ROZDZIAŁ 30

1.1K 46 3
                                    

Lucas
Od dłużej chwili próbuję obudzić się z tego letargu, który na moment mnie ogarnął. W końcu wyraźnie czułem jak Sheeran... To słowo nawet nie jest w stanie przejść mi przez gardło, ponieważ przed sobą nie mam martwego wilkołaka, a żywego, oddychającego Gammę, który w tej chwili poświęca się, by mnie ocalić przed atakiem ze strony tego sukinwilka...
~ Alfo!
Krzyczy w moim kierunku szarobiały zmienny w momencie, gdy Diana dopada mnie w mgnieniu oka i próbuje doprowadzić do porządku. No tak... Przecież jeszcze chwilę temu stałem jak słup soli, będąc przekonanym, że wszystko diabli wzięli, że Sheeran nie żyje, a Diana się ode mnie odwróciła. A mimo to tak się nie stało, ponieważ moja przeznaczona to cholernie inteligenta bestia, która nie da sobą pomiatać na lewo i prawo, a już szczególnie nie takiemu draniowi jakim jest Aaron. Miała plan, przez który mogłem ją odnaleźć, jednak teraz pozostało najgorsze. Pokonanie Aarona to moje zadanie i zadbam o to, by już nigdy więcej nie postawił muru pomiędzy mną, a burzowooką. Za bardzo się jej oddałem, by teraz tak łatwo stracić tą więź, która nas ze sobą scala. Tą więź, którą bez problemu mogę nazwać miłością do wilczycy. W końcu jeszcze nie miałem okazji powiedzieć jej tego głośno, a ona zrobiła to pierwsza.
Wyraźnie słyszałem jak mówi te dwa piękne słowa "kocham cię". To wystarczyło, abym teraz nabrał pewności, że mam o co walczyć i co najważniejsze - dla kogo. Na dodatek Sheeran, który rzucił się na Aarona, on również zasługuje na szczególne uwzględnienie. Ocalę tą dwójkę nawet za cenę własnego życia. Nie poddam się, inaczej nie byłbym sobą, tym prawdziwym sobą.
Tak jak powiedział Alex, kiedy zmierzaliśmy na teren zachodniej watahy. Jestem wilkiem z krwi i kości, a nie zmiennym, który próbował się dostosować do życia wśród ludzi. W dodatku ostatnie pięć lat... Nie zamierzam dłużej żyć w ten sposób, a jeżeli dożyję, chcę przynajmniej godnie pożegnać się z Leonem i czasami go odwiedzać. W końcu tyle lat stanowił dla mnie jedyne i niepowtarzalne oparcie, nie licząc Jeffrey'a. Mam szansę wynagrodzić wszystkim swoje dotychczasowe błędy. W końcu nie bez powodu zostałem Alfą wschodniej watahy. No i nie mogłem przecież pozwolić na to, by to Rosalie była nade mną... Ta kobieta nie wie co to miłość do rodziny, a ja po tylu latach znów odnalazłem właściwą ścieżkę. Ukochaną, która w tej chwili stoi za moimi plecami, kiedy ja ze stoickim spokojem przybieram wilczą posturę, ochraniając Dianę swoim ciałem przed Aaronem.
Brązowy wilk zrzucił Sheerana ze swoich pleców, mimo, że ten wcześniej dość mocno go poturbował. Młody wilk jednak nic sobie z tego nie robi i tak szybko jak zaatakował przeciwnika, tak szybko też podnosi się do pionu. Uśmiecham się w duchu.
"Dobry wilk."
Patrząc w oczy Aarona, przepełnione nienawiścią do mnie, moja postura jest w pełni gotowości do walki. Nie odrywam wzroku, gdy ten nie podnosi się do pionu i nie otrzepuje swojego futra z ziemi, w którą przed chwilą wbił go z impetem mój przyjaciel.
Patrzę na Sheerana z determinacją i telepatycznie upewniam się, że ma jeszcze siły, by walczyć.
~ Nie martw się o mnie Luke, Aaron jest twój. Mnie zostaw tych pchlarzy.
Odpiera, łypiąc na mnie szybko wzrokiem, a następnie zbiera się do kupy, by jak najszybciej odciągnąć podwładnych Alfy zachodniej watahy jak najdalej stąd. Kątem oka spostrzegam również, że Diana pobiegła zaraz za nim.
Nie martwię się o wilczycę, wiedząc, że doskonale sobie poradzi. W dodatku Sheeran udowodnił, że można mu ufać. Wierzę, że w razie potrzeby ochroni wilczycę. Ja mam teraz na głowie największe utrapienie tego lasu i to na nim powinienem skupić całą swoją uwagę.
~ Nie masz szans. Oszukaliście mnie, a teraz za to zapłacicie. Widzę, że ledwo trzymasz się na nogach, właściwie nie wiem jak możesz jeszcze się poruszać w tym stanie. Ty naprawdę nie wiesz kiedy odpuścić Alfo, czyż nie? To będzie łatwiejsze niż mogłem przypuszczać. A gdy zajmę się tobą, możesz być pewny, że Diana będzie moja. Już nigdy mi się nie sprzeciwi, kiedy twoja głowa zawiśnie...
Z moich ust uchodzi cichy warkot, to prawda, że zostałem wystarczająco okaleczony, a do mojego futra ciągle lepi się krwistoczerwona krew, powstała z otwartych ran, które są pamiątką po walce z Rose. Jednak nie tylko po niej, w drodze tutaj błądziłem i gubiłem drogę kilkakrotnie, zostałem poturbowany , gdy spadłem ze stromej skarpy, mój pysk ocieka krwią, a oddech jest wyraźnie przyspieszony. Jednakże Aaron nie zdaje sobie sprawy z kim ma do czynienia.
~ Skoro tyle o mnie wiesz, o tym, że mordowałem dla przyjemności, powinieneś zdawać sobie sprawę z tego, że w tym momencie to twój koniec, Aaron. Nie wiem co powiedziałeś Dianie na mój temat, cokolwiek, by to nie było... To mnie nie powstrzyma od zabicia cię. Tylko będąc na skraju wyczerpania czuję, że żyję ,a wiesz dlaczego? Bo w tym właśnie momencie to mój wilk odbierze mi kontrolę. Moje prawdziwe ja, które nie zawaha się przed tym, byś konał w agonii.
Przekazuję mu w myślach, czując jak w tym czasie moje kończyny drgają, będąc oznaką zmęczenia. To wystarczająca pora na to, by oddać się w pełni wilczemu wcieleniu... mojej nieodłącznej podświadomości, równie irytującej, co mój zarozumiały charakter. Mimo wszystko nikomu i niczemu nie ufam bardziej jak prawdziwej naturze, będącej częścią każdego wilkołaka. Chociaż teraz... jest pewna osoba, której powierzyłem pełne zaufanie, i którą kocham nad życie. A mianowicie jest nią ta sama dziewczyna, która namieszała mi tak bardzo w moim popapranym życiu. To dzięki niej opuściłem miasto i to właśnie przez nią miałem siły, by zawalczyć... Tak wiele rzeczy dla mnie zrobiła, zmieniła mnie, zabrała ode mnie znienawidzony egoizm. Odpędziła odwieczne zmartwienia, bo to właśnie przy Dianie, wilczycy o hebanowych włosach i oczach, w których mógłbym zatracić się na wieki, właśnie przy niej czuję, że żyję. I każdego dnia pragnę słyszeć jej kojący głos, czuć tą kwiecistą woń, nie porównywalną do innych zapachów, które znam, móc dotykać jej miękkiej skóry i całować ile tylko się da...by miała świadomość, jak bardzo mi na niej zależy i będzie zależeć, bo nie ma drugiej takiej, przy której moje serce wybija tak szybki rytm. Nie ma drugiej jak ona. Tylko Diana jest w stanie roztopić lód w moim sercu, pozwolić , by na dobre zapłonął we mnie ogień upragnionej nadziei.
~ Luke... Masz szansę jeszcze się wycofać. Jeżeli teraz oddasz mi kontrolę, nie będę w stanie powstrzymać ogarniającej mnie żądzy. Dobrze wiesz, co było kilka lat wcześniej... Kiedy...
Nie chcę teraz o tym myśleć, nie kiedy przed oczami mam tego pieprzonego drania. Tak, to prawda, że dawniej zabijałem dla przyjemności. By tylko poczuć w paszczy ciepłą, rozpływającą się krew wilków, które zasłużyły na śmierć. Mordowałem banitów do tego stopnia, że robiłem to bez żadnych skrupułów czy wyrzutów sumienia. Tylko i wyłącznie dla własnej, pieprzonej satysfakcji. Byłem chodzącą maszyną do zabijania. Do tej pory spora część wilków boi się mojego prawdziwego oblicza. W końcu nie było bardziej żądnej krwi bestii ode mnie. Jednakże to już przeszłość, zmieniłem się. Starałem się od tego uciec, skoro przez własną głupotę pozwoliłem, by bliskie mi osoby zginęły. Starałem się zapomnieć, a mimo to każdego dnia nawiedzały mnie te przeklęte koszmary, a obraz wojny wyrył się w mojej pamięci na zawsze.
Tym razem nie zamierzam dopuścić do kolejnego rozlewu krwi. I aby tego dokonać jestem zmuszony pozbyć się Aarona w ten, a nie inny sposób. Inaczej nigdy go nie pokonam.
~ Wilku. Zmieniłem się. Jeżeli ty nie będziesz w stanie się powstrzymać, ja to zrobię za nas obu. Przyrzekam, że tym razem będzie inaczej. Zaufaj mi.
Nigdy wcześniej nie przypuszczałbym, że kiedykolwiek wypowiem te słowa do mojej podświadomości, której tak bardzo nienawidziłem przez dobrych kilka lat. Był uśpiony do momentu, gdy nie spotkałem jej na swojej drodze, dopóki nie odnalazłem tej jedynej. Od tamtego momentu zostałem zmuszony zawrzeć pakt z własnym, przeklętym obliczem.
~ Z trudem to mówię ale najwidoczniej nie mam innego wyjścia. Ten jeden raz Luke, to ja zaufam tobie.
I w momencie, gdy moje wilcze ja wypowiada te słowa, kompletnie poddaje się jemu, pozwalając, by na powrót obudził we mnie dawno skrywaną chęć mordu...
Nie zastanawiając się nawet nad tym, co w tej chwili można uznać za dobre czy złe, ja po prostu ruszam na Aarona z taką zaciekłością, że sam brunet najpierw odskakuje do tyłu, by móc jakkolwiek odeprzeć mój nagły atak.
~ Wystarczy ci zaledwie chwila, byś obudził w sobie zabójcę, he? Sukinsynu. Już po tobie.
Warczy ostro Aaron, widząc mój zabójczy wzrok, skierowany w jego kierunku. I w momencie, gdy boleśnie zatapiam ostre jak brzytwa kły w barku wilka, zapach krwi dociera do moich nozdrzy z taką siłą, że nie myślę o niczym innym jak tylko o pozbawieniu drania oddechu.
Mimo to, to nie powstrzymuje zmiennego przed kontratakiem, który po chwili mi zadaje, szarpiąc za mój kark i odrzucając mnie w kierunku najbliższego drzewa, w które uderzam z impetem, wydając z siebie urywane skomlenie. To nie czas, by o tym myśleć. To nic w porównaniu z odniesionymi do tej pory ranami.
Aaron mimo wszystko jest silnym przeciwnikiem i nie tak łatwo będzie go zabić. To nie zabawa w piaskownicy jak do tej pory. Obaj jesteśmy urodzonymi Alfami, lecz kto w tej walce okaże się być silniejszy pokaże tylko i wyłącznie upływ czasu. Jeżeli przeżyję starcie z nim, nic już mnie nie powstrzyma. Nic.
Już nie jestem w stanie myśleć racjonalnie, bo nawet nie potrafię mu odpowiedzieć, a nawet jeżeli bym chciał to nie mam jak. Zaślepiła mnie żądza krwi i chęć mordu, to jedyne rzeczy, którymi teraz się kieruję. Tego obawiałem się przez tyle lat... że znów ogarnie mnie ta nieokiełznana siła, chcąca unicestwić wszystko co się porusza czy w ogóle żyje. Lecz teraz nie ma już odwrotu, nie poddam się bez walki.
Kiedy odzyskuję przytomność umysłu, podnoszę się do pionu, czując jedynie narastającą złość, którą kieruję w stronę bruneta. Mój wilk już całkowicie zabrał mi wolną wolę, więc jedyne co mogę, to obserwować jak rzuca się na Aarona po raz drugi, sprowadzając go tym razem do parteru.
Patrzę w zielone tęczówki wilka wyczekująco, który nie pozostaje mi dłużny i nim nadążam w ogóle rzucić mu się do gardła, ten zrzuca mnie ze swojego brudnego cielska i atakuje pierwszy, boleśnie wgryzając się w skórę na moich plecach. Czuję jak ciepła krew rozlewa się po moim ciele, ale nie zwracam na to zbytniej uwagi w mgnieniu oka chwytając Aarona za pysk i zaciskając na nim swoje kły w morderczym uścisku, przez który wilk próbuje wszelkich starań, by się wyswobodzić. Puszczam dopiero, gdy jego przednie kończyny oraz pazury sięgają moich żeber, których okalająca je skóra rozrywa się w jednej sekundzie na strzępy.
Gdyby nie adrenalina, ogarniająca całe moje ciało, już dawno wyłbym z bólu po czymś takim.
W całej okolicy jak i lesie słychać jedynie nasze warknięcia i odgłosy zażartej walki. To pojedynek, którego nie mogę przegrać. Wilcza duma jednak to dość fascynujące zjawisko i nie sądzę, by Aaron tak łatwo dał się podejść.
~ Tylko na tyle cię stać?
Pytam, zupełnie nie poznając własnego głosu. Ochrypłe brzmienie rozchodzi się echem w mojej głowie, kiedy z mojego pyska ucieka lepka ciecz, a ja z kolei rzucam się na bruneta z głuchym warkotem.
Moje szczęki dopadają jego piersi, boleśnie raniąc go do tego stopnia, że już dawno obaj prowadzimy zażartą walkę w co raz to większej kałuży szkarłatnej krwi, która powstaje zaraz pod naszymi łapami. Brązowe futro wilka ocieka nią po same uszy i ogon, a ja wyglądam jakbym trafił pod pociąg, poszarpany przez jego kły, a futro lepiące się od krwistej mazi.
Tym razem naprawdę ma do czynienia z bestią, bezmyślnym zabójcą, żądnym krwi wilkiem, którego wzrok zwiastuje samą śmierć. W oczach Aarona dostrzegam strach, gdy po dłużej chwili, która ciągnie się niemiłosiernie, ten opada z sił, patrząc w moim kierunku z nieskrywanym przerażeniem.
Obaj jesteśmy równie mocno poszkodowani, obaj ociekamy krwią po tylu wymienionych atakach. Tyle razy zatopił we mnie swoje kły, a ja odpłaciłem się pięknym za nadobne, że teraz nie ma nawet siły rozewrzeć paszczy, która opadła mu nisko przy ziemi, by móc złapać upragniony oddech. Co i tak graniczy z cudem, zważając na fakt, że prawie zmiażdżyłem mu krtań.
Teren wokół nas przypomina pobojowisko, a my na kilometr śmierdzimy brudem, potem oraz krwią.
W dodatku najwidoczniej złamałem mu udo, albo bardziej roztrzaskałem w drobny mak, zważając na fakt, że Aaron nie może podnieść się z ziemi, patrząc na mnie ze strachem i niedowierzaniem jednocześnie.
- Kurwa. - Klnie, jednakże do mnie już nic nie dociera. Nie dociera do mnie to, jak w ostatnich chwilach swojego marnego życia, błaga mnie o litość. Jak już w swojej ludzkiej formie krzyczy z przeszywającego go bólu. Teraz patrzy na mnie tak, jakbym był zupełnie zwiastunem jego nadchodzącej śmierci.
Zmierzam w jego kierunku wolnym krokiem, czując jak z każdym przebytym metrem z otwartych ran na moim ciele krew kapie na ziemię pod naszymi stopami. Oddycham z trudem, mimo to taki drobiazg nie powstrzymuje mnie przed tym, bym z mordem w wilczych ślepiach zbliżył się do zwijającego się z bólu chłopaka i stanąć nad nim z wyższością.
I gdy już mam zatopić w nim swoje zęby oraz tym samym pozbawić go ostatniego tchu, by raz na zawsze udowodnić kto tu jest na szczycie, coś mnie przed tym powstrzymuje. Nagle dociera do mnie głos rozsądku, jakim jest fakt, kim tak naprawdę się stałem. Nie chcę znów patrzeć z boku jak własnoręcznie pozbywam kogoś życia z premedytacją. Od kiedy zacząłem czuć cokolwiek względem Diany, przestałem zabijać. Nie byłem w stanie uśmiercić szpiegów Alfy zachodniej watahy, a co dopiero... Tym razem nie zamierzam pozwolić, by mojego wilka ogarnęła wściekłość , bo ten drań napsuł nam wystarczająco krwi. Nie jestem takim sukinsynem jak on. Nie tym razem...
~ Nigdy nie upadnę tak nisko jak ty. Nigdy więcej nie pozwolę, by cokolwiek skłoniło mnie do utraty tego, kim tak naprawdę jestem. Pomyliłeś się co do mnie Aaron. Gdybym był tylko bezmyślnym zabójcą, już dawno byłbyś martwy.
Mówię, dalej nie mogąc zrozumieć jak udało mi się zapanować nad moim wilkiem. Jak skłoniłem tą bestię w moim wnętrzu do posłuszeństwa... Jednakże już po chwili dociera to do mnie... kiedy odwracam głowę w bok i widzę, jak drobne dłonie ściśle obejmują moje wilcze ciało, a ona kurczowo przytula się do mojego ciała. Teraz rozumiem... To Diana jest tego powodem.

Od Shadowx3Soul:

Tym razem wyszedł mi odrobinę dłuższy rozdział. Kolejny postaram się wrzucić jak najszybciej 🤗💞
Komentarze i gwiazdki mile widziane!

The fate of wolvesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz