#56 Chris jest w ciąży

4.2K 83 74
                                    

Tydzień później:

Dokładnie siedem dni temu odbyły się urodziny Kinga. Przez cały ten czas razem z narzeczonym myśleliśmy nad naszą przyszłością. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że będziemy próbować być najlepszymi rodzicami i szczególnie lepszymi od naszych. Na pierwszym miejscu będziemy stawiać dobro naszego dziecka, a nie, jak nasi ojcowie interesy, czy nawet całą mafię. Chcemy mu dać najlepsze dzieciństwo, a nie w moim i Kinga przypadku szybkie usamodzielnienie.

Dzisiaj przylecą do nas moi przyjaciele z Hollywood. Jestem bardzo podekscytowana, szczególnie, gdy ci poznają Maddison i moje życie w New Yorku.

Wstałam z samego rana obudzona przez pocałunki Michaela. Uśmiechnęłam się na ten gest nie otwierając jeszcze oczu. Mruknęłam coś pod nosem i podniosłam swoje powieki. Zauważyłam Kinga, uśmiechającego się od ucha do ucha. Swoją ręką zjechał na mój brzuch i zaczął po nim jeździć, rysując niewidzialne ślady.

-Dzień dobry – zaczęłam zaspana.

-Dzień dobry kochanie – odpowiedział – i ty maluchu też – dodał po chwili.

-Dzisiaj jest ten dzień, w którym przyjedzie moje ulubione trio.

-Cieszysz się?

-Jak cholera.

Po krótkiej rozmowie z narzeczonym wstałam i ruszyłam do łazienki. Umyłam się i wysuszyłam oraz wyprostowałam swoje włosy. Moje mdłości powoli mijają i praktycznie ich nie odczuwam. Wyszłam z łazienki i napotkałam się na Kinga. Zabrałam go za rękę i zaprowadziłam do garderoby. Ten sięgnął sobie czarną koszulę i jeansy z dziurami, czyli klasyk. Ja za to stałam o wiele dłużej.

-Ja dzisiaj wybieram – powiedział po chwili ciszy Michael. - Odwróć się plecami i zaraz ci coś wybiorę.

Zrobiłam to co kazał. Nie minęło dziesięć minut, a kazał mi się odwrócić w jego stronę. Myślałam, że wybierze mi coś obciachowego, a nawet całkiem dobrze się spisał. Ubrałam się w beżową spódniczkę i białą koszulę zawiązywaną w pasie. Całość w lustrze wyglądała bajecznie.

Wyszłam z garderoby i skierowałam się do toaletki. Zabrałam do rąk tusz do rzęs i przejechałam nim rzęsy. Następnie pomalowałam usta nude pomadką i błyszczykiem. Dodałam odrobinę korektora oraz pudru. Gdy skończyłam postanowiłam ubrać buty. Za niecałą godzinę będę musiała jechać na lotnisko, więc mogę sobie na to pozwolić. Na nogi założyłam beżowe conversy. Podeszłam do mojego lustra i przejrzałam się w nim. Czegoś mi brakowało. Do swojego ubioru dodałam kolczyki. Składały się one ze złotego „sznurka" i „przywieszonego" do niego złotych liści wierzby. Na szyję zarzuciłam naszyjnik z małą gwiazdką.

Gotowa wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Tam znalazłam Ophelię parzącą kawę. Przywitałam się z nią i odebrałam od niej dwa kubki z gorącym napojem. Z nimi ruszyłam do Michaela. Weszłam na korytarz i zapukałam do drzwi. Gdy powiedział oschłe, jak zawsze gdy się mnie nie spodziewa „Proszę" weszłam do środka gabinetu. Podałam mu jego kawę, a sama usiadłam na mojej kanapie. W pewnym momencie Michael potrzebował jednego z ochroniarzy.

-Wejść – mruknął King do ochroniarza.

-Wzywał szef.

-Tak. Dzisiaj, za niecałe pół godziny widzę przynajmniej sześciu ludzi czekających na nas na podjeździe i pojadą za nami na lotnisko odebrać naszych gości.

-Tak jest – zasalutował mężczyzna i niepewnie spojrzał na mnie.

Gdy młody chłopak wyszedł, King odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. Ja zmieszana również na niego zerknęłam.

Pokonana przez miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz