ROZDZIAŁ 9

3.1K 119 4
                                    


Lucas
Idę właśnie tuż obok najpiękniejszej istoty, która stąpała po tej Ziemi.
I chodź jestem świadomy tego, że to sprawa więzi jaka nas łączy, to w ogóle mi to nie przeszkadza. Może powinienem chociażby postarać się o to, aby dziewczyna nie żywiła do mnie urazy za to kim jestem, a raczej za to, że tak nagle pojawiłem się w jej życiu. Ale w tej, a nie innej okoliczności jestem zmuszony postarać się ją polubić.
- No więc, ile masz lat? - W moje myśli nagle wtrąca się niebieskooka.
Przyjmuję jej zaproszenie do rozmowy i zrównuję się z dziewczyną, tymczasem podziwiając piękno natury jaka nas właśnie otacza. Już dawno nie miałem okazji poczuć takiej swobody.
- Dwadzieścia pięć. - Odpowiadam zgodnie z prawdą i zerkam w kierunku Diany.
- Czyli dzielą nas cztery lata różnicy. - Uśmiecha się lekko. - Skąd jesteś?
- Z miasta. - Wzdycham cicho.
- Oh, dlaczego nie mieszkasz z watachą?
- To skomplikowane. - Prycham, chcąc już skończyć ten temat.
- No dobrze... - Diana patrzy przed siebie, zupełnie skupiona na otoczeniu. Nawet nie zwraca na mnie większej uwagi. W sumie nie robi mi to różnicy.
- Kim jest ten chłopak, dla którego chcesz znaleźć wilczy kwiat?
- Nie za dużo tych pytań? - Podnoszę jedną brew do góry i mierzę dziewczynę nieufnym spojrzeniem. - Jeffrey to mój Beta, zarówno jak i przyjaciel.
- Rozumiem, przepraszam.
- To może teraz ja, jaka jest twoja ranga Diano? - Pytam niewzruszony.
- Beta. - Dziewczyna odpowiada po chwili namysłu.
Z zdziwienia aż przystaje na moment, obdarzając burzowe tęczówki pięknym uśmiechem.
- Ah tak. - Patrzę na Dianę wzrokiem pełnym podziwu.
- Tak. - Wilczyca krzyżuje ramiona na piersi i posyła mi zadziorne spojrzenie. - A co, nie wierzysz w to, że taka dziewczyna jak ja jest w stanie dorównać Alfie?
- Nigdy w to nie wątpiłem. - Uśmiecham się zawadiacko i teraz oboje lustrujemy się uważnym wzrokiem.
- Więc może się przekonamy? - Proponuje Diana, całkowicie pewna swoich słów.
- Jeszcze nie było osoby, która chciałaby się ze mną o cokolwiek zakładać. - Śmieję się z lekka rozbawiony i opieram plecami o jedno z pobliskich drzew.
- Nie było powiadasz?
- Nikt się nie odważył.
Wyszczerzam twarz w szerokim uśmiechu i odpycham się ramionami od cierpkiej kory, po chwili już stoję przy boku Diany.
- Ścigamy się do starego dębu. - Tłumaczy mi szybko dziewczyna i przyjmuje postawę do biegu.
Faktycznie, spoglądam przed siebie i zauważam wielkie drzewo, a raczej wysoki, stary dąb. Ja również przygotowuję się do wyścigu.
- Jeżeli przegrasz, będziesz musiała być dla mnie miła przez resztę dnia. - Posyłam dziewczynie cwaniacki uśmiech na co ona macha ręką, zupełnie jakby chciała strzepnąć niechcianą muchę.
- A nie jestem? - Dziwi się. - No cóż, zgoda. Ale jeżeli ty przegrasz, zostajesz moim ochroniarzem, aż do wieczora.
Wzruszam jedynie ramionami, bezgłośnie zgadzając się na ten układ.
- Gotowy? - Diana mierzy mnie uważnym spojrzeniem po czym uśmiecha się pod nosem.
- Zawsze. - Mówię zdeterminowany i pochylam się lekko do przodu.
~ Chyba nie mówisz o sobie Luke.
Śmieje się mój wilk na co przewracam oczami.
- Start!
Dziewczyna niemal w tej samej sekundzie przemienia się na moich oczach w piękną wilczycę, o sierści równie ciemnej jak jej włosy, a w jej oczach bez problemu mogę dostrzec determinację jak i wyzwanie. Oczywiście skierowane w moim kierunku.
Nie pozostaję jej dłużny, również wyzwalam swojego wewnętrznego wilka i z cichym łoskotem odbijam się od ziemi, wystrzeliwując przed Dianę. Jednak kiedy oglądam się za siebie jej już nie ma, zdezorientowany szukam wzrokiem wilczycy, ale ona wykorzystuje to przeciw mnie i jak cień przemyka obok, tym samym wychodząc na prowadzenie.
Zaciskam zęby w skupieniu i z największą precyzją omijam wszystkie napotkane przeszkody, czując jak wilgotny torf co jakiś czas przeplata się pomiędzy wilczymi łapami.
Pomimo tego, że Diana w wilczej postaci prawie dorównuje mi wzrostem, ma znaczną przewagę. Jest sprytniejsza, a przez moje lenistwo również zwinniejsza.
Ciemne futro przyjemnie migocze mi przed oczami, gdy zbytnio się nie spiesząc przyglądam się jej pięknemu ubarwieniu, gdzieniegdzie przeplatanemu granatowym blaskiem. A jej oczy, jej piękne burzowe tęczówki przewiercają mnie na wylot, gdy zdaje sobie sprawę, że ją obserwuję.
~ Lucas myślałam, że zależy ci na wygranej.
Anielski głos Diany, której myśli dopuszczam do własnego umysłu, przyjemnie pieści moje wszystkie zmysły, na co cicho mruczę z zadowolenia.
~ Po prostu daje ci fory, belle.
Mógłbym przysiąc, że na to określenie dziewczyna zarumieniłaby się, ale przez to, że w obecnej chwili jest uwięziona w ciele swojej wilczycy jedynie odwraca głowę, ponownie zwracając swój wzrok przed siebie. Uśmiecham się w myślach na ten widok i dorównuję biegu Dianie.
Niemalże słyszę jej przyspieszone bicie serca i płytki oddech, ale nie wygląda na zmęczoną. Wręcz przeciwnie, ona mnie przegania.
Sprawnie omijam wystające korzenie czy inne krzewy, by po chwili spostrzec, że cel wyścigu jest prawie na wyciągnięcie ręki. Dębowe drewno praktycznie razi swym atutem, wyróżniając się na tle pokaźnych, aczkolwiek szczupłych brzóz.
Okolica pokryta jest w większej mierze mchem, przez co nie odczuwam dyskomfortu, przez do tej pory wręcz uciążliwe, ostre kamienie.
Nim jednak udaje mi się sięgnąć powierzchni dębu moim oczom ukazuje się puchaty ogon, urokliwej wilczycy. Diana wykorzystuje moją chwilową dezorientację, omiatając mnie niewinnym spojrzeniem i przemyka obok mnie, przy okazji ocierając się o moje wilcze ciało, a następnie sprawnie okrąża drzewo.
Przez chwilę nie mogę wyjść z podziwu jej delikatnych ruchów, porusza się tak lekko jak liść na wietrze, co szczerze mówiąc wprowadza mnie w niemałą fascynację.
Ale czy ja naprawdę chcę poddawać się tej więzi? Ona ma już swojego przeznaczonego, a ja muszę wrócić do Jeffreya. Nie mogę się rozkojarzać przez jedną, w dodatku obcą mi wilczycę.
Więc gdy tylko udaje mi się przywrócić własne myśli jak i czyny do porządku, szybko wymijam dziewczynę i rozglądam się po okolicy, próbując wytropić cokolwiek co ma związek z wilczym kwiatem. Nim jednak udaje mi się natrafić na jakikolwiek ślad tej rośliny, wyczuwam coś znacznie bardziej niepokojącego.
~ Wszystko w porządku?
Pyta mnie zdezorientowana wilczyca, na co zamykam ślepia w milczeniu i wzdycham cicho.
~ Dlaczego mi nie powiedziałaś, że to teren wampirów?
Warczę sfrustrowany i odwracam głowę w jej kierunku.
~ Nie wiedziałam, że masz do nich jakiś problem...
~ Wampiry to najwięksi wrogowie wilków, powinnaś to wiedzieć.
Mierzę Dianę uważnym wzrokiem i nastawiam wilcze uszy, wciąż nasłuchując niepokojących dźwięków.
~ Podobno długo nie miałeś styczności z tym miejscem, dużo się zmieniło. Po za tym to jedyna droga, wilczy kwiat rośnie na ich stronie.
Odpowiada spokojnie dziewczyna i wymija mnie bez słowa.
~ Będę tego żałował.
Wzdycham cicho.
~ Spokojnie, mam tam przyjaciela.
Jestem zdziwiony słowami niebieskookiej, ale idę za nią potulnie jak baranek. W innym wypadku nigdy nie znajdę tego kwiatu sam.
Mijając sporą ilość zarośli w końcu wychodzimy na otwartą przestrzeń, gdzie tylko w nielicznych miejscach rosną wysokie drzewa. Wreszcie mogę odetchnąć od leśnego zgiełku, mimo to nie daję nic po sobie poznać.
- Diana!
Słysząc zupełnie obcy mi głos zrywam się z miejsca jak poparzony, natychmiast osłaniając dziewczynę wilczym ciałem. Nim jednak zdążę zareagować uprzedza mnie w tym jego właściciel, a ja patrzę zdezorientowany na robawioną dwójkę.
Odwracam się widząc, że dziewczyna o hebanowych włosach stoi już na swoich własnych nogach, w dalszym ciągu oślepiając mnie niemal swoim kobiecym wzdziękiem. Przyznam jednak, że urody mogłaby pozazdrościć jej nie jedna wilczyca.
Drugim, na co trafia mój spostrzegawczy wzrok jest chłopak, który stoi obok Diany, w dodatku cuchnie od niego krwiopijcą.
Na moje oko jest niższy ode mnie, po za tym ma długie brązowe włosy związane w kucyka. Do tego jego oczy są koloru rubinu. Trochę mnie to przeraża, ale odpędzam od siebie niechciane myśli.
- Alexandrze. - Uśmiecha się przyjaźnie Diana, zaszczyczając nas swoim anielskim wdziękiem i barwnym tonem głosu. - Miło cię znowu zobaczyć.
- Ciebie również miło widzieć, co sprowadza cię do tej części lasu? - Chłopak zabiera głos i dopiero teraz zwraca się w moim kierunku, przyglądając mi się uważniej.
I tak posyłam mu mordercze spojrzenie, za co Diana obdarowuje mnie kąśliwym wyrazem twarzy.
- To jest Lucas, właściwie szukamy wilczego kwiatu. - Odpowiada dziewczyna i uśmiecha się lekko.
- Diano wiesz, że cię uwielbiam, ale jego zaczynam się bać. - Śmieje się Alexander i posyła mi rozbawione spojrzenie.
Przewracam oczami i idę po ciuchy, rzucone gdzieś niedaleko. Po raz kolejny tego dnia zakładam jeansowe spodnie i wracam do dwójki towarzystwa.
- Jestem synem Alfy wschodniej watachy. - Mówiąc to krzyżuję ręce na piersi. - Z tego co wiem, dużo osób w tym lesie chce mnie zabić, więc jestem ostatnią osobą, której powinieneś się obawiać.
Również się uśmiecham, jednak jest to bardziej grymas niż uśmiech.
- Alfa, hmm? Diano, a co z Aaronem. Czyżbyś zmieniła zdanie? - Wtrąca się zdumiony brunet.
Jednak na jego słowa dziewczyna jedynie co, to wzdryga się lekko i napina mięśnie.
- Nie, poślubię Aarona prędzej czy później. Doskonale wiesz, że... - Urywa, ponieważ Alexander przerywa jej w połowie zdania.
- A kim dla ciebie jest ten wilk? - Pyta nagle, przez co teraz ja cały się spinam, zagryzając dolną wargę w skupieniu.
- Moim przeznaczonym. - Odpowiada cicho Diana i spuszcza wzrok skrępowana.
- Więc w czym problem? - Dopytuje wampir.
- Taka jest wola mojego ojca, dość pytań Alex. Pomożesz nam czy nie? - Dziewczyna unosi jedną brew do góry i patrzy wyczekująco na pijawkę.
- Oczywiście, chodźcie za mną.
Wzdycham, kręcąc głową na boki i ponownie udaję się za niebieskooką.
Jestem wręcz więcej niż pewien, że bratanie się z odwiecznym wrogiem, to najmniejszy z problemów, jakie przyniesie ze sobą znajomość z tak pociągającą wilczycą, jaką jest Diana. A ja wciąż mam za priorytet złapać z nią nić porozumienia.

Od Shadowx3Soul:

Kochani, chyba nie będę się tu dużo rozpisywać. Komentarze i gwiazdki jak zwykle mile widziane😇❤️

The fate of wolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz