Rozdział 27

77 7 0
                                    


- Will! - Keira nim potrząsnęła - Will!
- Co? Co jest? Co się dzieje? - zapytał zaspany.
- Zasnęliśmy!
- Oh, myślałem, że coś się stało - położył się z powrotem na ziemi.
- Mieliśmy wrócić wieczorem, straciliśmy poczucie czasu.
- Wyluzuj - mamrotał.
- Nałożyłeś sobie tą runę? - spytała i dla pewności narysowała mu na ramieniu iratze - obiecałam Lizzy, że wrócimy wieczorem.
- Masz rację, powinniśmy się zbierać. Trzeba tylko napoić konia.
- A woda?
- Jest trująca tylko dla nefilim.
- W porządku... - Keira podeszła do klaczy i odwiązała ją - grzeczny konik.
- Dobrze ci idzie - Will leżał na boku i tylko się na nią patrzył.
- Może byś mi pomógł?
- Poradzisz sobie.
- No dobra, chodź koniku - Keira poprowadziła Bellę do jeziora, a ta schyliła łeb żeby się napić.
- Co się tak patrzysz? - spytała Willa.
- Podziwiam.
- Mnie?
- Jest na co popatrzeć to korzystam.
- Lepiej łap swoje portki, bo musimy wracać.
     Will zaczął zbierać porozrzucane ubrania. Keira popatrzyła na konia i wyciągnęła do niego rękę. Pogładziła go po szyi. Nagle koń podniósł gwałtownie głowę i Keira od niego odskoczyła, ale nie puściła wodzy. Ktoś wjechał galopem na polankę przy jeziorze, a Keira wskoczyła za konia.
- Już myślałam, że się potopiliście - Lizzy zeskoczyła z konia - widzę, że zabawa była przednia.
- Żebyś wiedziała, nie ma to jak pływanie w blasku księżyca w jeziorze Lyn - powiedział kładąc ubrania Keiry na grzbiecie konia i odbierając od niej wodze.
- Sądziłam, że nie da się tu zaciągnąć.
- Mówisz jakby to co zrobiłem było zbrodnią, jakbym „zaciągnął" ją w jakieś krzaki, żeby potem zabić i zakopać.
- Może tak zaczniesz się ubierać? - powiedziała    Keira wychodząc zza konia i odpinając ostatnie guziki koszuli.
- Po prostu nie sądziłam, że się przełamie i wsiądzie na konia.
- Rodzice wrócili? - spytał Will.
- Tak, powiedziałam im, że wróciliście i poszliście spać, a rano, że wyjechaliście oglądać wschód słońca.
- Dzięki.
- Nie bój się, nie jestem konfidentem, nikomu nie powiem. No może oprócz Thomasa i Magnusa.
- Lizzy - jęknęła Keira.
- No co? Muszę mieć z kim plotkować.
     Nagle usłyszeli szelest i zza krzaków wyłonił się jakby czarny dym. Ale to nie był dym, to był demon. Pośrodku bezkształtnego ciała miał parę żółtych oczu.
- Demony? Tutaj? - zdziwiła się Lizzy.
- To Iblisy - Will chwycił za serafickie ostrze.
- Raphael - Keira wyciągnęła zza paska swoje.
     Po chwili wyskoczyło więcej demonów i ich otoczyli. Nocni łowcy stali plecami do siebie walcząc z czarnymi cieniami. Nie były to zbyt inteligentne demony i stado też nie było duże, więc sobie poradzili.
- Lepiej wracajmy - zaproponowała Lizzy.

•••

- To narka! - krzyknęła Lizzy i popędziła przez równinę, gdy tylko wyjechali z lasu.
- To co? Galopem? - spytał Will.
- Chyba zwariowałeś - skarciła go Keira.
- Spokojnie to prawie tak samo łatwe jak stęp.
- Nie ma mowy.
- Ufasz mi?
- Tak, ale...
- Czy ty mi ufasz?
- No dobrze, ufam ci bezgranicznie.
- Musisz się tylko rozluźnić, bo jazda będzie nieprzyjemna i dla ciebie i dla konia.
     Will złapał ją w talii jedną ręką, Keira jedną  ręką chwyciła jego dłoń, a drugą końską grzywę. Zamknęła oczy i poczuła delikatne szarpnięcie kiedy koń ruszył do galopu. Starała się rozluźnić, jak jej polecił Will, ale nie mogła przestać myśleć o prędkości.
- Spokojnie - Will szepnął jej do ucha - To jak latanie, pamiętasz? Otwórz oczy.
     Keira jednak zdecydowała się to zrobić i nie pożałowała. Koń mknął przez równinę otoczoną przez góry. Niebo było czyste i świeciło słońce.

•••

     Mimo tego, że jej się podobało to z radością powitała ziemię pod stopami.
- Jak było? - spytał Will.
- Cudownie, dziękuję.
     Weszli do domu i zastali wszyskich siedzących w salonie.
- Jak tam wycieczka? - spytała Clary.
- Fantastycznie - odpowiedział jej Will - co ustaliliście?
- Okazało się, że jeszcze zanim część nocnych łowców zdążyła się przenieść do Idrisu to niestety zaczęły się ataki na nich. Mamy również zgłoszenia o morderstwach na Wilkołakach, Wampirach i Faerie.
- O nie! - Keira spojrzała na Lizzy.
- Thomasowi nic nie jest, prawdopodobnie cześć wilkołaków też zostanie przeniesionych do Idrisu.
- To straszne - powiedziała Isabelle - teraz Valentine najwyraźniej twierdzi, że cały podziemny świat trzeba zniszczyć.
- Clave sądzi, że taki jest jego motyw - zgodził się Jace - i to nie jest do końca takie głupie.
- A jest w ogóle jakiś plan działania? - spytał Will.
- Na chwilę obecną czekamy i się zbroimy.
- Genialnie.
- Widzieliśmy demony w Brocelind - powiedziała Lizzy.
- Jakie?
- Mały rój iblisów.
- Nie powinno ich tam być.
- Parzcie - wtrąciła Clary - wieże są czerwone, musimy iść do Gardu.
- My też? - zapytała z nadzieją Lizzy.
- Nie, wy zostańcie - zadecydował Jace.
- Znowu? - jęknął Will.
- Maia zadecydowała, że Thomas będzie jednym z tych wilkołaków, które przyjadą, więc na pewno będzie chciał się z wami spotkać - powiedziała Clary.
- Super - powiedział Will z sarkazmem.

•••

     Thomas i inne wilkołaki faktycznie przybyły, ale dopiero wieczorem. Maia ulokowała ich w domu dla dzieci księżyca, ale Thomas po naleganiach Lizzy zgodził się zamieszkać chwilowo u nocnych łowców.
     Will jak zwykle trzymał Thomasa na dystans, ale pewnie minie sporo czasu zanim to się zmieni. Grali właśnie w karty.
- Uno - powiedziała Keira.
- Nie ma tak łatwo - Will rzucił jej kartę plus cztery.
- Po unie - rzuciła plus dwa.
- Dzięki - powiedziała Lizzy, która była zmuszona dobrać dziesięć kart, bo Thomas też rzucił jej plus cztery.
- Nie ma za co słońce.
      Nagle usłyszeli pukanie do drzwi.
- Kogo niesie o tej porze? - Will wstał i podszedł do drzwi.
- Nie otwieraj - Keira miała złe przeczucie.
      Niestety było już za późno. Will otworzył drzwi i wszystkich ogarnęła zgroza. Stał przed nimi nie kto inny jak Valentine Morgenstern. Keira spodziewała się zobaczyć żywego trupa, coś w rodzaju zombie, a przed nimi stał całkiem żywy mężczyzna wysoki na około sześć stop. Miał szeroką klatkę piersiową i muskularne ramiona o ostrych rysach. Jego oczy były niemalże czarne, a włosy białe jak śnieg.

[Nocni łowcy] Prochem i cieniem jesteśmy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz