17. you deserve to be loved

410 56 7
                                    

ODGŁOS STRZELANINY BYŁ JEDYNYM, CO SŁYSZAŁA.

Ochroniarze na początku kompletnie zgłupieli, gdy Marc zniknął, a ona przywołała swój kombinezon. Później jednak zorientowali się, że coś nie grało i zaczęli atakować niemal wszystko, co tylko się poruszyło. Goście imprezy w popłochu zaczęli uciekać, a również Anton został przetransportowany w bezpieczne miejsce. Zarya nie zajmowała sobie nim głowy. Nie znała typa, fakt faktem, zdecydowanie skomplikował im sprawę, ale w tym momencie nie widziała potrzeby, by go eliminować. Jedyne, co się teraz liczyło, to by jakoś przetrwać tę walkę, a później zwiać stamtąd jak najszybciej.

Marc zeskoczył ze szczytu piramidy, rozłożył swoją pelerynę, która ułożyła się w idealny półksiężyc, a później wylądował na placu. Dziewczyna była pod głębokim wrażeniem tego, co zobaczyła i doszła nawet do wniosku, że brunet posiadał całkiem spoko zdolności, o których wcześniej nie miała nawet okazji pomyśleć.

Khonshu się nie ogranicza.

Nowa grupa ochroniarzy ruszyła do przodu, strzelając do nich ze swoich pistoletów, a Layla pociągnęła Zaryę za rękę w stronę Spectora. Marc wyciągnął ręce do góry, łącząc je ze sobą, tak że obejmował obydwie kobiet, chroniąc całą trójkę przed ostrzałem.

Szatynka była tym jeszcze bardziej zachwycona, niż wcześniej.

— Okej, ale to jest naprawdę czaderskie — skomentowała z podekscytowaniem, dotykając jego peleryny. — Khonshu powinien zmienić tytuł z boga księżyca na boga mody.

— Zarya, tak jakby jesteśmy w środku walki — stwierdziła z rozbawieniem Layla i puściła jej oczko.

— Och, jasne, fakt — zreflektowała się szybko. — To, co my z Marciem trochę potańczymy, a ty sprawdzisz, czy zostało coś z grobowca naszego zmarłego koleżki?

— O ile tylko odwrócicie ich uwagę.

— To da się zrobić — powiedział Marc.

Strzelanina ustała, Spector uwolnił spod peleryny obie kobiety i Layla od razu skierowała się do piramidy. Zarya odsunęła się w bok, a Marc zrobił obrót i odrzucił wszystkie kule, które zatrzymały się w jego pelerynie w stronę atakujących ochroniarzy. Kilkoro z nich padło na ziemię, ale dużo z nich ciągle stało.

— Biorę tych z lewej — oznajmiła dziewczyna.

Nie czekała na żadne potwierdzenie z jego strony i przeszła do ataku. Zrobiła krótki rozbieg, a później mocny ślizg, który sprawił, że piasek na podłożu uniósł się do góry, prosto na twarz jej przeciwników. Dwójka ochroniarzy niemal od razu zaczęła odgarniać ziarenka ze swoich oczu, mrugając szybko powiekami, a Zarya stanęła szybko na nogach. Wyciągnęła z tyłu za pasa swój sztylet i przejechała ostrzem pod kolanami jednego z mężczyzn. Ten upadł na ziemię, a ona dla pewności, że nie zaatakuje ją w najbliższym czasie, uniosła nogę do góry i uderzyła go kolanem w szczękę. Głośny chrzęst utwierdził ją w tym, że zdecydowanie uszkodziła mu kość, a mężczyzna padł nieprzytomny na plecy.

Zarya poczuła mocny uścisk wokół swojej talii i została popchnięta na podłoże. Mocny kopniak, który otrzymała prosto w klatkę piersiową, odebrał jej możliwość poprawnego oddychania. Napastnik od razu wykorzystał jej słaby moment. Zaczął ją kopać, gdzie popadnie, a ona nie miała siły na nic innego, jak próba odparcia każdego ataku. Odpychała od siebie kolejne kopnięcia, ale jak nie za pierwszym, tak za drugim i tak w końcu odczuwała okropny ból. W pewnym momencie oberwała nawet w twarz, z nosa leciała jej krew, kończąc na ustach, przez co czuła jej metaliczny smak.

Odblokowany pistolet obudził w niej nową energię. Ignorując ból w całym ciele, podniosła się na kolana i w ostatnim momencie uchyliła przed wystrzeloną kulą, która zginęła w piasku. Podcięła nogi swojego napastnika, a ten upadł obok niej. Wypuścił z dłoni swój pistolet, który ona natychmiast przejęła. Bez zawahania strzeliła w jego stopę, a głośny krzyk bólu rozniósł się po placu.

GODS WARRIOR [1], moon knightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz