Rozdział 28

83 6 0
                                    


- Ah, dzieci - zaczął - widzę, że nocni łowcy zdołali się odbudować po mrocznej wojnie.
- Czego od nas chcesz? - zapytała Lizzy.
- Cieszę się, że pytasz, no więc mój dawniejszy plan nie był do końca poprawny, ponieważ zależało mi na usuwaniu wyłącznie podziemnych. Teraz widzę, że trzeba się również pozbyć nocnych łowców, ponieważ to oni są prawdziwą zarazą dla świata. Jesteś pewny, że chcesz to robić? - zwrócił się do Willa, który sięgnął po nóż - W końcu jesteśmy rodziną, prawda? Nie sądziłem, że doczekam się wnuków. Tak, widać po tobie żeś Herondale, a i do Clary jesteś podobny.
- Nie obchodzi mnie, że jesteśmy rodziną. Jesteś potworem.
     Will rzucił w niego nożem, ale ten wbił się w ramię mężczyzny. Valentine go wyjął i rzucił w Willa tak szybko, że nikt nie zdążył się zorientować. Keira na szczęście zdążyła go podciąć i Will wylądował na podłodze, a nóż trafił w ścianę za nim i wbił się po samą rękojeść.
- A ty musisz być z Lightwoodów, jesteś tak podobna do matki - zwrócił się do Lizzy.
     Podszedł do niej i chwycił ją za podbródek. Thomas zmienił się w wilka i na niego zawarczał.
- Ciebie nie znam - zwrócił się do Keiry, puszczając Lizzy - więc zapewne skoro tu jesteś to łączy cię emocjonalna więź z którymś z nich - wskazał parabatai - ale sadzać po reakcji wilka, myślę że raczej z Herondalem. Też kiedyś byłem zakochany, ale mnie zdradzono, Jocelyn mnie zostawiła i wybrała tego wilkołaka! Teraz wy będziecie cierpieć za błędy waszych przodków! Będę po kolei zabijał każdego nocnego łowcę, aż do ostatniego, a później zajmę się podziemnymi! Ale najpierw muszę zająć się sprawami rodzinnymi - uśmiechnął się złowrogo  - zabijcie wszystkich - zwrócił się do ludzi, którzy z nim byli.
     Do domu weszło ośmiu uzbrojonych nocnych łowców. Keira pobiegła po nóż do innego pokoju, a Thomas w postaci wilka rzucił się na nich. Dwóch napastników pobiegło za Keirą. Byli to mężczyźni w średnim wieku, bardzo barczyści, z wielkimi ramionami i ogromnie wysocy. Keira zrobiła unik, kiedy jeden z nich ją zaatakował. Drugi próbujący ją zaatakować trafił nożem w ścianę. Pierwszy przewrócił ją kopniakiem i spróbował dźgnąć, ale się przeturlała. Chwycił ją za włosy i podniósł do góry. W tym czasie drugi wyszarpał nóż ze ściany i zaczął się zbliżać. Keira ugodziła trzymającego ją nocnego łowcę w brzuch i schyliła się, żeby pociągnąć za dywan, na którym stał drugi nocny łowca. Mężczyzna stracił równowagę i podparł się o ramę okna, wiec Keira wzięła rozbieg i wypchnęła go na zewnątrz. Wybiła się jednak za bardzo i sama wyładowała na dworze, trzymając się parapetu. Zdołała się wciągnąć, ale wtedy chwycił ją nocny łowca będący w środku i przyszpilił do ściany. Zanim znalazła się w środku, Keira zdążyła jeszcze zobaczyć jak Thomas w ciele wilka rozszarpuje nocnego łowcę, który znalazł się na zewnątrz. Mężczyzna chwycił Keirę za szyje i zaczął ją dusić. Dziewczyna zdołała jeszcze wyszarpać z jego rany nóż i dźgnąć go w plecy. Mężczyzna ją puścił i upadł na podłogę, spod jego ciała wypłynęła krew. Keira zachwiała się i wylądowała w tej kałuży. Po chwili się jednak podniosła i chwiejnym krokiem wyszła z pokoju.
     Wszyscy inni też już sobie poradzili z napastnikami, ale Lizzy była ranna w ramię. Thomas natomiast miał cały zakrwawiony pysk.
     Keira już chciała się odezwać, ale do ich uszy dobiegł dźwięk rogów myśliwskich i okrzyki. Zerwał się silny wiatr i na niebie zebrały się chmury.
- Co dziki gon tutaj robi? - zdziwił się Will.
     Jeźdźcy zatrzymali się przed nocnymi łowcami.
- Jestem Gwyn ap Nudd - przedstawił się jeździec siedzący na szarym rumaku - przywódca Jeźdźców. Królowa Jasnego Dworu chce się z widzieć z Mającą Wizje.
- Dlaczego chce się ze mną widzieć?
- To już zachowała dla siebie.
- No dobrze - zgodziła się Keira po namyśle.
- Pojadę z nią - zgłosił się Will.
- Nie. Musi jechać sama.
- Nie puszczę jej - oburzył się nocny łowca.
- Muszę pojechać, Królowej się nie odmawia.
- Królowa jest podstępna.
- Dam sobie radę - uśmiechnęła się do niego.
     Odwróciła się do Gwyna, a ten wskazał jej rumaka. Był cały czarny i miał oczy jak żarzące się węgle. Jego kopyta były szkarłatne jak krew i tryskały z nich iskry. Grzywa była płomiennie ruda, a ogon przypominał Keirze długiego, wijącego się węża.
- Koń, oczywiście - mruknęła Keira.
     Wzięła głęboki wdech i weszła na rumaka. Konie wzbiły się w powietrze. Keira nie czuła się już tak bezpiecznie jak podczas przejażdżki z Willem, który już za nią nie siedział. Chwyciła się kurczowo grzywy i starała się nie spaść. Byli wysoko nad ziemią.
      Jeźdźcy dzikiego gonu byli niezwykli. Cześć z nich byli faerie, ale znajdowali się tam też ludzie ściągnięci z pół bitew. Każdy z nich miał heterochromię, kolor oczu zmieniał się każdemu kto oficjalnie stawał się Jeźdźcem. Dziki gon nie podlegał nikomu, nie miał też żadnych praw, których musiałby przestrzegać. Nie podlegał ani ciemnemu ani jasnemu dworowi, ani nawet Clave. Jeźdźcy byli wolni, ale nie mogli opuścić gonu bez zezwolenia, a zdarzało się to bardzo rzadko, prawie nigdy. Jeździli oni albo na koniach, albo piekielnych ogarach, wielkich psach, o jasnopomarańczowych ślepiach. Konie mogły przybierać dowolną formę, aby dopasować się do otoczenia, mogły na przykład przybrać postać lśniącego motocykla. 

[Nocni łowcy] Prochem i cieniem jesteśmy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz