Rozdział 14

94 8 0
                                    


- Hej - Thomas tracił Keirę nosem - idą tu, obudź się, musisz się przenieść dalej ode mnie.
Niechętnie wstała i dowlokła się do drugiego krańca „lochu". Wampiry weszły do pomieszczenia.
- Bierz ją - rozkazał pierwszy.
- Czego ode mnie chcecie? - spytała podejrzliwie, gdy jeden wampir ją złapał.
- Myślisz, że jej krew na prawdę da nam możliwość chodzenia po słońcu? - zapytał ten co trzymał dziewczynę.
- Zobaczymy... - już miał ją ugryźć.
- Ale z was idioci - zadrwił Thomas - zabijecie ją.
- Nie obchodzi nas jej życie piesku, tylko krew.
- Pomyślcie, jeśli jednak da wam taką możliwość to już więcej jej nie zdobędziecie, a tak stalibyście się Wielkimi Wampirami. Moglibyście się targować z innymi, mielibyście władzę.
- Więc co proponujesz?
- Zabierzcie trochę krwi, tak żeby jej nie zabić i zobaczcie czy działa.
- Dobra, napij się tylko trochę...
- Nie! Głupku, jad sprawi, że nie będzie krzepnąć i się wykrwawi, musisz zebrać krew do jakiegoś naczynia - Keirze od tej gadki o krwi zrobiło się niedobrze.
- Dobra, zaraz wrócę - wyszedł, ale po chwili był już z powrotem.
Wziął ze sobą też nóż. Podszedł do niej i chwycił za nadgarstek. Podciął żyły i zebrał trochę krwi do kielicha. Zacisnęła powieki i zaczęła oddychać przez usta żeby nie stracić przytomności.
- Już wyszli - szepnął Thomas - chodź do mnie.
Ledwo udało jej się podnieść i jakoś podczołgała się do niego. Oparła się plecami o miękkie futro chcąc w nim utonąć, najgłębiej jak tylko się dało. Wilk przyłożył pysk do rany i zaczął ją lizać.
- Dziękuję, ale nie sądzę, żeby mi to pomogło - powiedziała słabym głosem.
- Widzę, że nic się nie zmieniło pod tym względem, nadal reagujesz tak samo na najmniejsze zadrapania - uśmiechnął się po wilczemu. Keira pewnie by się tego wystraszyła, gdyby go nie znała, bo odsłonił wszystkie zęby.
- Jeśli o to chodzi - kontynuował po chwili - gramy na czas. Może twoi przyjaciele nas znajdą. A poza tym właśnie jeszcze żyjesz, prawda?
- Ledwo - mruknęła.
- Nie przesadzaj, popatrz już nie leci ci nawet krew.
Spojrzała na ranę, faktycznie było lepiej.

•••

Po jakimś czasie wampiry wróciły, a raczej wpadły do lochu, a raczej jeden wampir wpadł do lochu:
- Kłamcy! - wrzasnął - Twoja krew nie daje nam możliwości chodzenia po słońcu! A może ty nawet nie jesteś Herondale, co?
- Nigdy nie twierdziłam, że jestem.
- Najchętniej rozszarpałbym cię osobiście, ale mam sprawy do załatwienia, a mój jedyny pracownik się usmażył! - wziął głęboki oddech, chociaż i tak go nie potrzebował - Zajmie się więc tobą ktoś inny.
Podszedł do łańcucha, którym był przywiązany przyjaciel Keiry i go odpiął. Zwinął się tak szybko, że Thomas ledwo zdążył kłapnąć paszczą w powietrzu. Zatrzymał się jednak przy zamkniętych drzwiach piwnicy i patrzył przez kratkę, która się w nich znajdowała.
Wilk zaczął podchodzić do dziewczyny bardzo powoli i posłał jej oczko. Następnie zaczął warczeć i odsłonił zęby. Żeby nie wyjść z roli Keira zaczęła się czołgać tyłem aż napotkała na ścianę. Wilkołak rzucił się na swoją „ofiarę", a ona wydała zdławiony okrzyk.
- Już sobie poszedł, chyba cię nie wystraszyłem? - położył głowę na nogach nocnej łowczyni i spojrzał jej w oczy.
- Nie.
- Nawet na chwile?
- Nawet na chwile.
Włożyła dłonie w jego miękkie futro na głowie i zaczęła drapać za uszami.
- Już wiem dlaczego psy tak to lubią, to bardzo przyjemne - wydał z siebie pomruk zadowolenia. - Jak zwykle brakuje ci instynktu samozachowawczego. Powinnaś się mnie bać, w końcu jestem potworem.
- Spotykałam już w życiu gorsze potwory i ty dobrze o tym wiesz.
- No tak... przepraszam... za to, że odszedłem. Powinienem był zostać i cię chronić.
- Jakoś sobie sama poradziłam. Ale było ciężko. O mały włos nie wpadłam w depresję.
- Przykro mi.
- Na szczęście wzięłam się w garść i zebrałam się do kupy. Nie miałam nikogo. Byłam całkiem sama w tym świecie. Wtedy znikąd pojawili się nocni łowcy i uratowali mnie od zatracenia się w tym szaleństwie.
- Mocno dokuczali ci w szkole po moim odejściu? A w sierocińcu?
- W domu dziecka nie było tak źle, wykorzystywali mnie do wykonywania wszystkich obowiązków, ale nie miałam nic przeciwko. Nie skupiałam się wtedy tak bardzo na tym, że jestem samotna. W szkole było gorzej, ale przetrwałam.
- Ktoś tu idzie, ale nie rozpoznaję jego kroków.
Thomas nadstawił uszy.
Po chwili usłyszeli, że ktoś coś majstruje przy drzwiach. Wilk stanął przed Keirą, przygotowany do ataku i w każdej chwili gotów jej bronić. Drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wpadł nocny łowca o jasnych potarganych włosach. Wycelował ostrze w twarz wilka, a ten odsłonił rząd swoich ostrych zębisk. Gdy Keira zorientowała się co się dzieje przeczołgała się pod zwierzakiem i stanęła pomiędzy nimi.
- Will! - krzyknęła, jak się po chwili zorientowała, z nieco zbyt dużym entuzjazmem, ale chłopak podszedł do niej i jakby to była całkowicie typowa dla niego reakcja po prostu ją przytulił. Odwzajemniła ten niespodziewany gest z niemałym zaskoczeniem.
Po chwili do pomieszczenia wpadła jego parabatai:
- Lizzy! - dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona.
- Odejdź psie! - Will krzyknął na wilka.
- Nie. Zostaw go, to przyjaciel.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Połowę życia razem przeżyliśmy, przestań celować w niego ostrze, proszę - niechętnie to zrobił.
- Jak nas znaleźliście? I gdzie my tak w ogóle jesteśmy?
- Tak się składa, że w lesie i musieliśmy się przez ciebie przedzierać przez jakieś chaszcze! - wrócił stary Will.
- A jak wrócimy?
- Tego w sumie nie ustaliliśmy, w dodatku musimy zabrać go ze sobą - Lizzy wskazała na wilkołaka - nie może tu przecież zostać.
- Ja tam bym go zostawił, poradzi siebie - odparł Will.
- Ale ze mnie idiotka, nawet was sobie nie przedstawiłam - Keira puściła jego uwagę mimo uszu. - Thomas to są moi przyjaciele, Lizzy i Will. Ludzie to jest Thomas, mieszkaliśmy razem w domu dziecka, jest moją bratnią duszą... eee... jakby był nocnym łowcą to zapewne zostałby moim parabatai.
- Jak śmiesz porównywać taką więź jak parabatai z przyjaźnią z podziemnym - żachnął się Will.
- Daj spokój - utemperowała go Lizzy - musimy jakoś wrócić.
- Zawsze możemy im ukraść jakieś auto - Keira wzruszyła ramionami.
- To jest myśl! - Thomas poparł jej entuzjazm. - Jak za starych dobrych czasów!
- Chyba jak tu wchodziliśmy widziałam garaż - zamyśliła się Lizzy.
- Wynośmy się stądy.

[Nocni łowcy] Prochem i cieniem jesteśmy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz