21. the tomb

399 46 7
                                    

ZARYA ZESKOCZYŁA NA PODŁOŻE.

Zejście do podziemi było krótsze, niż się spodziewała. Przynajmniej wiadome było, że później nie będą musieli się długo wspinać na górę. Było to jednak marne pocieszenie, zwłaszcza że nie wiadome było, jak długo mieli przebywać w grobowcu.

Ściągnęła wszystkie zabezpieczenia, a później krzyknęła do Stevena, że czas na niego. Nie do końca była pewna, czy coś powiedział, bo jedyne, co usłyszała to cichy odgłos, który równie dobrze mógł przypominać jęk bólu i jakieś przekleństwo. Zmarszczyła brwi na takie niespodziewane połączenie, ale nie miała czasu, by się nad tym zastanawiać. Odsunęła się od przejścia, włączyła latarkę i niemal zaniemówiła na widok dwóch wielkich, kamiennych posągów.

Nie była specem od egipskiej mitologii. Właściwie, to kompletnie się na niej nie znała, chociaż musiała przyznać, że jej wcześniejsza nauka, by cokolwiek się dowiedzieć i odnaleźć awatara Khonshu, nieco poszerzyła jej wiedzę. Nie sądziła jednak, że będzie w stanie zachwycić się, aż tak bardzo takim miejscem, jak to. Miała słabość do cudów historii, które powstały wiele lat wcześniej i chociaż to wszystko wydawało się tylko jednokolorowe i pożółkłe, tak w swojej starości miało niesamowity urok i klimat.

— Aż trudno uwierzyć, że coś takiego powstało tysiące lat temu — mruknęła cicho, a Layla spojrzała na nią z uśmiechem. Kobieta kucnęła przy jednym z posągów i na piasku narysowała znak i Zarya domyśliła się, że musiało to być coś po egipsku. — Co robisz?

Kobieta nie zdążyła odpowiedzieć, gdy przejście niespodziewanie się zakurzyło piaskiem i oderwanymi, małymi kamykami, a do podziemi wpadł Steven. I to dosłownie, bo zleciał po prowizorycznych schodach i z cichym krzykiem wylądował na plecach.

— Wszystko w porządku? — Zapytała z obawą Zarya. Natychmiast podeszła do leżącego Stevena i pomogła mu się podnieść na nogi.

— Jak nigdy — odpowiedział, mimo tego, że ból w jego głosie, wskazywał na zupełnie coś innego. Wyprostował się, a ona pomogła mu ściągnąć wszystkie zabezpieczenia do wspinaczki. — Szkoda tylko, że to widziałaś.

— Ale, co widziałam? — Powiedziała wesoło, puszczając do niego oczko, dając mu znać, że cokolwiek się wydarzyło, odeszło już w niepamięć. Wiedziała, że prawdopodobnie ten obraz jeszcze długo będzie ją nawiedzać, przypominając, jak niezdarny potrafił być Grant.

— Dzięki — mruknął, a później odezwał się z pełnym zachwytem. — Co za widok.

Spojrzał na nią wyjątkowo intensywnie, a przynajmniej, tak jej się wydawało i sama poczuła, jak się rumieni. Jednak, gdy tylko uniosła swój wzrok, tak zobaczyła, że jego spojrzenie było utkwione gdzieś powyżej jej ramienia, a później odwróciła się w stronę posągu, który znajdywał się najbliżej nich. Layla stała obok niego i przyglądała im się z zadziornym uśmiechem, co sprawiło, że dziewczyna jeszcze bardziej poczerwieniała na twarzy.

— Och, tak... — odchrząknęła cicho, orientując się, że Steven czekał na komentarz z jej strony. Albo i nie. Czasami miała trudności, by odgadnąć dokładnie jego zachowanie, mimo tego, że wydawał się o wiele mniej skomplikowany niż Marc. — Są piękne i takie...stare. Stoją tutaj od wieków i strzegą przejścia, a my tutaj tak po prostu jesteśmy.

— Prawda? Nie mogę... — Odpowiedział z wielką ekscytacją.

Jeśli wcześniej był zachwycony tym miejscem, tak nie wiedziała, jak powinna określić stan, w którym teraz się znalazł. Szeroki uśmiech i błyszczące ze szczęścia oczy, mówiły niemal wszystko o tym, jak bardzo podekscytowany był. To sprawiało tylko, że ona sama poczuła ciepło na sam fakt, że mógł zobaczyć to miejsce, chociaż wolała, by odbyło się to w zupełnie innych warunkach.

GODS WARRIOR [1], moon knightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz