15. this is my decision

450 48 24
                                    

DŹWIĘKI ARABSKIEJ MUZYKI BYŁY PIERWSZYM, CO DOKŁADNIE ZAREJESTROWAŁA.

I to przede wszystkim na nich starała się skupić, gdy stała na drewnianym podeście i czekała na Marca i Laylę, by opuścili łódkę. Ciągle czuła, jak ciało jej drży pod wpływem ostatniego ataku paniki, a płuca piekły żywym ogniem od problemów z poprawnym oddychaniem, nawet jeśli udało jej się już ustabilizować oddech.

Miała problem, by zrozumieć, dlaczego, aż tak mocno zareagowała, zwłaszcza teraz.

Nie pierwszy raz dostawała ataku paniki. Od siedmiu lat właściwie nie zbliżała się do głębokich zbiorników z wodą, chyba że to było naprawdę konieczne. Jednak za każdym razem, odczuwała tego skutki, ale na tyle, że zawsze mogła nad tym zapanować, zanim całkowicie straciła kontrolę. Tym razem było zupełnie inaczej, zwłaszcza że nigdy wcześniej w trakcie ataku nie miała wizji tamtego wydarzenia. Wypadek często śnił się jej po nocach, widziała, jak w zwolnionym tempie wszystkie momenty, zmarłe twarze swoich przyjaciół, ale nigdy nie miała takich wizji w ciągu dnia.

Wariowała, to było pewne. Po wszystkim, co przeżyła, nie była już tym, aż tak bardzo zaskoczona. Spodziewała się, że prędzej, czy później albo po prostu umrze, albo wyląduje w psychiatryku. Jak na śmierć była gotowa, tak na zamknięcie w pokoju bez klamek, niekoniecznie.

Zarya wiedziała, że nie znajduje się w pełni swoich sił. Najchętniej posłuchałaby się Layli i odsunęła się od tego wszystkiego. Jednak nie mogła i to już nawet nie chodziło o to, że dostała takie zadanie, czy fakt, że chciała dowiedzieć się, co się stało z jej sztyletem. Świadomość tego, ile niewinnych istnień było narażonych na niebezpieczeństwo, jeśli Harrowowi powiedzie się odnalezienie grobowca Ammit, była przerażająca.

Czasami chciała wierzyć, że wszystko, co robi, robi tylko i wyłącznie dlatego, że została do tego zmuszona. Ale prawda była taka, że nawet nie mając magicznego kombinezonu i super mocy, nie mogłaby siedzieć bezczynnie i udawać, że niczego nie widzi.

Marc i Layla znaleźli dziurę pod podestem i schowali tam wszystkie rzeczy, które do nich należały. Zarya wykorzystała ten czas do tego, by rozglądnąć się po miejscu, w którym się znaleźli. Wyspa była zaludniona przez tłum ludzi, który pił, tańczył i rozmawiał. Śmiechy gości łączyły się z dźwiękami muzyki i same zachęcały do tego, by włączyć się do zabawy. To sprawiło, że poważnie zaczęła się zastanawiać, kiedy ostatni raz zachowywała się tak samo beztrosko. Oczywiście spotykała się z osobami z pracy na różnego rodzaju integracjach, ale nigdy w pełni nie mogła się zrelaksować. Zawsze gdzieś z tyłu głowy doskwierała jej myśl, że to wszystko zaraz się skończy, Posejdon znowu pojawi się u niej z nowym zadaniem, a ona będzie musiała ścigać kolejnych przestępców, czy dziwne, nadprzyrodzone istoty. Taka świadomość w żaden sposób nie mogła pomóc się zrelaksować.

A jednak był jeden dzień, a właściwie wieczór, gdy zapomniała o tym wszystkim, chociaż na chwilę. Nie była Zaryą – wojowniczką, która walczyła w imię greckich bogów. Była po prostu sobą, zwykłą dziewczyną, która starała się jakoś pozytywnie patrzeć na wszystko, co ją otaczało. Wieczór, o którym myślała, był również tym, w którym nieco bardziej miała okazję poznać Stevena. Miała wrażenie, że ich spotkanie tamtego dnia nie było do końca przypadkowe. I może, gdyby nawet była odważniejsza, jeśli chodziło o relacje z innymi, to może by go wtedy pocałowała. Chociaż w tamtym momencie w ogóle o tym nie myślała, tak później trudno było jej odeprzeć taką myśl. Przynajmniej do momentu, w którym pojawiła się Layla i zupełnie wszystko się pokomplikowało.

Zarya odwróciła swój wzrok od bawiących się ludzi. Szybko dostrzegła, że wśród nich znajdywało się całe grono ochroniarzy ubranych w czarne garnitury, a każdy z nich miał widoczną słuchawkę w uchu. Wyglądali jak elita, jakby strzegli samego prezydenta Stanów Zjednoczonych, albo nawet i królowej Elżbiety. Ich obecność nie była żadnym zaskoczeniem, ale liczebność już tak i miała nadzieję, że nie dojdzie z nimi do żadnego starcia.

GODS WARRIOR [1], moon knightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz