#54 Nie cieszysz się?

3.7K 83 78
                                    

Dokładnie dwa tygodnie temu spędziłam bardzo miły wieczór z Michaelem. Przez ten czas rozmawiałam z Maddison o jej szkole i chłopaku, którego bardzo chciałabym poznać. Niedługo kończy kolejny rok i zaprosiła mnie na aulę, gdzie odbędzie się zakończenie roku szkolnego. Mimo tego, że bardzo bym chciała, King nie jest optymistycznie nastawiony do tego pomysłu. Uważa, że my dwie dla tej szkoły jesteśmy obiektem niebezpieczeństwa. Nie wiem co ma on na myśli, ale Chris wytłumaczył się tym, że jesteśmy zbyt temperamentne.

Cóż... taka już nasza natura.

Wstałam późnym rankiem wraz z Michaelem.

-Jak ja mogłem nawet o szóstej wstawać – oburzył się mężczyzna leżący obok mnie.

-No King. To się nazywa samotność – uznałam.

-Najwyraźniej – zaśmiał się krótko.

Przez następne kilka minut leżeliśmy i nie odzywaliśmy się do siebie. Porozumiewaliśmy się ciszą, którą rozumieliśmy my.

Tylko my.

-Wstawaj King – zaczęłam. - Chuja mnie to obchodzi czy chcesz czy nie. Nie ogarnę sama twoich urodzin. Mimo, że nie lubię takich rzeczy to nikt nam nie pomoże. Zostało nam tylko ustalenie kto, gdzie siedzi i jutrzejszy bal w pałacowym ogrodzie będzie gotowy.

-Ale...

-Nie kurwa żadnego ale. Idź na dół pomóc Ophelii w przygotowywaniu śniadanka, a ja przyjdę w samą porę – odparłam i uśmiechnęłam się zwycięsko, na co Michael o mało nie parsknął śmiechem.

-Ty to masz tupet – mruknął do siebie, gdy kierował się do drzwi.

-Słyszałam!

King nie zdążył dokładnie oddalić się od drzwi, a z prędkością światła wybiegłam z łóżka i wbiegłam do łazienki. Uklękłam przed toaletą i zwróciłam w niej moje wszystkie wnętrzności.

Przynajmniej miałam takie wrażenie.

Spłukałam moje wymiociny i umyłam dokładnie buzię i zęby. Przemyłam wodą twarz i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.

Od tygodnia codziennie po kilka razy wymiotuję. Robię to tylko wtedy, gdy Michaela nie ma w pobliżu. Nie chcę go martwić moim stanem, a co gorsza, aby widział co robię tyle w łazience.

Wzięłam szybki prysznic i wyprostowałam włosy. Zrobiłam lekki makijaż składający się z tuszu do rzęs i błyszczyka oraz ruszyłam do garderoby. Z niej wyciągnęłam luźne, czarne jeansy z dziurami oraz białą, krótką bluzkę. Założyłam również beżowe Nike Air Force 1. Gotowa po niecałej pół godzinie wyszłam z pokoju i ruszyłam po schodach do kuchni, w której z tego co słyszałam Ophelia uczyła Michaela robić naleśniki. Gdy weszłam do pomieszczenia zauważyłam, jak King próbuje przewracać jedzenie na patelni. Ja nie przerywając im, usiadłam na krześle barowym przy wyspie i zaczęłam obierać owoce. Po następnej pół godzinie wszystko było gotowe do zjedzenia. Śniadanie zjedliśmy wraz z gosposią, którą zaprosiliśmy do wspólnego posiłku. Posprzątaliśmy brudne naczynia i razem z kobietą zostałyśmy same.

-Ophelio, mogłabyś podać mi coś na ból głowy? Od rana czuję, że zaraz mnie wysadzi – zaśmiałam się cicho.

-Dziecko, powinnaś się położyć i odpocząć, a nie faszerować się lekami. Od kilku dni jesteś blada, jak ściana. Zaraz i Michael coś zauważy – odparła zatroskana.

-Podaj mi te tabletki. Obiecuję, że jeszcze dziś zapiszę się do lekarza.

Tak jak powiedziałam, tak też zrobiła Ophelia. Zażyłam tabletki i popiłam wodą. Skierowałam się do gabinetu Michaela w celu urozmaicenia sobie czasu. Weszłam do pomieszczenia i bez słowa ułożyłam się na mojej ulubionej mini kanapie. King spojrzał na mnie znad dokumentów.

Pokonana przez miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz