Rozdział 23

101 7 0
                                    

Jakoś dowlekli się do instytutu i gdy tylko weszli do środka zostali powitani przez wszyskich.
- Will! Keira! - Lizzy podbiegła do nich i uściskała.
- Gdzie wy byliście?! - spytała Isabelle.
- Zacznijmy od tego dlaczego byliście? - spytał Jace.
- No więc jak mi się przyśnił adres to poszliśmy tam i okazało się, że to jakiś czarownik tam mieszka - powiedziała Keira.
- Ale nie było żadnych dowodów, że to on buntuje wampiry - wtrąciła Lizzy.
- Nie - dodał Will - ale w jego domu były demony.
- No i jak walczyliśmy to mnie wrzucił w portal, a Will wskoczył za mną i bum! Byliśmy w lesie - mówiła Keira.
- My zostaliśmy w domu, bo czarownik uciekł i zniszczył bramę - wyjaśniła Lizzy.
- Szwendaliśmy sie po tym lesie ze trzy dni zanim znaleźliśmy jakiś opuszczony dom - powiedział Will.
- A jeszcze wcześniej zaatakował nas niedźwiedź i zranił Willa.
- Czułam to - powiedziała Lizzy - jak byłeś ranny.
- A Keira zwichnęła kostkę i biegała tak po lesie.
- Nie mogliście sie wyleczyć? - spytała Clary.
- Stela mi pękła przy upadku a nie było drugiej, dopiero niedaleko domu był kościół do którego pobiegłam po stele.
- Co było później? - spytał Simon.
- Spędziliśmy noc w tym domu żeby odpocząć - zamyśliła sie Keira - i poszliśmy dalej.
- W jakim lesie w ogóle byliście? - spytał Alec.
- Jakimś we Włoszech - odparł Will.
- We Włoszech?! - wszyscy sie zdziwili.
- Tak - potwierdziła Keira - podwiózł nas jakiś Włoch do miasta, kupiliśmy noc w jakimś hostelu, a na następny dzień pojechaliśmy do Rzymu rowerami, bo nie było innego transportu. Dotarliśmy tam wieczorem, znaleźliśmy instytut i spędziliśmy tam noc.
- Rano - Dodał Will - przyszedł czarownik i wyrzucił nas do jeziora w Central parku.
- Właśnie miałam sie pytac czemu jesteście mokrzy - zaśmiała sie Lizzy.
- A co się działo jak nas nie było? - spytała Keira.
- Wróciliśmy z Thomasem do domu i od razu powiadomiliśmy Clave. To było bardzo dziwne, ale nie mogli was namierzyć, ani nocni łowcy, ani czarownicy.
- Thomas! - Keirę jakby olśniło - Pewnie się martwi.
- Zadzwonię do niego - zaproponowała Lizzy, a Keira na chwile zdziwiła się skąd ma jego numer i skąd Thomas w ogóle ma telefon.
- Idźcie odpocząć - zaproponowała Clary - później porozmawiamy o szczegółach.
Tak też zrobili - poszli do swoich pokoi. Keira z radością wzięła prysznic we własnej łazience i położyła się do swojego łóżka.

•••

Keira spała bardzo niespokojnie. Wieczorem zerwała się z łóżka z krzykiem. Will był w pokoju prawie od razu.
- Co się stało? - podbiegł do niej i usiadł na łóżku.
- Miałam sen - przytuliła się do niego.
- Co ci się śniło? - spytał z wahaniem.
- Nie wiem, nie pamiętam, ale to było coś naprawdę strasznego.
- Widzę - pocałował ją w czubek głowy - nadal się trzęsiesz.
- Muszę znowu zasnąć.
- Co?! Przecież ten sen był okropny.
- Tak, ale jeszcze nigdy nie przyśniło mi się coś tak okropnego, to musi być ważne.
- Dasz radę znowu zasnąć?
- Nie wie-
Nagle drzwi pokoju się otworzyły i stanęła w nich cała reszta.
- Co się dzieje? - spytała Lizzy.
- Miałam jakiś straszny sen, którego nie pamiętam.
- To skąd wiesz, że był straszny? - spytał Jace.
- Czułam to, nigdy wcześniej nie miałam takiego koszmaru. Nawet kiedy przyśniło mi się, że Will umrze. Albo Lizzy - dodała szybko - nawet jak widziałam swoją śmierć.
- To co teraz zrobimy? - spytała Clary.
- Muszę natychmiast zasnąć, żeby przyśnił mi się jeszcze raz. Wątpię jednak żeby udało mi się szybko zasnąć.
- A co jakby zadzwonić po Magnusa? - zaproponował Will - Chyba istnieją jakieś zaklęcia nasenne, No nie?
- Skoro to takie ważne to możemy spróbować.

•••

Magnus przyszedł dosyć szybko, ale widać było, że nie jest wyspany. Może to dlatego, że nawet nie raczył się przebrać i przyszedł w piżamie? Nie, to chyba nie dlatego.
- Jesteś tego pewna? - spytał - Nie będę mógł cię obudzić do rana, cokolwiek by ci się nie śniło. Zaklęcie będzie się utrzymywać przez kilka godzin, chyba, że sama się obudzisz.
- Tak - odpowiedziała Keira - to bardzo ważne.
- Czekaj, czy to znaczy, że może utknąć w tym śnie na dłużej? - zapytała Clary.
- Może tak a może nie - odpowiedział jej czarownik - nie do końca wiem jak działają jej wizje.
- Nie ważne, musimy wiedzieć co Anioł chce mi przekazać.
- W porządku, cukiereczku, jak siebie życzysz - powiedział i rzucił zaklęcie.
Keira zasnęła od razu, ale nie od razu miała sen. Przez chwilę dryfowała w błogiej nieświadomości. Niestety spokój trwał przez krótki czas, wkrótce nicość zaczęła się stawać nieznośna, a przede wszystkim niepokojąca.
Niepokój towarzyszył Keirze podczas większości snów, ale jeszcze gorzej było jak nie śniła o niczym.

•••

Całe towarzystwo zebrane w salonie (bo tam właśnie przenieśli się z pokoju Keiry, kiedy czekali na Magnusa) starało się robić w miarę normalne rzeczy. Keira leżała na kanapie i początkowo wszyscy zachowywali się cicho, ale jak Magnus zapewnił ich, że przez zaklęcie nie obudzą jej żadne bodźce z zewnątrz zaczęli wykonywać zwykłe czynności. Był już wieczór, ale nikomu nie uśmiechało się iść spać, więc Simon z Lizzy grali w gry na konsoli, a Izzy przyglądała się jak jej mąż ogrywa córkę, Clary szkicowała coś siedząc przy stole, na przeciwko Jace'a, który czytał jakąś książkę, Magnus z Alekiem (który też przyjechał) szeptali coś do siebie siedząc przy rozpalonym komiku. Will natomiast siedział na podłodze przy kanapie, na której leżała Keira i patrzył się w swoje dłonie.
Nagle rozległ się dzwonek, ktoś stał pod drzwiami instytutu.
- Otworzę! - zaoferowała Lizzy, kiedy Will zaczął już wstawać.
Po jakimś czasie wróciła w towarzystwie Thomasa. Tego psa, jak by to określił Will.
- chyba rozumiem - rozmawiał właśnie z Lizzy.
- Też to czujecie? - spytał Will, a wszyscy się na niego spojrzeli - Zajechało mokrym kundlem.
- William! - Lizzy i Clary skrzyczały go w tym samym momencie, a Jace tylko się zaśmiał, za co obie zgromiły go wzrokiem.
- No co? - spytał, nadal się śmiejąc.
- To nieprofesjonalne, jesteś głową nowojorskiego instytutu - odpowiedziała mu Clary.
- Przepraszam - wyjąkał patrząc na wilkołaka i ocierając łzy ze śmiechu - po prostu przypomniało mi się pare zabawnych akcji z klanem wampirów i wilkołaków w naszym mieście.
- Spoko - odpowiedział Thomas i uśmiechnął się do Willa - tobie też wybaczam nocny łowco.
- Dlaczego? Nawet cię nie przepraszałem.
- Nie, ale ona zrobiłaby to za ciebie - wskazał na śpiącą Keirę i usiadł obok Willa, tak ze nikt nie słyszał ich rozmowy - a jej wybaczyłbym wszystko, nawet twoje zachowanie bo wiem, że jesteś dla niej ważny.
- Nie wiem o czym mówisz - Will na niego warknął.
- Ale ja wiem, daj spokój. Ona nie chciałaby żebyśmy się kłócili.
- A ty zrobiłbyś wszystko to, czego ona by chciała? - spytał z sarkazmem.
- Nie, nie zrobiłbym nic co byłoby dla niej niebezpieczne.
Zapadła chwila milczenia, którą przerwała Lizzy.
- To niesprawiedliwe! - krzyknęła na Simona - Ty zawsze wygrywasz!
- To nie twoja wina, że twój staruszek jest mistrzem w te klocki.
- A co by Pan powiedział na pojedynek z mistrzem gier video nowego pokolenia? - Thomas wstał i podszedł do Lizzy, która przekazała mu pada.

•••

W pewnym momencie Keirze zaczęły się śnić różne dziwne sny, po raz pierwszy w życiu dotyczące przeszłości, ale nie przeszłości z jej czasów. Śniły jej się różne wydarzenia z historii nocnych łowców, uczyła się ich, ale teraz miała wrażenie jakby je przeżywała. Śnił jej się krąg Valentina, wojna z mrocznymi nocnymi łowcami, Zimny Pokój...
W pewnym momencie zaczął się ten sam sen, widziała, że to on, przypominała go sobie, czuła taki sam strach.
Była w jakimś ciemnym miejscu, oświetlonym jedynie przez świece, na ziemi był wyrysowany krąg z runów, których nie kojarzyła, pośrodku była trumna z ciałem, a przed nią stał z wyciągniętymi rękami jakiś człowiek, o ile to był człowiek. W jednej dłoni trzymał sztylet ze znakiem gwiazdy, a w drugiej kielich, kielich anioła. To się jeszcze nie wydarzyło, ale nie było to też proroctwo, wizja była zbyt przejrzysta. To się działo. Teraz. Postać zacięła się sztyletem i wlała swoją krew do kielicha, a następnie polała nią ciało, które było zawinięte w białe płótno. Wyszła z kręgu i runy się zaświeciły, płótno się poruszyło. Postać odezwała się:
- Wstań, mówię ci wstań, wstań...

•••

Keira gwałtownie usiadła na sofie, cała roztrzęsiona, tak jak poprzednio. Łzy leciały jej potokami po policzkach, a ciało drgało ze strachu. Will znalazł się przy niej błyskawicznie i objął ją swoim ramieniem.
- Już dobrze - pogłaskał ją po włosach.
- Pamiętasz coś? - wszyscy dosyć zaspani zebrali się dookoła.
- Tak - z niechęcią odkleiła się od Willa - sen był o jakimś rytuale. Była tam krąg narysowany z runów, a pośrodku ciało. Ktoś kto przewodził ceremonii miał sztylet z gwiazdą i kielich anioła. Przeciął się, wlał krew do kielicha i oblał nim trupa. Po jakimś czasie ten się poruszył, a on powiedział... - Keira na chwilę przerwała, żeby otrzeć łzy.
- Co powiedział? - dopytywała się Clary.
- Powiedział: „Wstań, mówię ci wstań, wstań... Valantinie Morgenstern"

[Nocni łowcy] Prochem i cieniem jesteśmy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz