Rozdział 15

100 6 0
                                    

     Gdy wyszli na dwór ich oczy, które nie były przyzwyczajone do ostrego światła zaprotestowały i Keira musiała kilkanaście razy zamrugać żeby coś widzieć. Rozejrzała się dookoła i jej wzrok spoczął na Thomasie. Śmieszne, myślała, że jest cały czarny, a tu się okazuje, że w rzeczywistości jest brązowy i ma podpalane łapy i pysk.
- Oby nam się poszczęściło - powiedziała Lizzy patrząc na zamknięty garaż - nie uśmiecha mi się wracać na piechotę.
     Garaż okazał się zamknięty, ale nie było to na szczęście przeszkodą. Wystarczyło narysować runę otwarcia. W środku znajdowało się na nasze szczęście auto. Był to czarny niewielki samochód dostawczy, a kluczyki wisiały na wieszaku przy wejściu. Will wsiadł za kierownicę, a Lizzy obok niego, więc Keirze nie pozostało nic innego jak usiąść z tyłu. Thomasa wpakowali do bagażnika, chociaż ledwo się tam zmieścił. Droga była bardzo kręta, a Will chyba nie bardzo umiał prowadzić, bo jechał strasznie wolno. Nagle usłyszeli wycie.
- Cholera - zdenerwował się wilk - kompletnie zapomniałem o watasze.
- A tak w skrócie co powinniśmy wiedzieć? - spytała zdenerwowana Keira.
- Mają jedno zadanie - nie dopuścić żeby ktokolwiek się stąd wydostał.
- A skąd to wiesz? - spytał podejrzliwie Will.
- Bo to była do niedawna moja wataha, odmówiłem współpracy z nimi i zamknęli mnie w piwnicy.
- Ile ich jest? - spytała Lizzy, coraz bardziej nerwowa.
- Ponad dwudziestu.
- Co?!
     Po jakimś czasie nie było ich tylko słychać, ale także widać. Wilki ich ścigały.
- Dogonią nas! - krzyknęła Lizzy.
- W takim tempie na pewno - mruknęła Keira.
      Niewiele myśląc odpięła pas i wgramoliła się do przodu, Willowi na kolana. Docisnęła pedał gazu i zrobiła ostry zakręt. Droga wiła się pomiędzy drzewami jak wąż.
- Ca ty wyprawiasz?! Chcesz nas zabić?! - Will zaprotestował.
- Jak ja tego nie zrobię to zrobią to oni - wskazała głową na wilki.
     Jechali z zawrotną prędkością, a drzewa wirowały dookoła. Niestety przez to że droga co chwila skręcała wilki zdołały dogonić samochód i biegły coraz bliżej.
- Czy oni złamali porozumienia? - spytała Keira.
- Współpracują przeciwko nam i chcą nas dopaść, więc jak najbardziej.
     Korzystając z prostszego odcinka drogi obróciła auto tak, że jechali tyłem. Wygrzebała zza paska Willa ostrze i wybiłam nim szybę, która zasypała ich milionami odłamków.
- Strzelaj - poleciała Lizzy, która kurczowo ściskała swój łuk.
- Mam strzelać do wilków? Ja... ja nie potrafię...
- Oni łamią prawo, nie poniesiesz żadnych konsekwencji - zapewnił ją Will.
- Nie o to chodzi, ja nie potrafię ich zabić.
- Elizabeth, tak? - Thomas przeczołgał się na tylne siedzenie. - To nasza jedyna nadzieja, musisz się przełamać.
     Wyciągnęła łuk i zaczęła strzelać do wilków. Kilka z nich udało się wyeliminować.
- Skończyły mi się strzały!
     Keira okręciła auto z powrotem. Jakiś wilk rzucił się na auto i urwał klapę od bagażnika. Kilka wilków było już przed nimi na drodze. Dziewczyna skręciła i wjechała pomiędzy drzewa, ale było za wąsko i w aucie urwały się oba lusterka. Gdy ponownie udało jej się wrócić na asfalt wielki czarny basior rzucił się do otwartego bagażnika. Thomas zaatakował go i obaj wypadli z samochodu, zwolniła.
- Jedź! - warknął jej wilczy przyjaciel.
     Posłuchała go i dodała gazu. Wilki były już z każdej strony, więc musiała je wymijać. Co chwila to zjeżdżała w las to z powrotem wracała na drogę. Thomas biegł za samochodem i już miał wskoczyć do samochodu, ale jakiś inny wilkołak zaatakował go od tyłu. Na szczęście Will zdążył w porę rzucić w niego ostrzem i wilk znalazł się w środku:
- Dzięki - rzucił. - Za jakieś pięćset metrów kończy się las, a zatem też ich terytorium. Jak z niego wyjedziemy będziemy bezpieczni, już za nami nie pobiegną.
     Słysząc to Keira przyspieszyła jeszcze bardziej. Nagle znikąd na środku drogi pojawiło się powalone drzewo. Objechała je lasem i spróbowałam wrócić na drogę, ale wykonałam zakręt nieco zbyt gwałtownie i wpadli w poślizg. Obkręcili się pare razy dookoła i wpadli do przydrożnego rowu. Poduszki powietrzne otworzyły się z lekkim opóźnieniem. Jako, że Keira nie była przypięta pasami bezpieczeństwa, gdy auto wylądowało na boku, przeleciałam na Lizzy siedzącą na miejscu pasażera. Thomas wygramolił się z auta pierwszy i zaczął warczeć obróciwszy się w stronę lasu. Keira zamknęła oczy w oczekiwaniu na śmierć, ale ta nie nadeszła.
- Wyłaźcie! - krzyknął wilk. - Udało nam się!
     Wściekły Will ciął poduszki sztyletem i wygramolił się pierwszy, później wyszła Keira, a na końcu wyciągnęli Lizzy.
- Kobieto, mogłaś nas zabić! - krzyknął Will.
- Ale nas uratowałam, wszyscy żyjemy.
- Krwawisz - Thomas podszedł do niej i oblizał jej czoło, w tym samym momencie, w którym poczuła spływającą z niego strużkę krwi. Nocny łowca na ten gest wyraźnie się skrzywił.
- Na szczęście my mamy na to sposoby - przytknął Keirze stelę do skóry i narysował iratze.
- Dobrze strzelasz - wilk pochwalił nocną łowczynię i uśmiechnął się swoim wilczym uśmiechem, który Lizzy chyba trochę przestraszył.
- Dzięki - odpowiedziała zmieszana.
- Myślicie, że jak go wyciągniemy to pojedziemy dalej? - zapytała Keira patrząc na zmasakrowane auto.
- Ja już z tobą nigdzie nie jadę! - zaprotestował Will.
- W sumie tylko się wślizgnął na to pobocze - Thomas obszedł auto - mogę go spróbować wyciągnąć.
     Chwycił zębami za kawałek karoserii z przodu, ale go urwał, więc spróbował od tyłu wypchnąć samochód. Tym razem poskutkowało. Maszyna była jednak w okropnym stanie. Miała urwane drzwi od bagażnika, wybite szyby, urwane lusterka i cały był porysowany i podrapany. Keira usiadła na miejscu kierowcy i spróbowała odpalić. Udało się za trzecim razem.
- Pozwolisz, że tym razem ja poprowadzę? - spytał Will. - Wolałbym nie siedzieć z tyłu z tym kundlem.
- Jak sobie chcesz - fuknęła na niego - tak się składa, że mi towarzystwo „tego kundla" nie przeszkadza.
      Wpakowali się z powrotem do pechowego samochodu. Will na miejscu kierowcy, Lizzy obok niego, a Keira i Thomas z tyłu. Był jednak tak duży, że musiał położyć  przednie łapy i głowę na nogach dziewczyny. W ogóle jej to jednak nie przeszkadzało i przytuliła się do niego. Will co jakiś czas zerkał ukradkiem w lusterko, przynajmniej tak jej się wydawało, bo już pomału zasypiała.

[Nocni łowcy] Prochem i cieniem jesteśmy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz