NIE WIEDZIAŁA, ILE CZASU WĘDROWALI.
To mogły być minuty albo nawet i godziny, ale w końcu dotarli do przewężenia. Wejście prowadzące do kolejnego pomieszczenia nie było większe, niż kwadrat metr na metr, dlatego obydwoje musieli się pochylić, by przejść dalej. Prosta droga się skończyła, a w jej miejsce pojawiła się ścieżka wody wraz z kamieniami.
— Nie wierzę — odezwał się Steven, stając na kamieniach i kierując się wzdłuż przejścia. Poświecił latarką do góry, tak że pomieszczenie zyskało trochę dodatkowego światła.
Zarya rozglądnęła się po komnacie i musiała przyznać, że było to wyjątkowo wystawne miejsce. Bogato zdobione malunki na ścianach, złote rekwizyty, które zdecydowanie były autentyczne i wielki grobowiec na samym środku tuż przed nimi. Grant był w siódmym niebie i słyszała to w każdym jego radosnym słowie, które wypowiadał. Czy kierował to do siebie, czy do niej, to była inna kwestia, której nie potrafiła jeszcze rozgryźć.
— Jesteśmy tu pierwsi. Grobowiec godny faraona. Totmesa Drugiego. Nefretiti. To jeden z tych wielkich, Zarya.
Steven zatrzymał się na środku przejścia i spojrzał do góry z największym zachwytem, a później usłyszał głos Marca w swojej głowie.
Pocałowałeś ją.
Przeniósł swój wzrok na swoje odbicie w wodzie, a ona szybko zrozumiała, co się dzieje. Mimo tego, że nie słyszała tego, co mówił Spector, tak to, co odpowiadał mu Steven, jak najbardziej.
— Cóż, to była wspólna decyzja. I co zrobisz? Utopisz nas?
Mógłbym.
— Gdybym nie wiedział lepiej, to uznałbym, że jesteś zazdrosny, a nie chcę nic mówić, ale doskonale pamiętam twoje ostatnie słowa, gdy o tym rozmawialiśmy.
Nie jestem zazdrosny, Steven.
Brunet parsknął cicho, a później uniósł swój wzrok na Zaryę, która przez cały ten czas mu się przyglądała. Mogła tylko podejrzewać, o czym rozmawiali, ale coś podpowiadało jej, że w jakiś sposób ona mogła być tematem ich dyskusji. Wolała jednak nie poruszać teraz tego tematu.
— Uznajmy, że ci wierzę — odpowiedział Grant, spoglądając z powrotem w swoje odbicie.
Cokolwiek. Poza tym powiedziałeś Layli prawdę o tym, dlaczego się od niej odsunąłem. I tego się nie spodziewałem.
Steven mruknął ze zrozumieniem, a później przeskoczył z kamienia na podest, na którym znajdywał się grobowiec. Odwrócił się do tyłu i wyciągnął rękę, by pomóc dziewczynie. Zarya ujęła jego dłoń i za chwilę stała obok niego na stałym gruncie, mając przed sobą prawdopodobnie po raz pierwszy, tak wielki starożytny grobowiec. Wzniesienie było wręcz napakowane wszelkimi ozdobami i naczyniami, a z sufitu wpadało światło, które idealnie oświetlało sarkofag.
— Spójrz na te wszystkie zabytki — Steven zwrócił się do niej bezpośrednio, wskazując ręką na otoczenie. Później zaczął zastanawiać się na głos. — Macedońskie? Nie, na pewno nie. To jakie? — Podszedł do grobowca i kucnął, skupiając się na wyrytych na nim hieroglifach. — Niemożliwe, to się nie zgadza. Nie mogą być macedońskie. Jeden faraon kazał nazywać się Egipcjaninem. Ale...
Przerwał na chwilę, prostując się, by lepiej spojrzeć na przód sarkofagu. Jego usta rozchyliły się w szoku, oczy błyszczały z podekscytowania i wyglądało tak, jakby zaniemówił z wrażenia. Zarya z radością go obserwowała i była pod ciągłym wrażeniem jego wiedzy i radości z tego, co doświadczał. Nie wszyscy, nawet najbardziej zapaleni archeolodzy, czy znawcy, reagowaliby, aż tak jak on. To było niezwykle urocze i powodowało ciepło w jej sercu, którego nie potrafiła opisać.

CZYTASZ
GODS WARRIOR [1], moon knight
FanfictionZarya Prescott od siedmiu lat walczyła w imię greckich bogów. Zawsze działała sama. Do czasu, gdy została wysłana, by pomóc powstrzymać wskrzeszenie jednej, szalonej egipskiej bogini. moon knight au! część I serii oprawa graficzna by cudowna @mar...