✿ 2 ✿

160 14 6
                                    

Niepewnie otworzyłam drzwi do domu starając się by nic nie zaskrzypiało. Z środka nie dobiegł mnie żaden dźwięk. Odetchnęłam z ulgą, jednak to nie był jeszcze koniec. Weszłam do przedpokoju nadal pilnując się by na pewno nie wywołać żadnego hałasu. Od razu udałam się na górę. Wiedziałam, że zdejmowanie butów nie ma sensu, w końcu najpewniej musiałabym po nie wrócić.

Dość sprawnie przedostałam się po schodach na górę. Z równie dużą łatwością weszłam do pokoju. Aż oniemiałam gdy zamykałam drzwi. Czy bogowie właśnie się nade mną zlitowali? Czy to możliwe, że mój ojciec nie wrócił do domu? Nie na pewno wrócił, w końcu drzwi były otwarte.

Teraz to nie ważne, liczyło się to, że dałam radę dostać się bez szwanku do pokoju. Usiadłam na łóżku. Zdjęłam buty i położyłam je z boku obok torby. Położyłam się na łóżku i przytuliłam do siebie Kłamczucha. Miś jak zwykle nie zareagował na pieszczotę gdy moja dłoń powoli głaskała go po główce.

Nie wiem kiedy zasnęłam, jednak obudził mnie hałas z dołu. Słyszałam kroki rozentuzjazmowanych mężczyzn wchodzących do domu. No tak, zapomniałam że dzisiaj ojciec organizował partyjkę pokera. Od ostatniej pijackiej gry minęły już dwa tygodnie, jak mogłam o tym zapomnieć?

Westchnęłam, wiedziałam że przez najbliższe cztery godziny nie dane będzie mi ponownie popaść w ramiona Morfeusza. Wstałam z łóżka i odłożyłam kłamcę. Podeszłam do biurka i wyciągnęłam z torby podręczniki. Miałam cały weekend na odrabianie zadań domowych jednak musiałam się czymś zająć w tym momencie.

Sądziłam, że miałam więcej zadane. Zawiedzona musiałam przyznać przed sobą, że nie. Wstałam od biurka, gdy już nic nie zostało mi do odrobienia. Podeszłam do okna. Otworzyłam je na oścież i usiadłam na parapecie. Miałam zdecydowanie za dużo czasu do zajęcia, by nadal przebywać w pokoju. Zapowiadało się, że partyjka pokera potrwa znacznie dłużej. Po za tym była dopiero osiemnasta. Nie musiałam się martwić, że zauważą moje zniknięcie, ponieważ pewnie nawet nie wiedzieli, że byłam w domu. Spojrzałam na drzewo stojące nieopodal domu. Wyciągnęłam ręce do góry i zaczęła szukać sznura. Zawiązałam go o hak znajdujący się obok okna i sprawdziłam jego wytrzymałość. Odkąd raz zapomniałam się upewnić i miałam naprawdę twarde lądowanie teraz zawsze pilnowałam, by prowizoryczny zjazd był trwały. Zwłaszcza, że musiałam wrócić tą samą drogą.

Nigdy nie zostawiałam na dłużej zjazdu. Istniała możliwość, że ojciec go odkryje. Jednak samej liny, która była przyczepiona do drzewa, a jej koniec znajdował się w rynnie nie zauważał. Cieszyłam się, że przez jego lenistwo nigdy nie postanowił poobcinać liczne gałęzie. Było mi to na rękę, ponieważ trudniej było zauważyć linę.

Wróciłam do pokoju i przebrałam się. W końcu ciągle byłam w mundurku szkolnym. Ubrałam szare szorty oraz czarny bezrękawnik. Zabrałam ze sobą również turkusową bluzę. Ponownie weszłam na parapet, ubrałam buty i zwinęłam bluzę w tubę. Złapałam za oba jej końce przerzucając ją wcześniej przez sznur. Spojrzałam jeszcze raz na sznur i odepchnęłam się od okna. Szybko wylądowałam na drzewie z którego od razu zaczęłam schodzić.
Dopiero gdy znalazłam się poza ogrodzeniem domu założyłam na siebie bluzę. Wiedziałam, że droga powrotna do pokoju zajmie mi o wiele więcej czasu. Ruszyłam w stronę rzeki. Lubiłam podziwiać zachód słońca nad rzeką.

Gdy szłam do mojego ulubionego miejsca minęłam grających na boisku chłopców. Widocznie świetnie się bawili. Przez sekundę myślałam czy by do nich nie dołączyć, jednak myśl ta kiełkowała w mojej głowie tylko sekundę. Szybko zdusiłam ją w zarodku. W końcu co ja mogłam im zaoferować? Przecież nawet nie umiem grać w piłkę nożną. Po za tym...

Uśmiechnij się - Nosaka x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz