem z nim sam na sam. Chyba włączył mu się ten instynkt ojcowski. Tak szczerze to trochę pojebane. Chce mieć dzieci ale jeszcze nie teraz. To wielka odpowiedzialność, a ja nie jestem na to gotowa. Sylwestra spędziliśmy w Londynie. Chłopaki zorganizowali imprezę, a może wam to opowiem, bo inaczej się nie wczujecie w mój klimat.
Po wyczerpujących zakupach z dziewczynami wróciłyśmy do domu. Impreza zaczyna się o dziewiętnastej, a jest piętnasta. Kurde. Jest piętnasta. Trzeba się pośpieszyć. Wykapałyśmy się w łazienkach chłopaków i spotakłyśmy u mnie w pokoju. Na początku paznokcie. Eleanor zrobiła mi białe z dodatkiem diamencików. Perrie miała czarne, a El biało czarne z nutkami. Potem włosy. Zrobiłam fale, podobnie jak moje przyjaciółki które kaskadami układały mi się na ramionach. Makijażem zajęła się Perrie. No nie powiem ale ma w tym wyprawę. Blady odcień Błaszczyka doskonale współgra z podkreślonymi oczami czernią. Sukienka ma białą górę, a dół czarny. Jest ozdobiona paskami z dodatkiem srebrnej nitki. Założyłam moje zabudowane szpilki ze zamszu całe czarne i oczywiście bransoletkę od Liama. Popsukałam się perfumami i gotowa pomogła dziewczynom. El kupiła śliwkową sukienkę z dodatkiem czerni i z odkrytymi plecami, a Perrie całą czarną z rękawami trzy czwarte z koronki.
- Wyglądamy zajebiście. - zapiszczałyśmy i przybiłyśmy sobie piątki. Wiem wiem świruski z nas. Na zegarku widnieje osiemnasta dwadzieścia siedem, a z dołu wołają nas chłopacy. Zabrawszy kurtki ruszyłyśmy na dół. Miny chłopaków były bezcenne. Gdy już się otrzasneli wsiedliśmy w osiem osób do vana i pojechaliśmy na imprezę. Po pół godzinie byliśmy na miejscu. Wszystko działo się na ostatnim piętrze wieżowca, a o północy mieliśmy wyjść na wielki taras z którego widać pół Londynu. Impreza trwała w najlepsze. Chłopaki zadbali o alkohol i muzykę. Dj ustąpił miejsca Zaynowi i tak mój kuzyn zabawiał ponad tysiąc osób. Do naszego stolika podszedł Ed Sheeran ze swoją dziewczyną.
- Hej Ed. Dawno się nie widzieliśmy. - Niall przybył z rudowłosym tak zwaną sztame. Podobnie postapiła reszta. Po chwili zauważyłam, że Louis gdzieś zniknął z El i Pezz. Nagle usłyszałam głos Mulata przez głośnik.
- Ludzie jestem Zayn, a to jest Louis. Liczę, że się wspaniale bawicie, a teraz muzaa. - chłopaki stali za konsolą, ich dziewczyny tańczyły na podeście.
- Widzę, że chłopaki zabawiają ludzi. A no właśnie to jest moja dziewczyna Marina. - Ed przedstawił nam śliczną dlugonogą brunetkę o piwnych oczach. Przysiedli sie do nas i tak razem piliśmy. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Harry ukrywał przed nami swój związek z Carą. Jest modelką, a jej znak rozpoznawczy to brwi. Polubiłam ją i coś czuję, że się zaprzykaźnimy jeżeli nie skrzywdzi mojego przyjaciela. Po jakieś pół godzinie Liam pociągnął mnie na parkiet. Znaleźliśmy wolny skrawek dla siebie i zaczęliśmy wywiajac naszymi ciałami będąc blisko siebie. Boże ale on jest gorący. Marzę teraz jedynie o nim i o jego ciele. Nagim. I K naszym tańcu w łóżku.
- Cassie o czym ty myślisz! - odezwała się moja podświadomość. Chyba ten alkohol dodaje mi odwagi. No ba, że tak. Ocierałam sie o jego krocze moim tyłkiem trzymajac rece na jego szyi. Słyszałam to jego mruczenie i czułam, że jest podniecony. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że zostało dwadzieścia minut do północy. Po dość dzikim i gorącym i zarazem namiętnym tańcu wróciliśmy do stolika. Harry wcisnął mi w dłoń kolejnego drinka.
- Choć już na taras. - szepnął mi do ucha Liam. Podniosłam się i tym samym dałam mu znać, że możemy iść. Wzięłam kurtkę do rąk. Zdziwiło mnie jego zachowanie, ponieważ mamy iść na taras, a tymczasem kierujemy się w inną stronę.
- Liam. Gdzie ty mnie ciągniesz? - stanęliśmy na przeciw windy.
- Niespodzianka. Choć. - pociągnął mnie do ruchomego pomieszczenia. Wjechaliśmy na dach. To co zobaczyłam kompletnie mnie zaskoczyło. Na środku leżał wielki koc, a wokoło poustawiane były świeczki. Zobaczyłam butelke szampana i szklane kieliszki. Przeszliśmy bliżej. Słyszałam odliczanie.
- Dziesięć, dziewięć, osiem, siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa, jeden. - petardy wystrzeliły w skazane ciemnością niebo. Mój chłopak złapał mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Życzę ci, żeby ten rok był lepszy od poprzedniego, żebyś spełniła marzenia i żeby nasz związek przetrwał do końca życia i świata. Kocham cię. - wbił sie w moje usta. Po chwili przerwałam, żeby dodać swoje trzy grosze.
- Niech ten rok będzie o wiele lepszy, życzę ci sukcesów w karierze i spełnia marzeń. Kocham cię. Wierzę, że jesteś tym jedynym. - nasze usta znów uległy połączeniu. Chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o wejście, które niemal natychmiast otrzymał. Dzięki niemu czuję się bezpieczna, szczęśliwa i Bóg wie jeszcze jak. Na dachu poogladalismy jeszcze fajerwerki, wypiliśmy szampana i wróciliśmy na imprezę. Złożyłam wszystkim życzenia oprócz Zayna, bo nie mogłam go znaleźć. W końcu zauważyłam co przy barze z Perrie siedząca na jego kolanach. Gdy podeszłam złożyłam jej życzenia i stanęłam na przeciwko Zayna.
- Och. Ty mój kochany kuzynie. Życie ci lepszego roku, wspaniałego ślubu z Perrie, spełnienia marzeń i czego tam jeszcze chcesz, a no i oczywiście sukcesów w karierze. Dziękuję ci Zayn. Za wszystko. - przytuliłam go.
- Nie ma za co mała. Tobie życzę również lepszego roku, dziecka i wspaniałego związku z Liamem oraz spełnienia marzeń. Dzięki tobie jest weselej. Pamiętaj. Masz mnie i chłopaków i Liama i nie masz się co martwić. Liczę, że życie ci się ułoży. Nie przejmuj się rodzicami. Nom niby rodzicami. Kocham cię kuzyneczko. - przytulił mnie mocno. - Dobra idę robić za Dj-a.
- Powodzenia. - wróciłam z powrotem do loży.
- Liam czeka na Ciebie na dole. - powiedział Lou, a ja ruszyłam tam gdzie mi wskazał. Usiadłam na krześle i patrzyłam na ludzi. W pewnym momencie usłyszałam najpiękniejszą piosenkę na świecie.
- To dla Ciebie aniele. - usłyszałam jego głos z głośników. Ludzie utworzyli mały korytarz i po dwóch minutach zobaczyłam Liama idącego w moją stronę. Po chwili podszedł do mnie i chwycił mnie za dłoń. Gdy wstałam z krzesełka barowego obkrecił mnie do okoła.
- Bo dla mnie jesteś perfekcyjna i kocham w tobie te wszystkie małe rzeczy. - zakończył piosenkę i pocałował mnie mocno w usta. Łzy leciały po moich policzkach. Otarł je dłonią. - Kocham cię. - powiedział. Krótko po kilku sekundach znów z głośników płynęła energiczna muzyka. Nasza paczka bawiła się tak do białego rana i w końcu wróciliśmy całkowicie pijani do domu.
- Hej. Kochanie? - o dwróciłam głowę w stronę mojego chłopaka.
- Hmm. Co?
- Zamyśliłaś się. Łżesz tak od godziny. O czym myślisz?
- Nad nami. Nigdy nie zapomnę tego co zrobiłeś na imprezie to było wspaniałe i nadal jest. - on leżał, a ja usiadłam na nim okrakiem.
- Cieszę się, że tobie się spodobała niespodzianką i chętnie zostałbym w takiej pozycji, a nawet porobił coś z tobą - chwycił za rąbek mojej koszulki. - ale mamy samolot za dwie godziny do Los Angeles.
- Błagam nie przypominaj mi. Nie mam ochoty jechać do moich rodziców. To jakaś masakra. Cieszę się, że jesteś ze mną. - uśmiechnęłam się.
- Zawsze z tobą będę. - podniósł si do pozycji siedzącej i cmoknal mnie w usta. - To co jedziemy?
- Jak musimy.
- To tylko tydzień. Będę z tobą.
- Kocham cię.
- Ja Ciebie mocniej. - zaśmiałam się.
- Co się tak śmiejesz?
- Bo przypomniało mi się, że na imprezie dziewczyny patrzyły się na tyłek Nialla jak by był maszyną do rozdziewiczania. - oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Dobra. Choć. - wstał i pociągnął mnie za sobą. - Ej my wyjeżdżamy.
- Pamiętaj Cass jakby co to dzwoń do nas. - Liam dziwnie popatrzył na chłopaków.
- Pamiętam. - przytuliłam każdego z nich i pocałowałam w policzek. Założyłam skórzaną kurtkę i moje równi czarne koturny. - Pa. Do zobaczenia za tydzień.
- Pa. - wyszliśmy i razem z Li wsiadłam do samochodu. Chłopaki zapakowali nasze walizki do bagażnika i ruszyliśmy. Machali nam do póki nie zniknelismy im z punktu widzenia. Jechaliśmy w ciszy słuchając radia. Po pół godzinie wreszcie dojechaliśmy na Heathrow. Wzięliśmy nasze bagaże i udaliśmy się do hali odlotów. Jak zwykle trzeba przejść przez bramki. Po wszystkim udaliśmy się do samolotu. Li załatwił pierwszą klasę. Dakine to nawet ekonowmuczna może być. Teraz czeka nas dziewięć godzin lotu. Po starcie rozsiadłam się wygodnie w moim fotelu i chwyciłam książkę, którą zabrałam. Zayn mówił, że zajmie się Śnieżynką więc się o nic nie martwię. No może oprócz spotkania z rodzicami. Przeczytałam pierwszy wers
Dziewczyna szła przez świat całkiem zagubiona...
Obudziło mnie lekkie trzęsienie.
- Coś się stało? - spytałam ziewajac.
- Jesteś głodna?
- Trochę. - Li podał mi jedną z kanapek, które zrobił nam Hazz. On to na kucharza lub na szefa kuchni powinni iść. Chyba już o tym wspominałam ale nie pamiętam za bardzo. Zjadłam jedną, wypiłam szklankę wody i znów położyłam się spać. Tym razem zamiast się się odwrócić plecami do chłopaka przytuliłam się do niego. Cieszę się, że ze mną leci. Jest dł mnie wielkim oparciem.
Obudziłam się dopiero, gdy wylądowaliśmy w gorącym Los Angeles. Wysiedliśmy z metalowego ptaka i ruszyliśmy po nasze walizki. Gdy je wzięliśmy ruszyliśmy do głównej hali. Zobaczyłam tam wilki napis NASZA CÓRECZKA i od razu rozpoznałam moja niby mamę. Pora zacząć tą szopkę.---------------------------------
HELLO. CO TAM U WAS? PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY I ZA TO ZE TAK PÓŹNO FO WSTAWIAM ALE NIE MIALAM CZASU I MAM PROBLEMY Z INTERNETEM. CO MTSLICIE O TYM ROZDZIALE?? CZEKAM NA WASZE OPINIE.; )
LOVE. XX.
CZYTASZ
Cute memories /L.P./
FanfictionUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 6 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. Jestem kuzynką Zayna Malika, a o to moja historia.