Dedykowany Kasi Solarz
- Odwiedźcie nas jeszcze. - powiedziała Karen przytulając mnie.
- Odwiedzimy. Naprawdę dziękuję za zaproszenie. To najwspanialsze święta w moim życiu. Zawsze spedzałam je z moją ciocią we dwójkę. Skończyło się to. Dobrze. Naprawdę dziękuję. Mamo. - dodałam ostatnie słowo i już lał się nam wodospad łez.
- Szczęśliwej podróży. - przytuliłam Geoffa.
- Dziękujemy wam za wszystko. Pa mamo, pa tato. - Liam pożegnał się z rodzicami i ze Śnieżynką wsiedliśmy do auta. Jutro już sylwester i wielkie zakupy moje u dziewczyn.
- Liam. Dziękuję ci. To zdecydowanie najlepsze święta w moim życiu. Kocham cię. - pocałowałem go w policzek.
- Nie ma za co aniele. Jesteś dla mnie ważna. Nigdy nie złamał bym ci serca bez powodu. - wzrok nadal wbity miał w drogę. Pogoda no jak to pogoda. Jest ślisko i pada śnieg. Na bank w Londynie będzie padać deszcz i nie będzie śladu białego puchu. Z tylnego siedzenia chwyciłam koc i poduszkę. Zdjęłam moje emu i usiadłam po turecku przykrywajac się kocem przy okazji kładąc pieska na moich skrzyżowanych nogach.
- Liam?
- Hmm...
- Jak myślisz? Jak zareagują na psa w domu?
- Normalnie. Pokochają ją. - uśmiechnął się. - Ja ja pokochałam kiedy pierwszy raz na nią spojrzałem. - Biała kuleczka zapiszczała radośnie merdając ogonkiem. - Droga trochę nam się wydłuży. Jest cholernie ślisko. Jak chcesz to się prześpij.
- Dobrze. - ziewnęłam i ruszyłam do krainy Morfeusza. Obudziłam się przez Śnieżke, która wierciła sie na moich nogach. - Za ile dojedziemy? - spytałam.
- Za godzinę. - powiedział. - Głodna?
- Trochę. - przyznałam.
- Moja mama dała nam jakieś sałatki i kanapki. Są na tylnym siedzeniu. Zostaw trochę bigosu dla Nialla. - zaśmialiśmy się oboje.
- Na pewno zostawię. Z tylnego siedzenia chwyciłam reklamówkę i rozwiązałam ją. Z pierwszego lepszego pudełka wyjęłam kolorowe kanapeczki. Żytni chleb ze sałatą, szynką, serem, ogórkiem, pomidorem, rzodkiewką, papryką i szczypiorkiem. Podałam jedną Liamowi, a drugą wzięłam dla siebie. - Twoja mama jest wspaniała. Kocham ją. To jest pyszne.
- Jak wrócimy zrobię ci coś dobrego. Naprawdę. - zapewnił mnie.
- Okej. Jak chcesz. Ale wiesz, że ciężko mnie zadowolić?
- Nie wątpię. Przez Ciebie spałem prawie do południa.
- Liam! Pieprzowy zoboczeniec z ciebie.
- Ale twój.
- Tak. Akurat to wiem. - zjadłam jeszcze dwie kanapki, wafelka i po jakieś pół godzinie zajechaliśmy pod dom na podjazd. Jak poparzona wyskoczyła z samochodu widząc, że auto Zayna stoi przed domem. Drzwi były otwarte więc nie zdjejmując butów wybiegłam do salonu i rzuciłam się na Zayna w wyniku czego wylądowaliśmy na ziemi.
- Kurde Cass przytyłaś. - zaśmiał się, A ja nie wiem czy na serio mam wziąść te słowa czy w żarcie.
- Teskniłam. - wstaliśmy i usiedliśmy na kanapie. Przytuliłam go i kilka łez mi wpłynęło z oczu.
- Hej. Dlaczego płaczesz?
- Bo jesteś jedyną moją rodziną i jesteś jak mój brat. Dziękuję. - starał moje łzy.
- Zawsze będę przy tobie. - siedzieliśmy tak rozmawiając kilka minut, a Li z pomocą reszty chłopaków wniósł walizki.
- A z nami to się już nie przywitasz. Hmm... co?? - zwróciłam uwagę na Nialla, Louisa i Harry'ego. Momentalnie podbiegłam do nich i mocno wyściakałam. Byli trochę zaskoczeni szczeniaczkiem ale cieszą się nowym zwierzakiem.
***
Godzinę później Harry zrobił obiad z pomocą Liama, A ja tymczasem grałam z resztą na XBOX-sie trzysta sześćdziesiąt. Zawołali nas. Po chwili wszyscy usiedliśmy przy stole, a na obiad wylądowała domowa pizza. Chciałam już wziąść kawałek ale przypomniały mi się słowa Zayna i fakt, że ostatnio rzeczywiście trochę dużo jadłam.
-Cass, czemu nie jesz? - zapytał mnie Louis.
- Zjadłam wcześniej dwie kanapki i wafelka. Nie jestem głodna.
- Ale to było jakieś dwie godziny temu, a po za tym były małe. - odrzucił swoje trzy grosze mój chłopak.
- Mówię wam, że nie jestem głodna. Przepraszam ale idę do mojego pokoju. - ledwo pokonała mój wybuch. Szybkim i zdecydowanym krokiem ruszyłam do mojej pracowni na poddaszu po drodze zabierając torebkę. Odkluczyłam drzwi i po chwili cicho je zamknęłam. Usiadłam na krześle i otworzyłam mój notes. Hmm... mam pomysł. Li ostatnio narzekał na swoje spodnie. Wzięłam materiał do rąk, który nada się na czarne jeansy i wzięłam się do roboty. Po dwóch godzinach miałam ogólny zarys na manekinie. Zrobiłam kilka dodatkowych kieszeni i zostało mi tylko zeszyć je. Nie mam pojęcia ile siedziałam w mojej tak zwanej pracowni ale chyba długo. Dopiero po dwudziestej wyszłam z niej z gotowymi ubraniami. W mojej sypialni włożyłam je do szafy i ruszyłam do łazienki. Wzięłam odświeżający prysznic, ubrałam piżame i wróciłam do mojego pokoju. Poczułam woń ciepłej herbaty mojej ulubionej i tostów ze serem i szynką. Zaburczało mi w brzuchu. Głodna jestem ale nie tkne tego. Jeszcze bardziej przytyje. Odniosłam jedzenie unikając po drodze chłopaków i biegiem wróciłam do siebie. Zgasiłam światło i chwyciwszy telefon włączyłam Twittera. Zostałam oznaczona w jakimś zdjęciu. Niall zrobił fotkę mnie i Zaynowi jak się przytulamy i napisał:
@Cassw i @zaynmalik1d to takie piękne, że płakać się chcę. Ryczę
Dodałam tweeta do ulubionych i weszłam na wattpada. Zaczęłam czytać jakąś historyjkę i tak do czwartej nad ranem. Spałam tak chyba do trzynastej. Gdy się obudziłam założyłam luźne dresy i zeszłam na dół do kuchni. Zrobiłam sobie herbaty i do kuchni wszedł Luech.
- Hej. Robię sobie naleśniki. Chcesz też?
- Nie. Ja idę do siebie. Nie jestem głodna. - upiłam łyka gorącej cieczy i ruszyłam do mojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam bluzkę z krótkim rekawkiem i czarne, krótkie spodenki. U brałam na siebie rzeczy, związałam włosy w kucyka o zaczęłam się najpierw rozciągać, a potem wykonywać trudniejsze ćwiczenia. I tak przez dwie godziny. Dziś basen chyba jest czynny. Nie wiem. Weszłam na moim Black Berry na Internet i sprawdziłam. Czynny do dwudziestej. Nie myslac długo spakowalam strój, ręcznik, klapki i okulary. Umyłam się pod prysznicem, rozebrałam w czyste rzeczy i zabierając torbę wyszłam z pokoju. Na dole założyłam kurtkę i moje emu.
- Hej. Gdzie idziesz? - zatrzymał mnie Niall.
- Na basen. Chcesz iść ze mną?
- Jasne. Czekaj. Będę za chwilę. - pobiegł do swojego pokoju i po minucie czy dwóch wrócił z torbą na ramieniu. - Idziemy. - wyszliśmy z domu i wisiedliśmy do jego Land Rovera. Powiedziałam mu co i jak i jakoś dojechaliśmy na miejsce. Zapłaciliśmy za bilety i rozeszliśmy do szatni.
- Cassie? - uniosłam głowę i zobaczyłam Eleanor i Danielle.
- Cześć wam. Co tu robicie? - chciałam być miła dla Peazer mimo tego co zrobiła.
- Przyszłyśmy do sauny i trochę popływać a ty? Jesteś tu sama? - zapytała El.
- Trochę popływać. Niall się ze mną wybrał. To co jutro na zakupy? - uśmiechnęłam się szelmowko. Ona wie o co mi chodzi.
- No jasne.
- Zdzwonimy się. Ja tymczasem Ude znaleźć Niallera. - włożyłam wszystko do szafki, zdjęłam ubrania i założyłam strój do pływania. Wzięłam ręcznik, okulary do pływania i wyszłam na główną halę. Powiesiłam ręcznik na haku, a sama stanęłam na brzegu. Nagle ktoś mnie popchnął w wyniku czego wylądowałam w zimnej wodzie. Gdy się wynurzyłam zobaczyłam śmiejacego się Irlandczyka.
- Pożałujesz tego. - warknęłam. Założyłam okulary i zaczęłam płynąć motylem. Potem kraul, klasyk i grzbiet. Tak zrobiłam około półtorej kilometra. Zrobiłabym więcej ale przypłynął Niall.
- Przepraszam. - spojrzałam na niego.
- No dobra. Co chcesz?
- Choć do Nandos. Głodny jestem.
- Dobra. Jak chcesz. To choć. - po wyjściu z basenu rozeszliśmy się do szatni. Szybko ubrałam się i wyszłam z szatni zabierając moje rzeczy. Niall już czekał na mnie ławce. Położyłam torbę obok niego i podeszłam pod suszarkę. Rozwiązałam włosy z gumki i wysuszyłam je.Pół godziny później dojechaliśmy pod Nandos - ulubioną knajpkę Nialla. Blondyn szybkim i pewnym krokiem wszedł do budynku nawet nie patrząc na mnie. Usiedliśmy po chwili przy jednym z wielu stolików w kącie przy oknie.
- Co chcesz?
- Nic. Nie jestem głodna.
- Wiem, że kłamiesz. - o Kurde. - widać to po tobie Cass.
- To sałatkę mi jakąś zamów. - westchnęłam opadając na oparcie krzesła. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Liam. Odebrałam.
- Gdzie jesteś skarbie? Nie ma Cię w domu i się martwię. - wyjaśnił powód dzwonienia do mnie.
- Na mieście z Niallem. Będziemy za jakąś godzinę. Nie wiem. - kolejny raz dziś westchnęłam.
- Dobra. Czekam niecierpliwie. Pa.
- Pa. - rozłączyłam się.
- Co chciał Liam?
- Podpaski.
- Co?
- Jest ostatnio jakiś zmienny. Nie wiem o co chodzi.
- Aha. - kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie. Dostałam sałatkę Cezar z grzankami, a Niall fast food w postaci frytek z chili i kurczaka. - Smacznego.
- Dzięki. Wzajemnie. - z trudem jadłam przyniesione mi danie. Zjadłam całe. Niall skończył zaraz po mnie i zapłaciwszy wyszliśmy z lokalu. Samochodem dojechaliśmy do domu w ciągu piętnastu minut. Gdy weszłam do środka od razu pokierowałam sie do mojego pokoju. W łazience zostawiłam moje rzeczy i wrociwszy położyłam się na łóżku. Do pokoju po kilku minutach wszedł Liam i położył się obok mnie. Objął w talii i zaczął całować linię szczęki kasajac ja i tak samo postąpił z szyją. Czułam jak zasysa skórę na kbojczykach w wyniku czego powstała malinka.
- Liam. - zajęczałam.
- Hmm...
- Nie dziś. Jestem zmęczona. - odezwał usta od mojej szyi i położył głowę na moim brzuchu. Cały czas patrzył na moją twarz uśmiechając się. Palcami bawiłam się jego włosami nie ukrywając naszego kontaktu wzrokowego.
- Jesteś idealna. Kocha...
- Nie. Jestem gruba.
- Przestań. Kocham twoje ciało. Malinowe usta, idealne oczy, te twoje zmarszczki wokół twoich magicznych oczu kiedy się usmiechasz, piersi, brzuch, nogi, melodyjny głos. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Zarumieniłam się. - Cass?
- Tak. Tak mam na imię. - zaśmiałam się, a brunet ze mną.
- Chciałabyś mieć ze mną dziecko?----------------------------
HEY. NO I WRESZCIE NAPISANY. TROCHĘ GO CHYBA SKNOCIŁAM. NIE WIEM SAMI TO OCEŃCIE. CZEKAM NA WASZE OPINIE W FORMIE KOMÓW. LOVE. XX.
CZYTASZ
Cute memories /L.P./
FanfictionUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 6 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. Jestem kuzynką Zayna Malika, a o to moja historia.