#66 Wiosna ludów

2.8K 82 97
                                    

Michael P.O.V

Wstałem dzisiaj z samego rana. Mimo tego, że położyłem się spać o czwartej nad ranem. Wziąłem szybki prysznic w łazience i ubrałem się w czarną koszulę oraz jeansy z paskiem. Wyszedłem z pokoju kierując się po mocną kawę. Czekała ona na mnie wraz z ze śniadaniem. Usiadłem na krześle i duszkiem wypiłem gorący napój. Odłożyłem kubek na blat i wstałem z siedziska, lecz głos mojego teścia mnie zatrzymał. Był on wraz z Mattem w salonie.

-Powinieneś coś zjeść. Ona by tego bardzo chciała – odparł.

-Nie mogę, muszę szukać, obiecałem jej to – mruknąłem.

-Cały świat jej szuka, ty nie przesypiasz nocy, bo śpisz zaledwie trzy godziny lub w ogólne.

-Muszę ją odnaleźć – stawiałem na swoim.

-Ale ona nie chce, abyś się głodził. Zapomniałeś ile ona już przeszła? Agresja, cięcie się i nic nie jadła przez kilka dni, odkąd zmarła nasza mama – powiedział smutno Mattchew. Obydwoje bardzo źle przeżyli jej śmierć. Widać, że brakuje im jej. - Ona to przeszła, ale ty musisz być dla niej silny.

Musisz być dla niej silny...

-Dobra – skapitulowałem. - Tylko pod jednym warunkiem – dodałem. - Opowiedzcie mi jaka była, gdy była mała. Może tam pojawi się coś, co powie nam chociaż trochę o porwaniu.

-Raczej nie. Sami na to wpadliśmy, ale możemy jeszcze raz sobie przypomnieć, jaka Aurora była – uznał Mattchew.

W międzyczasie wziąłem do ręki tosta, znajdującego się na talerzu. Wziąłem jego kęs i zacząłem słuchać opowieści o mojej żonie.

-Od dziecka była bardzo głośna, co zresztą wiesz – zaśmiał się Mark. - Wszędzie chciała wejść, wspiąć się i zawsze stawiała na swoim. Nie miała wielu znajomych. Mimo tego, że chodziła do szkoły nienawidziła ludzi. My sami ją wychowywaliśmy z Tiną – uśmiechnął się smutno na wspomnienie swojej zmarłej żony – tak, aby trzymała na dystans od ludzi nie należących do mafii. Aurorze spodobał się pomysł unikania ludzi, ponieważ nigdy za nimi i tak nie przepadała. Można teraz sobie wyobrazić, że miała smutne dzieciństwo. Ja i Mattchew możemy stwierdzić, że było całkowicie odwrotnie. Zaraz po przyjściu do domu przebierała się i wchodziła na drzewa, biegała po ulicach, a nawet bez mojej zgody opuszczała dom, aby wejść do budynku, który grozi zawaleniem i jest opuszczony. Nie stosowała się do wszelkich zakazów i nakazów.

-Ona była sobą. Aniołem w ciele diabła. Trzymała się swoich zasad. I nawet, gdy się z nią kłóciłem, kochałem mojego aniołka nad życie – odparł Matt uśmiechając się szeroko. - Ona wolała spędzać czas ze mną i moimi znajomymi. Kochała wyjeżdżać ze mną na nasze wzgórze i... - przerwał lekko.

-I? - dopytałem.

-I nasze sekretne miejsce – odparł cicho. - Miejsce, w którym czujemy się bezpieczni, kochani. Nawet przez samą naturę.

-Czemu ja o tym nie wiedziałem? - zapytałem.

-Bo nikomu o tym nie mówimy. Nasza mała tajemnica – powiedział ściszonym głosem. - I niech tak pozostanie.

Zaśmiałem się krótko i dokończyłem śniadanie. Posprzątałem po sobie i ruszyliśmy trójką w stronę gabinetu. Tam przejrzałem kolejny stos dokumentów na moim biurku. Gdy kończyłem wszystko podpisywać do pomieszczenia wparował Harry.

-Puka się Slike – mruknąłem spoglądając na niego.

-Mam informacje o tym, gdzie jest Aurora. Aktualnie postawiłem tam kilku ludzi. Będą się wszystkiemu przyglądać. Dziś wieczorem dadzą mi znać, a na następny dzień rozpoczynamy akcję.

Pokonana przez miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz