Rozdział 20

92 6 0
                                    

     Gdy Keira się obudziła, nadal panował półmrok, słońce jeszcze nie wzeszło. Było jej bardzo zimno, ale i tak zauważyła, że jest dodatkowo przykryta kurtką. „Jej właściciel nie mógł tak po prostu jej zostawić i odejść, wolał zostać i mnie dręczyć." -  mimo tej myśli Keira o dziwo ucieszyła się z obecności Willa. Nie chciała być teraz sama, nawet jeśli jej jedynym towarzystwem miałby być właśnie on.
- Wiem, że tu jesteś - powiedziała w przestrzeń.
- Wiem, że wiesz, że tu jestem - odezwał się z jej lewej strony, był dosyć blisko, ale nadal go nie widziała - Wszystko Ci wyjaśnię.
- Ale co mi wyjaśnisz? Nie rozumiem. Pokaż się, proszę.
- Nie, wolę Ci to powiedzieć w ten sposób, gdy mnie nie widzisz. - Zdziwiła się trochę dlaczego, ale nie protestowała.
- Widzisz... - zaczął - Kiedyś byłem w Akademii Nocnych Łowców. Poznałem tam dziewczynę, w której się zakochałem, która odwzajemniała moje uczucia. Naprawdę dobrze nam się spędzało razem czas, ale pewnego dnia... Nie wróciła z próbnej misji, to miał być rutynowy test dla uczniów, ale zabił ją pożeracz, rozszarpał ją tak, że nie było co zbierać. Żałowałem, że wtedy to nie byłem ja. Byłem zrozpaczony, dlatego opuściłem Akademię. Nie powinienem się tak zadręczać, bo w końcu do tego jesteśmy stworzeni, do zabijania demonów i chronienia Przyziemnych - przerwał na chwile.
- Pulvis et umbra sumus - powiedział po chwili.
- Co?
- Prochem i cieniem jesteśmy. Życie jest kruche, a nasze jest poświęcone na walkę z demonami. Powinienwm być przygotowany na taką ewentualność. Niemniej jednak strata boli. Dlatego wtedy w tym magazynie demon o mało mnie nie zabił. Wcale nie był ode mnie silniejszy, poradziłbym sobie z potężniejszym, ale fakt, że był to pożeracz mnie sparaliżował. Najzwyczajniej w świecie się bałem. Byłem tchórzem, jestem tchórzem. Ale nie demon był najgorszy. Od incydentu z akademii obiecałem sobie, że już nigdy się w nikim nie zakocham. Odciąłem się od wszelkich emocji i starałem się ich nikomu nie okazywać, nawet rodzinie. Bo poznałem smak straty kogoś bardzo ważnego i bałem się, że to może się powtórzyć jak się do kogoś przywiąże. Jakiś czas później pojawiłaś się ty i cały plan wziął w łeb, bo wbrew sobie pozwoliłem ci zawładnąć moim sercem.
     Nagle zapanowała cisza. Keira była zbyt zszokowana żeby cokolwiek powiedzieć. Natłok informacji sprawił, że świat dookoła zawirował. Usłyszała tylko jak Will się podnosi i zostawia ją samą w osłupieniu. Po tym jak udało jej się otrząsnąć zdała sobie sprawę, że jest jej go strasznie żal. Sama została doświadczona przez los. Sama straciła ważną dla siebie osobę, doskonale go rozumiała. Co prawda Thomas żył, ale nie sądziła, że go jeszcze kiedyś spotka. A rodziców nie miała w ogóle, w jej życiu zdecydowanie brakowało miłości, do czasu  kiedy spotkał nocnych łowców. Podniosła się z ziemi i nałożyła kurtkę, która była przykryta.

•••

- Will! - chodziła po lesie jak głupia - Will! - szukała go już chyba z pół dnia - Will! - jeśli w tym lesie były jakieś zwierzęta to na pewno już wszystkie przepłoszyła - Will! - krzyczała już coraz ciszej, bo zaczynała chrypnąć.
     Była wściekła, że ją zostawił i musiała go teraz szukać. Z drugiej strony to ona wczoraj od niego uciekła. Minęła to samo drzewo już piąty raz. „Chyba kręcę się w kółko" - pomyślała - „Gdzie on się do diabła podział?"
- Will... proszę...
- Tu jestem - wyszedł z jakiś krzaków - znalazłem strumień.
     Była tak szczęśliwa, że go widziała, że jej złość wyparowała. Chciała do niego podbiec i go przytulić, objąć, pocałować, pocieszyć, ale nie byłam pewna czy nie miałby czegoś przeciwko, więc się powstrzymała. Po prostu poszłam za nim w milczeniu.
     Jak dorwała się do wody to na chwilę zapomniała o wszystkich problemach. Obmyła sobie twarz z błota i łez, i nareszcie mogła się napić! Jej gardło było tak suche, że jak próbowała przełknąć ślinę to miała wrażenie, że ktoś szoruje je papierem ściernym. Will patrzył się tylko w milczeniu, jak łapczywie pije wodę. Następnie oderwała kawałek t-shirtu, usiadła opierając się o drzewo i zaczęła czyścić swoje kolano.
- Nie boisz się przypadkiem krwi? - zapytał.
- Dopóki jest zaschnięta to mogę to jakoś znieść, a wczoraj byłam już tak zła, smutna i zmęczona, że nawet krew nie była w stanie pogorszyć mojego stanu.
- Przepraszam, nie chciałem Cię doprowadzić do takiego stanu.
- Już jest dobrze.
- Nie, wcale nie jest dobrze. Ja... tak bardzo cię przepraszam, nigdy nie powinienem był robić, mówić takich rzeczy. Nie liczę na to, że mi wybaczysz, ale proszę nie odchodź, bo bez ciebie nie dam rady.
     Skończyła czyścić kolana i spojrzała się na niego.
- Musimy znaleźć drogę do domu.
- A co później? - pytanie było bardzo ogólne, ale Keira wiedziała co się za nim kryje.
- To już zależy od ciebie.
- Boję się - spojrzał jej w oczy - tego, że mógłbym cię stracić, ale nie mam zamiaru już dłużej ukrywać swoich uczyć. Nie mam już na to siły.
- Więc?
- Kocham cię, Keiro i chociażbym się bardzo starał to zmienić to jest to niemożliwe. I nie chciałbym tego robić.
- Więc tego nie zmieniaj.
     Wyciągnęła do niego rękę, a on delikatnie ją ujął. Po chwili się przybliżył, Keira myślała, że długo się jeszcze naczeka na tą chwilę. Zbliżył swoją twarz, ale się zawahał. Ona nie była w stanie już dłużej czekać i przyciągnęła go do siebie. Pocałunek był delikatny, ale Will po chwili zmienił go w bardziej namiętny. Naparł na nią i poczuła pod plecami twardą korę drzewa. Gdy się od siebie oderwali ciężko oddychając, przeniósł swoje usta na jej szyję.
- Już od tak dawna chciałem to zrobić... - wyszeptał, a jego ciepły oddech przyjemnie połaskotał skórę dziewczyny.
- Ja też - zgodziła się z nim i zaczęła go delikatnie gładzić po jasnych włosach.
- Zostańmy tu jeszcze chwilę - poprosił - jest tak przyjemnie.
- Jesteśmy zagubieni w środku jakiegoś pustkowia, ale zgadzam się, jest przyjemnie.

•••

- Spałeś zeszłej nocy? - spytała, gdy leżeli patrząc na siebie.
- Nie, pilnowałem cię, coś ci się śniło, chyba jakiś koszmar.
- Rzecz w tym, że nic mi sie nie śniło i to było okropne. A ty powinieneś się wyspać, dzisiaj ja obejmę wartę.
- Dobrze, ale jak coś się będzie działo to mnie obudź.
- Zgoda.
     Dzisiejsza noc wydawała jej się cieplejsza, ale może to dlatego, że spał przy niej przytulony Will. Wydawał się przez sen taki spokojny, że ktoś kto by go zobaczył powiedziałby, że jest bezbronny. Ona znała prawdę, Will był wojownikiem, żołnierzem, wytrenowanym do zabijania demonów. Maszyną tak niebezpieczną, że gdyby była jego przeciwnikiem to nie chciałby wchodzić mu w drogę. Ale wiedziała też, że pod tą twardą skorupą kryje się piękne i czułe serce.

[Nocni łowcy] Prochem i cieniem jesteśmy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz