ROZDZIAŁ 28

1.2K 50 4
                                    


Diana
Nie mam pojęcia ile dni upłynęło od momentu, gdy Aaron mnie porwał. Większość czasu byłam nieprzytomna, resztę spędziłam w towarzystwie rodziców. Teraz... Teraz muszę znosić widok tego drania, który dzisiaj ma zostać ukoronowany nowym władcą Zachodniej Watahy.
Oczywistym jest, że Aaron nigdy nie grał czysto, i grać czysto nie będzie przez następne dekady co jest bardziej niż pewne. Ten kto wchodzi w lewe interesy z wygnanymi wilkami, posługuje się ludzką bronią i nie przestrzega wilczych zasad jest nikim innym jak zwykłym oszustem i kanalią.
Tyle lat byłam zbyt ślepa, by to dostrzec. W dodatku ociekałam egoizmem, którego przy Lucasie zaczęłam powoli się pozbywać. Chciałam za wszelką cenę dawać coś od siebie, bo to zaczęło sprawiać mi naprawdę wielką radość. No więc co takiego się we mnie zmieniło? Już nie patrzę przez pryzmat tego,co przedstawiają mi inni. Potrafię zajrzeć w głąb serca czego nauczyli mnie przyjaciele mojego mate jak i sam Alfa.
- Nie ujdzie ci to na sucho Aaron. - Warczę niemiło, gdy ten żegna w końcu swoje pieski, prowadząc mnie na powrót do tego więzienia z piekła rodem.
Co prawda pokój bez możliwości samodzielnego otworzenia sobie drzwi to dla mnie wystarczający areszt, chodź tyle dobrego, że nie muszę przebywać w nim z tym dupkiem od siedmiu boleści. Tego chyba bym już nie przeżyła.
- Lucas cię dopadnie i wtedy zobaczysz... będziesz żałował tego dnia jak żadnego inn- Nie dane mi jest dokończyć wypowiedzi, ponieważ ten bezczelnie wchodzi mi w zdanie. Jakby moje słowa były dla niego tylko nic nie znaczącą śpiewką. W końcu czymś się zająć muszę...
- A niech sobie przychodzi, przecież i tak nie wróci stąd żywy, prawda? Zresztą... Przestań w końcu tak się upierać przy swoim. Diana, jesteś Betą. Jak na wilczycę to najlepsza pozycja do uzyskania w stadzie, i dobrze o tym wiesz, by ją zachować musisz.. powtarzam.. MUSISZ poślubić wilka, który ci dorówna. Po za tym nie zasługujesz na kogoś, kto bez wahania morduje inne wilki, już ci mówiłem, że ten nowojorski gówniarz to urodzony morderca. Jeszcze przed wojną zajmował najgorszą pozycję... wilki, które zabijają bez oporów nigdy nie będą jak reszta stada. To wyrzutki i degeneraci. Sama dobrze wiesz, że ten wilk opuścił swoją watahę, porzucił ich w najgorszym ku temu momencie, by teraz co? Wrócić i zostać przykładnym Alfą? Naprawdę w to wierzysz Diana? Myślałem, że chociaż ty to dostrzeżesz, że nie jesteś na tyle głupia, by wierzyć w każdą bajkę jaką ktoś ci wciśnie. Za to stawiasz mnie po tej gorszej stronie, i według ciebie to ja powinienem odpokutować, nie on. Nie wilk, który wybił bez wahania tyle bezbronnych dusz... JA. - Gdy chłopak kończy swoją reprymendę, znów ląduję za drzwiami jego okropnej sypialni, słysząc jedynie trzask przekręcającego się klucza w zamku od drzwi. No i co ja mam teraz zrobić? Pozostaje mi tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń, chodź długo to i tak nie potrwa.
Wczesnym wieczorem ponownie ląduję w kuchni, po to, by tylko poprzewracać widelcem jedzenie na talerzu, które zrobiła mi jedna z Omeg w stadzie drugiego Alfy. Niedoszłego Alfy, gdy tego jakże kojącego spokoju nie przerywa głośny huk, kiedy to jeden z podwładnych Aarona wpada do jadalni prawie dusząc się własnym powietrzem.
Siedzący nieopodal mnie mężczyzna reaguje prawie natychmiast wstając od stołu niczym z procy, by w razie co móc zareagować jak najszybciej.
- O co chodzi? - Pyta zaniepokojony brunet, zerkając podejrzliwie w moim kierunku. Wzruszam jedynie ramionami. Nie mam z tym nic wspólnego, a przynajmniej na razie...
- Ceremonii nie będzie, a przynajmniej nie teraz... Na nasz teren wdarł się ktoś niepożądany, cała straż zareagowała w tym pański ojciec.. - Słyszę i podobnie jak mój dawny przyjaciel, zrywam się do pionu, by móc wybiec zaraz za Aaronem, gdy ten jednak postanowi zająć się tą sprawą. A wierzę w to, że tak się stanie. Inaczej nie miałoby to najmniejszego sensu, gdyby nic sobie z tego nie robił.
- Zaraz pozna się na tym kto tu jest prawdziwym zabójcą... - Dane mi jest usłyszeć te okrutne słowa z ust Aarona za nim ten znika za powłoką głównych drzwi domu watahy, pozostawiając po sobie tylko i wyłącznie wspomnienia.
Bez namysłu ruszam zaraz za nim, bo w końcu teraz nie ma nikogo kto mógłby mnie przypilnować ale to znaczy, że prawie na pewno na teren Zachodniej Watahy wdarł się nie kto inny jak mój wybawca. Mój ukochany, no bo kto inny?
Niestety, za nim udaje mi się cokolwiek zrobić w kierunku tego, by odnaleźć trop Lucasa przed Aaronem, będąc już na zewnątrz zostaję gwałtownie przewrócona na plecy nie mając nawet możliwości, by wypuścić powietrze z ust.
- Co do- Urywam, gdy mój wzrok napotyka tęczówki skąpane w złocie, a policzki muska białe, miękkie futro teraz rozwiewane przed lekki wiatr.
~ Możliwe, że Lucas ci o mnie nie mówił. Mam na imię Sheeran i cieszę się, że znalazłem cię całą i zdrową Diana. Pomogę ci.
To zapewnienie daje mi dziwną ulgę w sercu, jednakże... widzę też zdeterminowanie w oczach białego wilka. Luke coś wspominał... na pewno. Jednak teraz, teraz oboje musimy stąd spieprzać.
- Mimo to.. nie powinno cię tutaj być, ktoś może tu zaraz przyjść. - Mówię szybko ale na nim chyba nie robi to większego wrażenia. Był na to przygotowany?
~ Tym się nie martw, zgubiłem ich. Twojego chłoptasia także ale nie możemy stać bezczynnie. Musisz mi pomóc, inaczej Lucas zadziała zbyt pochopnie, a nie może wiedzieć, że trochę naginam jego plany.. no więc, wysłuchasz mnie?
Chwilę zajmuje mi zastanowienie się, chodź prawda jest taka, że teraz czas jest dla nas bardzo ważny i nie chcę marnować ani minuty na bezsensowne rozmyślanie nad tym co zrobić, by uwolnić się z tego bagna.
- Tak.. wysłucham. - Odpieram, a już po chwili czuję jak biały wilk zabiera swój ciężar, puszczając mnie wolno. Sama dorównuję mu kroku i oboje znikamy z pola widzenia wilków z watahy Aarona. Trzeba będzie się postarać, by nie wzbudzać podejrzeń i niepotrzebnego zamieszania, które i tak jest już wystarczające, ponieważ samo przybycie Lucasa tutaj to odpowiedni alarm do działania dla Zachodniej Watahy.
Dotrzymuję Sheeranowi kroku, gdy docieramy w głąb lasu, próbując zamaskować własny zapach na tyle, ile jest to obecnie możliwe, a kiedy już to następuje swój wzrok kieruję na odznaczającą się posturę wilkołaka.
- Co tu robisz? Przyszedłeś z Lucasem mam rację? - Pytam szybko, przyglądając się reakcji zmiennego ale jego wilczy pysk nie wykrzywia się w żadnym grymasie. Za to po chwili otrzymuję należytą odpowiedź, gdy ten przekazuje mi swoje myśli.
~ W stadzie jestem Gammą, a Luke uwierzył w moje zdolności jako wilka, który regularnie poluje dla watahy. Przez to, że jestem szybszy niż większość, plan polegał na odciągnięciu uwagi wilków ze straży, by ten mógł spokojnie wejść na teren Aarona i uratować cię. A przynajmniej tak zakładaliśmy... straciłem zapach Alfy, a po chwili już nikt za mną nie biegł. Zupełnie tak, jakby Aaron to przewidział i skupił się wyłącznie na odnalezieniu twojego mate. Nie dość, że teraz nie wiem, gdzie jest, to jeszcze nie mam pojęcia o jego zamiarach. Jeżeli postąpi zbyt pochopnie, zginie... i oboje o tym wiemy. A skoro już cię odnalazłem, pomogę ci stąd uciec. Luke da sobie radę jeżeli będzie uważał. Na pewno.
Słuchając go mam co raz większy mętlik w głowie, aczkolwiek pewna część mnie chce mu uwierzyć, bo w końcu Lucas to zrobił prawda? Skoro on zaufał Sheeranowi, to ja nie mogę postąpić inaczej. A w dodatku wilk ma szczere chęci pomóc mi... Musimy to tylko odpowiednio rozegrać.
- Posłuchaj Sheeran... wiem, że to ryzykowne ale mam pewien plan, który może się udać. Nie uciekniemy, zagramy w grę Aarona w ten sposób raniąc go od wewnątrz. Inaczej już nigdy nie da nam spokoju. On chce mnie i to mnie dostanie, ty tylko zagraj tak, jakby on tego chciał. Zaufaj mi, a ja zaufam tobie. - Tłumacząc mu to wszystko, czekam tylko na to, aż ten zgodzi się podjąć ryzyko. I nie mija nawet minuta, gdy wilk kiwa twierdząco głową na moje słowa.
~ Więc... co proponujesz?
- Daj mi pięć minut. Musimy upozorować twoją śmierć.

Od Shadowx3Soul:

Ten rozdział wyszedł dość krótki ale ostatnio staram się o regularność i dlatego tylko tak mogę zmusić się do wrzucania rozdziałów częściej. Ponad to brak weny, który potrafi przytłoczyć człowieka to również ciężki kawałek chleba. Pozdrawiam wszystkich czytających i życzę miłego dnia/nocy💓 Niedługo powinna pojawić się kolejna część, najprawdopodobniej również z perspektywy naszej bohaterki ^^😍

The fate of wolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz