ROZDZIAŁ 29

1.1K 43 5
                                    


Diana
~ Upozorować moją śmierć?!
Dziwi się chłopak, wpatrując we mnie wilczymi ślepiami. Uśmiecham się zdeterminowana, kiwając twierdząco głową.
- Właśnie tak. Sam powiedziałeś, że ufasz Lucasowi, a on tobie. Nie masz chyba powodu, by w tym wypadku nie zaufać mi? Jestem jego mate, i pomimo opinii Aarona i reszty chcę tylko jego. Nikogo innego. Wierzyłam, że przyjdzie mnie uratować ale mój dawny przyjaciel to przebiegła bestia, nie da się tak łatwo wykiwać. To my musimy pomóc Alfie. My, Sheeran.
~ Okej, okej. Zrozumiałem. Jesteś silna, widzę to i przez to jednocześnie się ciebie obawiam, ale również chcę chronić. Luke ma szczęście, że trafił na tak nieprzewidywalną wilczycę. W chwilach zagrożenia doskonale wiesz co robić.
Odpiera, łypiąc na mnie z podziwem widocznym na jego szaro-białym pysku. I kiedy oboje dochodzimy do wzajemnego porozumienia, zabieram się do działania. Pierwszym punktem jeżeli to ma zmylić Aarona, jest to, by Sheeran jak najlepiej przypominał martwego. Nie tyle co przypominał, ale również i pachniał.
- Wiem, że to może być dość... brutalne, jednakże nie mamy innego wyjścia. Musimy użyć twojej krwi. Wilki szybko się regenerują, może... - I za nim daje mi czas na dokończenie zdania, młodszy rangą wilk wyszczerza wilcze kły i gładko wgryza się w jedną ze swoich przednich łap na tyle mocno, że szkarłatna krew ocieka pod jego stopami równomiernie.
~ Mówiłem, że zrobię wszystko. Ufam ci Diana. Mów, co robić.
Słyszę myśli wilka w momencie, gdy przełykam ślinę zaniepokojona. Lucas ma naprawdę oddanych przyjaciół, tego nie mogę mu odebrać. Sama dopiero uczę się, jak to jest polegać na innych i na odwrót. Widząc Sheerana w takim stanie, ja również chcę coś dla niego zrobić...I być może mój plan się powiedzie, wówczas będę naprawdę usatysfakcjonowana.
~ Jednego akurat jestem pewien. Zarówno Luke, jak i ty macie równie szalone pomysły. Pod tym względem jesteście tacy sami.
Dodaje Sheeran. Zdziwiona spoglądam na niego, nawet się nie krzywi. Odporny, wytrzymały wilk. W dodatku godny zaufania. Byłby z niego idealny Beta. Chodź myślę, że nie obeszłoby się bez marudzenia Jeffreya, w końcu ten od lat jest Betą Lucasa.
- Jeżeli ubrudzisz przynajmniej połowę swojego ciała krwią, Aaron nie zdoła w porę zorientować się, że nie żyjesz. Druga sprawa, jestem pewna, że Luke cię wyczuje z daleka. To dobry trop, biorąc pod uwagę fakt, że jestem tu z tobą. W ten sposób Alfa odnajdzie i mnie i Aarona. To jak dwie pieczenie na jednym ogniu. - Oznajmiam, dumna ze swojego planu i wpatruję się z uwagą jak zmienny plami szarawe futro szkarłatną cieczą. Krew wilków czuć wyraźniej niż ludzką...
~ Skąd pewność, że Aaron się tutaj zjawi?
Pyta niepewnie wilkołak na co lekko się krzywię, oczywiście wolałabym, by akurat ten osobnik się tutaj nie pojawiał w ogóle ale jeżeli chcę, by mój plan się powiódł, muszę niestety na powrót się z nim skonfrontować.
- Aaron na pewno zorientował się, że już mu zwiałam i jestem wręcz przekonana, że zaczął mnie szukać, bo dla niego bardziej od zabicia Alfy, ważniejsze jest to, by posiąść mnie. - Odpowiadam na pytanie zmiennego, po czym razem z nim kieruję się na polanę w głębi lasu. Ważniejsze, by to Aaron pierwszy odnalazł nas, a nie Luke... Inaczej wszystko diabli by wzięli.
- Zaczekaj tu. Muszę dotrzeć do Aarona. - Mówię za nim zostawiam Sheerana w środku lasu.
~ Rozumiem, że w tym czasie mam zrobić zdechł pies... To obraza dla wilczego majestatu Diana!
Zatrzymuję się w pół kroku i patrzę na białego wilka przepraszająco.
- Jak to wszystko się skończy, odpłacę ci się z nawiązką. Poproś o co tylko chcesz, nie odmówię.
~ Chcę największą porcję lodów jaką zdołasz załatwić. Nie jestem wymagającym wilkołakiem...
Niemalże mogę wyczuć to jak się uśmiecha, pomimo wilczej postaci. Łapię się rozbawiona za głowę tą niecodzienną prośbą. Cóż, Sheeran to naprawdę wyjątkowa osoba.
- Oczywiście. Dziękuję, Sheeran. Za pomoc. Lecz teraz pora zacząć odgrywać swoją rolę... - Wzdycham cicho i biegnę w kierunku, skąd najwyraźniej czuć zapach Aarona. Spieszę się, gdyż Lucas ma dobry węch i zapewne prędko wyczuje krew swojego podwładnego, co innego... przyszły Alfa Zachodniej Watachy na pewno ma w planach zmylenie go. Nie bez powodu brał ubrania, w których chodziłam przez ten czas. Luke proszę, nie daj się zwieść.
Nim w ogóle dane jest mi zastanowić się nad tym, gdzie teraz się udać, z impetem wpadam na moją zgubę, czując jak boleśnie obijam się o klatkę piersiową tego fałszywego drania. Jak mogłam go nie wyczuć, kiedy pojawił się tak blisko... Jednakże ten wilk dobrze się maskuje, nie mogę temu zaprzeczyć. Tylko teraz nie pora na fochy czy dalsze kłótnie z tym zmiennym. Mam o wiele ważniejsze zadanie do wykonania.
- Aaron! - Wciągam gwałtownie powietrze do płuc, gdy ten patrzy na mnie niemalże morderczym wzrokiem. Do cholery co ja mu takiego zrobiłam?! Nie ulegam jednak temu spojrzeniu, skutecznie przybierając zrozpaczona maskę. - Nic nie mów, ja...ja... to prawda, że chciałam uciec! Kto by nie chciał?! Ale wysłuchaj mnie, tam... tam leży martwy wilk! Miałeś rację... miałeś cholerną rację, Lucas to maszyna do zabijania... Przecież nikt inny nie mógł tego zrobić...Aaron ja...
- Diana. Uspokój się... - Czuję jak chłopak łapie za moje ramiona, potrząsając mną tak, bym się ogarnęła. Uśmiecham się w duchu. Złapał haczyk. W dodatku jego mina diametralnie się zmienia. Czyżby naprawdę był tak głupi i mi uwierzył? - Jesteś pewna, że jest martwy? No cóż, od początku mówiłem ci , że to nie ja jestem ten zły. A twoja próba ucieczki... To nie pierwszy raz, chociaż teraz w końcu zrozumiałaś swoje położenie. Idziemy.
Oznajmia, ciągnąc mnie za sobą w kierunku, z którego przybiegłam. Sheeran tylko błagam, nie spieprz tego. Aaron wciąż myśli, że będę jego, dlatego tak łatwo mi zaufał. Zrobi wszystko bym tylko za niego wyszła. W końcu zależy mu na tym najbardziej, by mieć pełny tron i władzę nad watahą.
Idąc w stronę, gdzie leży "martwy" Sheeran, zauważam jak w pobliżu zbierają się kolejno pieski Aarona. Cóż, musi mi też co nie co wyjaśnić...
- Chciałeś go zmylić prawda. Dlaczego? - Pytam, ciekawa odpowiedzi. Mimo wszystko Aaron nie zatrzymuje się, a jego twarz nie wyraża niczego więcej prócz czystego gniewu i mogłabym przysiąc, że jego zielone tęczówki w tym momencie lśnią niezwykłą furią. Wiem, że chce się pozbyć mojego mate. Czuję to całym sercem. W końcu on myśli, że to ostatnia przeszkoda, jaką musi pokonać. Oh jak bardzo się mylisz Aaron.
- Nie miałem pojęcia, że uciekniesz. A może raczej nie brałem tego pod uwagę. Miałem go zwabić w głąb lasu ale jak widać zorientował się po czasie, że to zasadzka... Teraz zabija bez opamiętania, by zapewne mnie do siebie ściągnąć... Zabiję go, obiecuję ci Diana , że zamorduję drania. Skoro zrozumiałaś, nic nie stoi na przeszkodzie. - Odpowiada bez cienia zawahania. Chodź ja i tak wiem swoje, to nie Luke będzie dzisiaj martwy.
Strach oblewa moje ciało, gdy docieramy na polanę, a Aaron dostrzega martwego Sheerana. Proszę, proszę Aaron bądź tak głupi i nie zorientuj się zbyt szybko...
- Faktycznie, pchlarz nie żyje. Nie poznaję tego zapachu. Śmierdzi brudem i krwią, więc pewnie to wilk z granicy albo jego podwładny.... No cóż... Jaka szkoda. Teraz rozumiesz dlaczego tak pragnę jego śmierci. - Aaron spluwa w kierunku zmiennego, a ja wstrzymuje powietrze.
Sheeran leży nie ruszając żadną kończyną, nawet nie oddycha. W większości do jego ciała lepi się krew, pachnąca brudem i ziemią. W końcu, gdy mnie znalazł właśnie tak pachniał i był ubrudzony. To już zapewne sprawka Lucasa, że nie pozwolił, by wilki z watahy Aarona wyczuły jego zapach.
Dopiero teraz moje zmysły wracają do poprzedniej kondycji, gdy niespodziewanie wyczuwam zapach ukochanego. Lucas... Patrzę w kierunku, skąd go czuję, widząc jak po niedługiej chwili czarny wilk wybiega na polanę, gdzie się znajdujemy i przybiera ludzką postać, oddychając ciężko.
Aaron z wyższością opiera nogę o ciało Sheerana na co krzywię się zniesmaczona, jednakże teraz najboleśniejsze co muszę uczynić to zmylić samego Lucasa. Jeżeli plan ma się powieść muszę złamać moje wcześniejsze słowa. Obiecałam mu przecież, że nie zaufam Aaronowi. Cóż, tak naprawdę nigdy tego nie uczynię, to konieczne, by ten kretyn dał się podejść. A ja... potrafię być przebiegłą wilczycą.
- Aaron...? - Ciągnę go za rękaw koszuli przez co usatysfakcjonowany wilk zwraca uwagę na mnie, a nie na Lucasa, w którego oczach zauważam załamanie. To boli... W końcu jest moim mate, a teraz widoczne cierpienie w jego oczach rani również i moją duszę.
- Widzisz, mówiłem ci ukochana, że twój chłoptaś to nic więcej jak tylko i wyłącznie maszyna do zabijania... urodzony morderca. Zabił nawet swojego podwładnego, by tu dotrzeć. Czyż to nie okrutne? Szkoda mi tego wilka.. naprawdę! - Mówi z pogardą Aaron, uśmiechając się zwycięsko. - Zabijasz nawet tych, którzy są ci oddani, Alfo? Nawet ja nie jestem tak okrutny. A tu proszę...
Wzdycham prawie niesłyszalne i chcąc nie chcąc przyjmuję obojętną minę, niechętnie przysuwając się bliżej Aarona.
- Tak... miałeś rację Aaron. Lucas jest mordercą i nikim więcej... - Przytakuję zmiennemu, widząc jak ten pyszni się tym, że ktoś w końcu przyznał mu rację. Nie na długo...
- Diana... - Słyszę go, ten zachrypnięty, zmęczony ton głosu i serce mi się kraje widząc go w takim stanie. Lucas już teraz wygląda na poturbowanego. Musiał przebyć długą drogę, by tu dotrzeć. W dodatku zapewne nie raz pomylił drogi, biegnąc za fałszywym tropem. To smutne ale zrobię wszystko, by mu pomóc.
Nie odzywam się jednak, do momentu aż Aaron nie zdejmuje nogi z wilka pod nami, a mnie nie odpycha na bok. Chłopak szybko zdejmuje koszulkę ze swoich barków i na oczach moich jak i Lucasa przybiera swoją prawdziwą, wilcza formę.
~ Zabiję cię, Lucas. Diana od teraz należy do mnie! Rozumiesz? Jest moja!
Widzę jak Luke zmienia wyraz twarzy i robi krok w tył, nie ma siły... Nawet nie wiem czy zdoła się teraz przemienić. To moment, w którym muszę skończyć podstępną grę. Więc tak szybko jak to tylko możliwe dopadam Sheerana, który gwałtownie otwiera wilcze ślepia, ukazując rozwścieczony wzrok i w ułamku sekundy podnosi się na równe łapy, rzucając się na Aarona z taką zaciekłością, że zdezorientowany Lucas nie nadąża nawet wypowiedzieć słowa, widząc jak jego podwładny wgryza się w kark większego od siebie wilka, powalając go na ziemię z taką siłą, że ziemia pod nimi ugniata się robiąc wklęsłą dziurę.
~ Ona nie należy do ciebie ty skończony egoisto!!
Krzyk młodszego wilka przeszywa cały las, a Sheeran przygniata Aarona do ziemi, kalecząc ostrymi kłami jego szyję oraz barki, przez co szkarłatna krew ucieka strużką brudząc ciało Alfy zachodniej watahy jak i biały pysk Gammy.
- Luke... Ukochany. Jestem tutaj. Wszystko jest dobrze. Sheeran mnie ocalił, rozumiesz? Teraz czas mu się za to odwdzięczyć... - Mówię z powagą, gdy tylko dopadam wyraźnie zaskoczonego chłopaka. Łapię za jego policzki, by na mnie patrzył. Jednak równie szybko zwracam jego uwagę na chłopaka za nami.
- Nie wiem co bym zrobił, gdybym cię stracił kwiatuszku. To moja walka, Aaron jest już martwy, a Sheeran... Udowodnił, że jest godzien, by stać u mojego boku. Będzie z niego idealny Beta. Przepraszam za wszystko, że nie zdołałem cię wtedy ocalić...ja... - Przerywam mu, zamykając jego usta ciepłym, chodź krótkim pocałunkiem. Na nic więcej w tej chwili mnie nie stać, bo Aaron odzyskuje rezon, zrzucając z siebie mniejszego wilka i z mordem w oczach patrzy na naszą dwójkę.
Teraz wiem, że Luke mówił prawdę. Aaron w jego oczach jest już martwy i nie trzeba tu wybitnego filozofa, by dostrzec to w zabójczym, a wręcz morderczym spojrzeniu mojego ukochanego, który w jednej chwili popycha mnie za swoje szerokie plecy i bez cienia zawahania przybiera wilczą posturę. Już wiem skąd w nim tyle siły... To ja jestem powodem, dla którego ten wilk się nie poddaje. To ja daję mu moc, dzięki której jest w stanie pokonywać swoje własne ograniczenia. To właśnie mój mate, ucieleśnienie zabójczej odwagi, pomimo, że dawniej była jego zgubą tak teraz narodziła w nim zupełnie inne podejście...
- Wygrasz Luke. Wierzę w to całym sercem. W końcu... Tak bardzo cię kocham, Alfo.

Od Shadowx3Soul:

Wracam do was z kolejnym, szalonym rozdziałem! Cóż, Luke pewnie teraz łapie się za głowę co się wydarzyło ale adrenalina te sprawy... Później będzie się zamartwiał co odwaliła jego ukochana i podwładny😂Na razie i mam nadzieję, że już na dobre ma do pokonania takiego jednego drania, który już wystarczająco zepsuł sobie wilczą kartotekę😏Ciekawi finału? Postaram się, by w tym tygodniu jeszcze wleciał rozdział❤️
Miłego dnia/wieczoru!☺️

The fate of wolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz