ZARYA MIAŁA WRAŻENIE, JAKBY SERCE MIAŁO ZARAZ WYRWAĆ SIĘ Z JEJ KLATKI PIERSIOWEJ.
Pochylając się nad nieprzytomnym Marciem i Stevenem, nie miała bladego pojęcia, co robić. Layla, która klęczała po drugiej stronie mężczyzny, była równie bezsilna i żadne nawoływania nie pomagały. Prescott miała łzy w oczach, a kiedy pojedyncze krople zaczęły spływać po jej policzkach, od razu otarła je wierzchem dłoni. Miała w nosie, co Layla mogłaby o niej pomyśleć, jedyne czego nie chciała, by łzy kompletnie zamazały jej pole widzenia.
— Zarya? ZARYA! — Layla zawołała, a dziewczyna spojrzała na nią, niemal mechanicznie. — Musimy sprawdzić ich tętno.
Wiedziała, że El-Faouly ma rację. Podziwiała ją jednak za to, że potrafiła zachować zimną krew w takiej sytuacji. Widać było, że się martwiła, ale mimo tego bez problemu mogła trzeźwo myśleć, gdy ona sama pozwalała na to, by emocje wzięły nad nią górę. Nigdy nie narzekała na to, że reagowała na wszystko wyjątkowo emocjonalnie, zawsze wtedy miała wrażenie, że to sprawiało, że była stuprocentowym człowiekiem. Czuła wszystko, co tylko mogła, czasami nawet miała wrażenie, że o wiele mocniej, niż inni. Jednak teraz oddałaby wszystko, by być całkowicie nie czułą, żeby nie kierować się sercem, a rozumem i postępować rozsądnie, tak jak powinna.
— Nie mogę... To się nie dzieje naprawdę.
Była jak sparaliżowana. Nie była w stanie się ruszyć, a co dopiero sprawdzić, czy Steven i Marc ciągle oddychają. Zwykłe sprawdzenie pulsu było dla niej niczym czekanie na wyrok. Wiedziała zbyt dobrze, co wiązało się ze stratą bliskich osób. Przeżywał to do tej pory, ciągle obwiniając siebie za to, że ona przeżyła. I chociaż nie znała na tyle dobrze, ani Marca, ani Stevena, tak zależało jej na nich. Nie chciała, by cokolwiek złego im się przytrafiło, dlatego nie potrafiła sprawdzić, czy ich serce ciągle bije. Gdyby przyłożyła rękę do ich szyi i okazałoby się, że ich puls, jest niewyczuwalny... Nie miała bladego pojęcia, co by zrobiła. Nie chciała przechodzić przez coś takiego drugi raz, nie mogła. Ich starta właśnie z tym, by się wiązała.
Bólem, wyrzutami sumienia i obwinianiem siebie do końca życia.
— Zarya! — Layla zawołała ponownie i chociaż nie potrafiła się skupić na tym, co się dzieje, w końcu udało jej się w jakiś sposób wrócić do rzeczywistości.
Zarya uniosła drżącą rękę do góry i niepewnie przyłożyła ją do szyi bruneta. Druga znajdywała się na jego klatce piersiowej, w miejscu, gdzie było serce, próbując wyczuć, czy ono bije. Minęła sekunda, dwie i kiedy miała wrażenie, że udało jej się coś wyczuć, usłyszała świergot silnika, który stawał się coraz głośniejszy. Layla również to zauważyła, a kiedy uniosła głowę do góry przeklęła głośno.
— Cholera, śledzili nas. Musimy się schować, teraz!
El-Faouly złapała młodszą dziewczynę za rękę, ale Zarya szybko się wyszarpała.
— Chcesz go tak zostawić? Nie możemy!
— W tym momencie nie jesteśmy w stanie im pomóc — powiedziała ze zdenerwowaniem. —Nie, gdy same zaraz będziemy martwe.
To był argument, z którym nie było jak dyskutować. Spojrzała ostatni raz na nieprzytomnego bruneta, a później uniosła swój wzrok do góry, gdzie zobaczyła, że wroga terenówka, znajdywała się coraz bliżej nich. Wtedy też zaczęto do nich strzelać i obie natychmiast skuliły się na piasku, by w minimalnym stopniu uchronić się przed kulami. Zarya chwyciła Stevena za ubranie, próbując go w jakiś sposób przetransportować dalej. Layla bez słowa jej pomogła, łapiąc go po drugiej stronie. Obie jednak miały ograniczone zdolności, bo mężczyzna, nawet dla nich dwóch był zbyt ciężki, a odgłos strzałów w ich stronę był kolejną przeciwnością.
![](https://img.wattpad.com/cover/308234117-288-k553698.jpg)
CZYTASZ
GODS WARRIOR [1], moon knight
Hayran KurguZarya Prescott od siedmiu lat walczyła w imię greckich bogów. Zawsze działała sama. Do czasu, gdy została wysłana, by pomóc powstrzymać wskrzeszenie jednej, szalonej egipskiej bogini. moon knight au! część I serii oprawa graficzna by cudowna @mar...