Rodział XXXV

260 11 3
                                    


Dwa dni po wypadku.

Pov Sebastian.
Otworzyłem oczy. Ból jaki czułem był nie do zniesienia. Rozejrzałem się po sali. Byłem sam. Pierwsze co przeszło mi przez głowę to była ona.

- Vicky?!- podniosłem się.

- Hej spokojnie. Leż. - ktoś starał mnie położyć.

- Gdzie ona jest?! Co z nią?!- zadawałem pytania starając się wyrwać z uścisku.

- Sebastian! Spokojnie. - mocno przycisnęli mnie do łóżka.

Spojrzałem na dwóch mężczyzn. Od razu ich rozpoznałem. Był to Chris i Anthony.

- Gdzie ona jest?- zapytałem spokojniej.

- Leży w sali obok. Jest nieprzytomna i jest po operacji ale żyje. - powiedziała Ewa która wyłoniła się za pleców chłopaków.

- Co się stało?- zapytał Evans.

- To moja wina. Wyjechałem na skrzyżowanie i uderzyło w nas auto. Później nic nie pamiętam.- odpowiedziałem na jego pytanie czując wyrzuty sumienia z tego powodu że ja go spowodowałem.

- To nie twoja wina Seb. - złapała mnie za dłoń Ewa. - Wjechał w was pijany kierowca. Jechałeś przepisowo.

- Mogę ją zobaczyć?

- Nie. Musisz odpocząć a ona tak jest w śpiące. - pogladziła mnie po włosach.

Uśmiechnałem się delikatnie. Chciałem tylko spotkać swoją miłość i powiedzieć jej że nic mi nie jest. Czułem się okropnie z tym że zgodziłem się na nasz powrót.

Pięć dni po wypadku.

Minął prawie tydzień od wypadku a Vicky dalej się nie obudziła. Wyszedłem dopiero wczoraj ze szpitala. Ewa zaciągnęła mnie do domu bym się ogarnął ale tak i tak nie umiałem zasnąć. Siedzie od rana przy Victorii modląc się żeby się obudziła. Media już o naszym wypadku gadają. Jesteśmy na pierwszych stronach gazet, co wcale mnie nie cieszy.

Patrzyłem na nią ze smutkiem w oczach. Miała złamaną prawą rękę i nogę. Była podpięta do mnóstwa sprzętów. Lekarze sami nie wiedzą czy się wybudzi. Nigdy w życiu nie czułem się aż tak źle fizycznie jak i psychiczne. Nawet po wypadku jej brata czułem się lepiej. Miałem w tedy cel. Zaopiekować się Vicky ale teraz? Sam nie wiedziałem co robic. W domu będę tylko siedział i palił. Zacząłem wracać do nałogu z paleniem. Nie podobało mi się to ale tak właśnie się odstresowuje.

Ewa, Evans jak i co odziwo Anthony wspierają mnie. Przychodzą do szpitala i przynoszą mi jedzienie, picie, ubrania i rozmawiają ze mną. Moja mama się strasznie o mnie martwi też. Co godzinę dzwoni do mnie pytając czy wszystko dobrze. Zastanawiam się czy nie zacząć chodzić znowu do mojego terapeuty. To wszystko zaczęło mnie zbytnio przytłaczać.

Tydzień po wypadku.

- Sebastian...- ktoś potrząsnął moim ramieniem.- Seb....

- Nie śpię. - podniosłem gwałtownie głowę.

- Właśnie widzę.- osoba pogladziła mnie po głowie.- Powinieś iść do domu.

- Nie ma takiej opcji. -spojrzalem na osobę która okazała się moja mama.- Mamo? Co tu robisz?

- Przyniosłam ci jedzienie i ubrania.- pokazała na torbę która leżała na kanapie.

- Nie trzeba było. - przetarłem twarz dłonią wstając i przytuliłem ją.- Ale dziękuję.

-Martwie się o ciebie synku.- gładziła moje plecy.

Love and FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz