- Hej. Jak się czujesz? - spytała Ruth - siostra Liama.
- Lepiej. - kichnęłam i pociągnelam nosem. - Gdzie jest Leeyum?
- Pojechał do apteki. Będzie za jakiś kwadrans. - położyła rękę na moim czole. - Dobrze, że gorączka ci spada. Masz. - podała mi herbatę. - Za chwilę wrócę. Położyłam się z powrotem na łóżku. Głową nie miłosiernie pulsuje mi, a go tego katar i bolące gardło. Dzięki skarbie za przeziębienie. Po chwili zasnęłam ale moja drzemka nie trwała długo.
- Hej. Skarbie jak się czujesz? - obruciłam się twarzą do mojego chłopaka.
- Nie najgorzej. Jest lepiej niż wcześniej. Kiedy mamy iść do twojej rodziny? - spytałam siadając i opierając się o zagłówek.
- Dzisiaj ale my zostaniemy w domu. Nie chce, żeby coś się stało tobie.
- Li jest dopiero jedenasta przed południem. Czuję się lepiej. Wezmę jeszcze jakieś tabletki i możemy wieczorem iść. Wychodzimy dopiero o dwudziestej i na pewno poczuje się lepiej i wszystko będzie dobrze. - wytlumaczyłam.
- No dobrze. Jak chcesz.
- Nie chcę, żebyś siedział tu przy mnie i w ogóle niespotkał się z bliskimi. Dziś jest ostatni dzień świąt i trzeba go spędzać z bliskimi.
- Masz rację. Dobra to chcesz coś?
- Jestem trochę zmęczona. - ziewnęłam.
- Prześpij się aniele. - pocałował mnie w policzek, a mi znów natychmiastowo opadły powieki.
Gdy się obudziłam na zegarze ściennym widniała siedemnasta. Czuję się dobrze dzięki lekom. Wstałam i wzięłam przygotowane ubrania przez Liama i ruszyłam do łazienki. Wzięłam letni prysznic, wysuszyłam włosy i zrobiłam fale na nich pozostawiając je rozpuszczone padające na moje ramiona kaskadami. Zrobiłam trochę mocny makijaż w postaci czarnych kresek na podwórkach z dodatkiem czarnego cienia. Wytuszowałam rzęsy, usta pomalowałam czerwoną szminką ale niezamocną. To blada czerwień. Założyłam na siebie moją czerwoną sukienkę na grubych ramiączkach z dekoltem sięgającej do połowy uda. Na talii zawiesiłam złoty pasek i tego samego koloru kolczyki i naszyjnik. Niezapomniałam również o bransoletkę od Liama. Gdy wróciłam do pokoju moje nogi zaatakowała śnieżynka. Całkowicie o niej zapomniałam.
- Cześć maluchu. - zaśmiałam się i podniosłam ją i przytuliłam. Oczywiście mój telefon musiał dbać o sobie znać. Na wyświetlaczu pojawił się napis Kobieta. Zapisałam tak niby moją mamę. Wyciszyłam telefon i włożyłam do mojej małej czarnej torebki na złotum łańcuchu. Włożyłam jeszcze chusteczki i szminkę oraz rękawiczki. Zegar wskazuje dziewiętnastą dwadzieścia siedem. Wzięłam szczeniaczka na ręce i zeszłam na dół. W kuchni spotkałam tatę Liama.
- Witaj, Cassie. Cały dzień Cię nie wiedziałem. Wyglądasz olśniewająco. - skomplementowal mnie i mój ubiór.
- Dobry wieczór. Dziękuję. - postawiłam pieska na ziemi i chwyciłam z niej miski. Do jednej nalałam czystej wody, a do drugiej nasypałam karmy. Zwierzątko merdając ogonem podbiegło i zaczęło zajadać się smakołykami. Poczułam dłonie oplatajace moją talię i momentalnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Hej. - powróciłam do pozycji pionowej i odwróciłam się i złożyłam szybki pocałunek na ustach mojego chłopaka.
- Mmm... skarbie. To co gotowa? - już miałam odpowidzieć ale do kuchni weszła Karen.
- Chodźcie, bo się spóźnimy. - zaśmialiśmy się na jej słowa. W przedpokoju ubraliśmy ciepłe kurtki i w osemkę wyszliśmy z domu. Szły z nami siostry Liama - Nicol i Ruth ze swoimi chłopakami. Nicol z Tomem, a Ruth z Chrisem. Są naprawdę bardzo fajni. Załapałam z nimi wspólny język z czego bardzo się cieszę. Tom to wysoki blondyn o szarych oczach, dobrze zbudowany. Podobnej postury był Chris. Tylko, że on miał czarne jak smoła włosy i zielone oczy. Obaj mieli ładne, białe uśmiechy i ogólnie są przystojni. Nie są jednak w moim guście. Rodzice Liama szli przed nami pod ramię i rozmawiali śmiejąc się. Po jakiś dwudziestu minutach doszliśmy do jednorodzinnego domku. Był niewielki o barwie żółtej z brązowym dachem. Żywopłot, oczko wodne, gołe drzewa, śnieg i drewniany chodnik zdobiły podwórze. W progu domu pojawiła się ciocia Liama, siostra Karen - Ellie.
- Miło was wreszcie widzieć. - wszyscy przywitaliśmy się przulasem i całkiem w policzek. Odwiesiliśmy kurtki i weszliśmy do salonu. Stał tam nakryty stół na piętnaście osób. W kącie stała choinka. Widziałam jak Karen zakłada się do niej i podkłada jakąś kopertę obok reszty yy... prezentów. W końcu wszyscy przyszli i usiedli do stołu. Rozsiedliśmy się wygodnie i zaczęły się rozmowy. Rozmawiałam z Nicol co zamierza zrobić ze studiami, bo chce się przeprowadzić do Bristolu. Na stole kilka minut później zawitał indyk w pomarańczach w towarzystwie sałatek i różnych dodatków. Z łatwością mogę stwierdzić, że kuchnia Ellie jest godna Master Chefa. Tak jej powiedziałam. Poczułam wibracje w mojej torebce, która jest zawieszina na oparciu krzesła. Serio?! Nawet teraz. Zignorowałam to i dalej rozkoszowałam sie pysznym daniem. Po połowie godziny wszyscy przenieśliśmy sie na kanapy, fotele, a niektórzy nawet przybywali krzesła, żeby usiąść. Najpierw prezenty dostali Tara, Adam i Tori. Potem Ann i Mike otrzymali bilety na wycieczkę na Majorkę. Podobnie Karen i Geoff tylko, że oni jadą do Rzymu. Nicol otrzymała bransoletkę, Ruth naszyjnik od swoich chłopaków. Dziewczyny kupiły im perfumy od Armaniego lub Gucciego. Nie wiem nie zobaczyłam nazwy ale butelki są do siebie podobne. Ellie dostała sprzęt do gotowania, a jej mąż, że się fascynował komputerami otrzymał nowego laptopa. Ostatni w kolejce byliśmy my. Wręczono nam kopertę, a Liam ją otworzył.
- Jedziemy do Paryża na tydzień w wybranym dla nas terminie. - powiedział z uśmiechem.
- Jezu. Serio? Zawsze chciałam tam pojechać i pozwiedzać. Umiem francuski i w końcu bym zobaczyła wieżę Eiffla. - powiedziałam. Resztę wieczoru śpiewaliśmy kolędy i rozmawialiśmy o różnych pierdołach.
- Liam, może zaspiewacie nam coś z Cassie. - Karen wskazała na fortepian, a wszyscy popatrzyli na nas wyczekująco.
- Dobrze, mamo. - odpowiedział jej i wziął gitarę.
- Napisałam nową piosenkę. - z torebki wyjęłam słowa i nuty. - To są twoje zwrotki. - pokazałam mu.
It's like
He doesn't hear a word i say
His mind is somewhere far away
And i don't know how to get there
It's like
all He wants is to chill out
(She's way to serious)
He makes me wanna pull all my hair out
(She's always in a rush and interrupted)
Like she/he doesn't even care
You, me
Were face to face
But We don't see eye to eyeLike Fire and Rain
You can drive me insane
But i can't stay mad at you for anything
We're Venus and Mars
We're like diffrent stars
But You're the Harmony to every song i sing
And i wouldn't change a thingShe's always tryin' save the day
She's wanna let my music play.
She's all or nothing
But my feelings never change.
Why does he try to read my mind?
(I try to read her mind)
It's no good to psychonalize.
(She tries to pick up a fight to get attention)
That's what all of my friends say
You, me
Were face to face
But we don't see eye to eyeLike Fire and Rain
You can drive me insane
But i can't stay mad at you for anything
We're Venus and Mars
We're like diffrent stars
But You're the harmony to every song i sing
And I wouldn't change a thing.When i yes she's no
But when I hold on He just let's go
We're perfectly imperfect
But I wouldn't change a thing...Like Fire and Rain
You can drive me insane
But I can't stay mad at You for anything
We're Venus and Mars
We're like Diffrent stars
But You're the harmony to every song i sing
And I woulnd't change a thing...
But i can't stay mad at You for anything
We're Venus and Mars
We're like diffrent stars
But You're the harmony to every song I sing
And I wouldn't change
Wouldn't change a Thing...Usłyszeliśmy gromkie brawa. Liam odłożył gitarę i ukłoniliśmy się naszej "publiczności".
- Jesteście świetni. - zachwalali nas. Li objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie i tak na oczach wszystkich pocałował mnie. Znów klaskali. Spędziliśmy jeszcze godzinę w ich towarzystwie aż w końcu postanowiliśmy wracać.
- Mamo. My się przejdziemy. Będziemy za poł godziny.
- Dobrze. Tylko uważajcie na siebie. - oni skierowali się do domu, a my w drugą stronę.
- Do kąd idziemy? Chyba niezamierzasz mnie zgwałcić. Hmm... - Może.
- Liam! - szturchnęłam go, a on się zaśmiał.
- Pokażę ci coś. Zaufaj mi.
- Przecież już ci ufam.
- To dobrze. - założył swój szalik na moich oczach i prowadził min powoli tak, żebym nie upadła.
- Długo jeszcze?
- Nie. Czekaj. Już. - zdjął mi szalik z twarzy. Przede mną stała fontanna oświetlona lampkami i świeczkami. - Zatańczysz? - włączył muzykę na telefonie i podał mi dłoń, którą ujęłam. Wolna ballada przyjemnie obijała się o uszy i przyjemnie sie do niej tańczył. Atmosfera jest luźna i romantyczna.
- Lepszego wieczoru nie mogłam siebie wyobrazić. - szepnełam całując go czule w jego pełne, wiśniowe wargi.
- Ja nie mogłem mieć bardziej cudownej dziewczyny od Ciebie. - powiedział takim tonem jak ja zrobiłam to przed chwilą. - Kocham cię Cassandro Wood.
- A ja Ciebie Liamie Jamesie Paynie.Oczywiście coś zawsze musi zniszczyć takie miłe chwile, a u mnie może się to pojawić niedługo.
---------------------------------
HELLO. DAWNO TU NIE ZAGLĄDAŁAM. WEDŁUG MNIE. DOPIERO DZIŚ NAPISAŁAM TEN ROZDZIAŁ, BO PRZEZ CAŁY TYDZIEŃ NIE ODWIDZAŁAM CASS I LIAMA. LICZĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBA. LOVE. XX.
CZYTASZ=KOMENTARZ
CZYTASZ
Cute memories /L.P./
FanfictionUWAGA! OPOWIEŚĆ ZOSTAŁA NAPISANA 6 LAT TEMU. MOJE ZDOLNOŚCI POPRAWIŁY SIĘ O STO TYSIĘCY PROCENT. MIMO TO ZAPRASZAM DO CZYTANIA ORAZ DO ODWIEDZENIA RESZTY MOICH PRAC I OCENIENIA MOJEJ TWÓRCZOŚCI. Jestem kuzynką Zayna Malika, a o to moja historia.