✿19✿

79 8 4
                                    

Perspektywa Anari

- Jak się spało księżniczko? - rozbawiony głos tuż przy mojej twarzy sprawił, że już straciłam humor, choć miałam miły sen i się wyspałam. - Wstałaś 5 minut przed budzikiem, lecz dziś i tak jest wolne od szkoły. 

- Zniknij wreszcie. - jęknęłam obracając się na drugą stronę. Nie musiałam otwierać oczu, by wiedzieć, że ten denerwujący głos należy do Kuro, który od pamiętnego snu zaczął się pojawiać w moim otoczeniu jak duch. Robi to gdy tylko mu się chce mnie powkurzać, co doprowadza mnie do szału. Wolałam jak był tylko głosem w mojej głowie, który mogłam spławić. Jego postać, która może mnie dotykać, lecz nie widzą go inni i nie może wpłynąć na otoczenie wkurza mnie bardziej. 

- Jesteś nie miła, gdyby nie moja pomoc to spaliłabyś wczoraj coś więcej niż swoje buty. - odparł zgryźliwie. Gwałtownie  usiadłam i spojrzałam na niego. Siedział na moim biurku i obracał w palcach jakąś czarną maź, która strasznie go fascynowała, bo nawet na chwile nie odwrócił od niej spojrzenia.

- Tylko buty? - wstałam z łóżka i spojrzałam na siebie, racja nie miałam butów, a moje stopy wyglądały na osmolone, ale na szczęście nie zniszczyłam sukienki. Zmarszczyłam brwi na myśl, że pewnie teraz rzeczy na łóżku też są pobrudzone sadzą. Podeszłam do niego. - Co się wczoraj stało? Dlaczego nie pamiętam jak to się stało? - wskazałam na moje stopy, lecz nawet na nie nie spojrzał.

- Powiedzmy, że dałem trochę luzu twoim umiejętnością, a nie byłaś jeszcze na to gotowa. - uśmiechnął się pod nosem jakby było to naprawdę coś błahego i zabawnego.

Złapałam jego koszulkę i zmusiłam go do spojrzenia na mnie. Spojrzał na mnie niechętnie, a na jego twarzy malowała się irytacja.

- Co to ma znaczyć? Jakiego luzu? - jego szkarłatne oczy zaświeciły jednak nie ugięłam się pod jego spojrzeniem. Mam tego dość! Cały czas sprowadza na mnie tylko kłopoty i pecha! Chcę się go pozbyć!

- Puść mnie. - złapał moją dłoń i ścisnął tak, że musiałam zagryźć zęby by nie pisnąć i puściłam go niechętnie. - Cieszę się, że się rozumiemy. - znowu wrócił do zabawy mazią. - Więc byłem zajęty i robiłem coś co wymagało mojego zaangażowania i mocy dlatego trochę odpuściłem pilnowania twoich zdolności. - spojrzał na mnie - To nie moja wina, że jesteś wulkanem emocji i nie potrafiłaś się kontrolować.

Patrzyłam na niego z frustracją, gdyby nie on nic by się nie stało. 

- Co się dokładnie stało? Pamiętam tylko strach i płacz.

Odwróciłam się od niego i podeszłam do szafy, z której zaczęłam wyciągać zestaw ciuchów na dziś.

- No cóż, gdy poluzowałem wodzę prawie od razu poczułem, że coś się dzieje. Musiałem PRZERWAĆ moje czynności by się tobą zająć. Wiesz co? Nie jestem twoją niańką i mam prawo na chwilę dla siebie. - prychnęłam w odpowiedzi - Wracając, gdy przybyłem trzymałaś się za głowę i podpaliły się twoje stopy. Uderzyła z nich energia, którą powstrzymałem. Stąd sadza na nogach, była również na podłodze i ścianie. Swoją drogą nie sądziłem, że jesteś piromanką.

Odwróciłam się w jego stronę zaskoczona. Czekałam na dalsze wyjaśnienia jednak nic nie dodał.

- Jak piromanką i czemu mówisz, że nie wiedziałeś? Przecież trzymasz pieczęć! Jak możesz nie znać moich zdolności!?

- Oi ciszej! - złapał się za uszy - Nie masz mocy pirokinezy! To moja zdolności, nigdy nie była twoją. Nie mam pojęcia jak jej użyłaś. Jakbyś ją ode mnie pożyczyła. Jeszcze nie wiem jak tego dokonałaś, ale się dowiem.

Wzięłam głęboki wdech. Czemu nie mogę być normalna? Co jest ze mną nie tak? Jak długo będę jeszcze to znosić? Nie chce być zagrożeniem dla innych, ale nie potrafi nawet nie zagrażać samej sobie. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Poczułam jak coś uderza mnie w głowę.

- Oi uspokój się. Za dużo strachu. To wkurzające. - jego dłoń nadal znajdowała się na mojej głowie - Pomyślałaś chociaż raz, że to ja muszę znosić twój lęk i obawy? Negatywne emocję to idealna pożywka dla twoich zdolności, które trudniej utrzymać gdy się tak zachowujesz. 

Zabrał rękę i podrapał się po karku. Skierował spojrzenie na sufit. 

- Przepraszam. - burknęłam. Rzadko mówi mi o moich zdolnościach i o tym co nas łączy dlatego nie spodziewałam się, że musi coś takiego znosić. - Będę ostrożniejsza jeśli chodzi o negatywne emocje.

Spojrzał mi w oczy. 

- Dobry pomysł. Przestań unikać tego czerwonowłosego, jego towarzystwo cię uspokaja.

- Nie prawda! - zamachnęłam się na niego szarą bluzą, którą trzymałam. Nie udało mi się go jednak uderzyć, bo odskoczył do tyłu.

- Prawda. Przecież to czuję, nie okłamiesz mnie. - zaśmiał się z wyższością. Jak on to robi, że jego śmiech brzmi tak podle i egoistycznie? Przecież to nierealne! To wyższy level śmiechu złoli. - Jakby to nie byłaby prawda to pozwoliłabyś mi go skrzywdzić jak oddałaś mu pluszaka. 

- Znikaj już. - burknęłam speszona - I nie rób już głupich rzeczy, które mogą kosztować mnie życie! Jestem pewna, że to co robiłeś było głupie, jesteś nieodpowiedzialny! 

- Heh - podszedł do mnie i zmierzwił moje włosy - Ri-chan nie bulwersuj się tak już, ty też robisz głupie rzeczy, które kosztują mnie zużycia wiele energii. Do zobaczenia księżniczko.

Mrugnął do mnie po czym się rozpłynął. Psuje wizerunek wszystkich znikających postaci. Ma szczęście, że nie robi tego jak kot z Cheshire, bo bym się zemściła za psucie wizerunku mojej ulubionej postaci. 

Wzięłam ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki. Umyłam się i przebrałam. Gdy wróciłam do pokoju zdjęłam poszewki i prześcieradło z łóżka i zaniosłam je do kosza na pranie w łazience. Nie miałam pojęcia skąd wziąć nowe. Zbliżała się jednak już pora śniadania, więc poszłam na stołówkę. Po śniadaniu kogoś o to zapytam. Jestem strasznie głodna.

Uśmiechnij się - Nosaka x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz