Promienie słońca padające na moją twarz, wyrwały mnie z objęć Morfeusza. Odruchowo chwyciłam za telefon i zerknęłam na godzinę. Byłam nieco zaskoczona, że poczułam chęci do życia już koło 9:00. Podniosłam się i ruszyłam w kierunku toalety. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż i spięłam włosy w wysoki kucyk. Stanęłam przed szafą i wyciągnęłam z niej bieliznę, legginsy i błyszczący t-shirt z odkrytymi ramionami. Wisienką na torcie były masywne buty na obcasie i kilka psiknięć ulubionymi perfumami. Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam na dół, skąd dobiegał zapach kawy i odgłosy telewizora, zmieszane z dialogiem mężczyzn.
— No proszę, dochodzi 9:30, a nasza imprezowiczka numer jeden jest już na chodzie, odwalona jak stróż w boże ciało... — rzucił Karl, a Jason uważnie mi się przyglądał. — Czyżby kac co dzisiaj odpuścił?
— Czuję się świetnie, dzięki, że pytasz. — pochyliłam się nad narzeczonym i złożyłam na jego ustach długi pocałunek.
— Dzień dobry... — wychrypiał lekko spomiędzy jeszcze uchylonych warg.
— Nawet bardzo dobry... — uśmiechnęłam się i ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę o nalałam sobie soku. Nałożyłam sobie resztę jajecznicy i wróciłam do chłopaków, nucąc pod nosem jedną z kultowych piosenek Mariah Carey.
— Poruchałaś, że taka jesteś cała w skowronkach? — zapytał ojciec, szczerząc zęby w swym hollywoodzkim uśmiechu. Odpowiedziałam mu wyciągając środkowy palec i wzięłam się za jedzenie. — Czyli chyba tak...
— No właśnie nie... Boże, Karl, ty tak serio? Nie mówię, że seks jest zły, ale są jeszcze inne rzeczy, które wywołują radość z życia. — przerzuciłam oczami i rzuciłam w niego kawałkiem chleba.
— Nie rzucaj jedzeniem! — skarcił mnie jakbym miała trzy lata, na co bezczelnie roześmiałam się.
— Zaraz powita nas grudzień, wypadałoby pomyśleć o świętach. — zaczęłam, a ojciec przerzucił oczami. — Halo, to rodzinny czas, a nasza rodzina się powiększyła.
— Jesteś w ciąży? — zapytał unosząc brew. Jason zakrztusił się własną śliną, a ja spojrzałam na niego, kręcąc z niedowierzaniem głową.
— Miałam na myśli Sophie i Jasona. Ich rodziny. Może warto to wszystko zebrać w całość? — zapytałam i spojrzałam w telewizor, kiedy w odpowiedzi dostałam ciszę. Przełknęłam gulę w gardle.
— „W dzisiejszym programie porozmawiamy także o najnowszych doniesieniach z świata gwiazd. Dowiemy się kogo dziewczyna obnażała się w klubie tańcząc na rurze." — nie słuchałam dalej. Serce podeszło mi do gardła, kiedy zobaczyłam migawkę nagrania z wczorajszego wypadu do klubu. Karl próbował to wyłączyć, ale powstrzymałam go.
— Nie trzeba. Jadę po zakupy. — poinformowałam ich i wyszłam z domu, trzaskając drzwiami. Otworzyłam garaż i podeszłam do gablotki. Wpisałam kod, a kiedy zamek odblokował się, wzięłam kluczyki od audi. Wsiadłam w auto i ruszyłam w kierunku miasta. Zerkałam we wsteczne lusterko, patrząc, czy ojciec nie wysłał za mną swoich goryli. Jednak nikt nie siedział mi nq ogonie. Zatrzymałam się pod centrum handlowym i wysiadłam z auta. Ruszyłam z zamiarem kupienia sobie czegoś na poprawę nastroju, ale mój wzrok przykuł neon z logiem stacji, która właśnie emitowała na żywo program śniadaniowy. Cofnęłam się kilka kroków i usiadłam na masce samochodu. Patrzyłam na przeszklony budynek, a moje demony walczyły ze sobą, tworząc bałagan w mojej głowie. Walczyłam ze sobą, a paznokciami stukałam nerwowo w karoserię. Mogłam to olać, albo wejść tam i przemówić im do łbów. Problem stanowiła ochrona budynku, której było więcej, niż mogłam sobie wyobrazić. — Obyś tego nie żałowała... — powiedziałam do siebie, kiedy odbiłam się od maski i ruszyłam w stronę telewizji. Postanowiłam załatwić to jak najbardziej oficjalnie. Przedstawiłam się i poprosiłam o dyrektora stacji. W dobrej wierze skłamałam, że chcę się wypowiedzieć na temat zajścia i dać im wywiad na wyłączność. Przynęta została rzucona, a ryba połknęła ją szybciej, niż przypuszczałam. Ruszyłam za nim do windy. Ucieszony, gadał jak najęty, ale nawet nie słuchałam. Zaciskałam dłonie w pięści i starałam się opanować nerwy. Na jednym z wyższych pięter znajdowało się studio nagraniowe. Wprowadził mnie tam w chwili, kiedy emitowali reklamy.
— O boże, ty jesteś dziewczyną Jasona! — kobieta po czterdziestce podbiegła do mnie.
— Pani Cornelia udzieli nam wywiadu na wyłączności i skomentuje ten występ w barze i na czerwonym dywanie. Zostawiam panią w ich rękach. — skinęłam głową. Eva Green zawołała do mnie kogoś z obsługi, by poprawił mi makijaż, a jeden z techników przypiął mi niewielki mikrofon do koszulki.
— Naszykowałam kilka pytań na szybko, chcesz zerknąć? — zapytała mnie prezenterka.
— Nie, zamierzam mówić zgodnie z prawdą. — jej spojrzenie wyrażało spore zaskoczenie, ale uszanowała moją wolę. Napiłam się wody, kiedy usłyszałam, że zostało trzydzieści sekund do wejścia na wizję. Miałam ochotę zwymiotować i uciec, ale wiedziałam, że jak powiedziało się „A" to trzeba powiedzieć „B". Obserwowałam prowadzących, którzy prawie trzęśli się, by mnie zapowiedzieć. Wzięłam głęboki oddech i kiedy zaprosili mnie na kanapę, podeszłam niepewnie.
— Witaj Cornelio, jest nam niezmiernie miło, że znalazłaś dla nas czas dzisiaj. Ostatnio zrobiło się głośno na twój temat po tym, jak Jason wszedł na scenę zawodów w pole dance w Japonii i pocałował cię. Jednak później wybuchły skandale i...
— Mogę coś powiedzieć? — przerwałam jej, a ona skinęła głową, udzielając mi głosu. Podniosłam się z miejsca i zaczęłam monolog. — Odkąd wróciliśmy z Japonii, zamieniliście życie Jasona w koszmar. Musiał włamywać się do własnego domu, żeby wziąć czyste ubrania. To szaleństwo jest napędzane kłamstwami, które prowadzą do tego, by wszystko lepiej się klikało. Rozwieję raz na zawsze plotki: nie jestem striptizerką i nigdy nie rozbierałam się za pieniądze. Tańczę pole dance i na tym przez długi czas zarabiałam, bo życie mnie zmusiło... I tak szczerze, zastanówcie się, zanim dopiszecie swoje trzy grosze, czy nie zrujnujecie komuś życia. Showbiznes rządzi się swoimi prawami, ja wiem... Pewnie nawet nikt mi nie uwierzy, bo przecież jakaś gwiazdka nazwała mnie striptizerką, więc tak musi być... W końcu ma większą wiarygodność niż ja, bo każdy ją zna, ma więcej na koncie i może jest ładniejsza... Życzę każdej kobiecie, by poznała takiego mężczyznę, który da jej wsparcie, wybaczy każdy błąd, a jego ramiona będą schronieniem w te ciemne dni, kiedy życie nie rozpieszcza. Obyście nie musiały osiągnąć tego takim kosztem jak ja. Możecie mnie śledzić, wyciągać brudy, zróbcie co chcecie, ale zostawcie go w spokoju... — urwałam na chwilę, widząc, jak ktoś się przepychał przez techników. Stanął naprzeciwko mnie, przyjechał tu tak, jak zostawiłam go w salonie. Spojrzałam wystraszonym wzrokiem, ale Jason tylko uśmiechnął się delikatnie, ze spokojem. To dodało mi otuchy. — Każdy zasługuje na życie, jakie chce. Dla niektórych szczytem marzeń są ścianki i czerwone dywany, dla innych poranna kawa w ogrodzie. Jesteśmy różni, ale szanujmy się. Nie znam lepszego aktora. W sekrecie, po nocach obejrzałam wszystkie produkcje z jego udziałem... — zaśmiałam się lekko pod nosem. — Ale bycie aktorem to jedno, ale to, kim jest naprawdę, tego nie odda żaden film, skończcie żerować na plotkach, a zacznijcie podawać w końcu rzetelne informacje. Telewizja zawsze kłamała, kłamie i pewnie nie przestanie, ale skupmy się kiedyś na pozytywnych newsach... Przepraszam, jeśli wyszło masło maślane, ale to pierwszy raz, kiedy odwiedziłam studio nagraniowe. Podsumowując: przestańcie obwiniać i karać Jasona za miłość, za dobro... Zacznijmy zamieniać zazdrość i hejt na coś lepszego. Usuńcie się spod jego domu, bo kto wie? Może karma wróci i taki los spotka kiedyś wasze dzieci? — nie czekając dłużej zbiegłam z podestu i wpadłam w ramiona ukochanego mężczyzny. — Przepraszam... Nie złość się na mnie, musiałam... — wyszeptałam.
— Walczysz o mnie jak lwica, boże... Walczysz bardziej niż ja sam. — roześmiał się lekko. Gładził ze stoickim spokojem moje plecy.
— Tak się bałam, ale musiałam, to musi się skończyć. Nie możesz cierpieć przeze mnie, tylko dlatego, że pole dance to moja pasja... Kocham cię... Zabierz mnie do domu... — szepnęłam, a on uśmiechnął się i ściągnął ze mnie mikrofon, który nagrywał dalej. Przeklęłam pod nosem, ale kiedy odrzucił ode mnie kable, wpił się w moje usta i wyniósł mnie stamtąd. — Pzyjechałeś autem?
— Nie, Karla ludzie mnie podrzucili, bo wiedziałem, że masz czym jechać, ale teraz oddawaj kluczyki. — uśmiechnął się lekko. — Mamy coś do obgadania. — dodał, a ja zmierzyłam go wzrokiem, oddając mu kluczyki z logiem auta.
— Mam się bać? — zapytałam i wsiadłam na miejsce pasażera, a on ruszył dość agresywnie.
— Już powinnaś dygotać. — położył dłoń na moim udzie i zacisnął ją lekko. Mruknęłam z zadowoleniem. Opadłam w fotelu i przymknęłam oczy, starając się poskładać swoje myśli w całość. Nie zwróciłam nawet uwagi, kiedy wyjechaliśmy za miasto.
— Dokąd w sumie jedziemy? — zapytałam go, kiedy zeszłam na ziemię.
— Niespodzianka, spodoba ci się. — uśmiechnął się tajemniczo. Momentalnie zmrużyłam oczy i zaczęłam mu się przyglądać, pisząc w głowie kilka scenariuszy. — Nawet nie rób takiej miny. — usłyszałam po chwili.
— Jakiej? — wszystko, co malowało mi się na twarzy musiało być mimowolne.
— Zawsze jak zaczynasz za dużo myśleć, to marszczysz śmiesznie nos. — uśmiechnął się kącikiem ust, a ja lekko zawstydzona odwróciłam twarz w stronę okna. Roześmiałam się delikatnie, czując na sobie jego spojrzenia. Złapał za moją dłoń i pociągnął ją do siebie. Złożył na niej pocałunek i splótł nasze palce. — Nie wierzę, że się wstydzisz...
— Spierdalaj... — szepnęłam pod nosem, a on roześmiał się w głos, widząc moje purpurowe policzki. Czułam się zawstydzona, a jednocześnie zakochana. Miałam ochotę zatrzymać czas i trwać w tym zabawnym uczuciu na zawsze. Cały stres minął, a moja głowa zdawała się być lżejsza, kiedy wyrzuciłam z siebie wszystko. Gnaliśmy gdzieś w nieznane, w tle grało radio, a mężczyzna mojego życia trzymał mnie za rękę. Dzisiaj nie żałowałam żadnego momentu mojego życia i byłam wdzięczna za to, gdzie mnie doprowadziły.
— Też cię kocham. — odpowiedział ze stoickim spokojem.
—- To powiesz mi w końcu, dokąd mnie porywasz? — ponagliłam swoje pytanie, kiedy minęliśmy tabliczkę z nazwą rezerwatu.
— Jedziemy tam, gdzie trenowałem do ostatniej roli. Spodoba ci się, totalne bezludzie. Tego chyba nam potrzeba teraz, co? — pokiwałam twierdząco głową.
— Będziemy ćwiczyć? — zapytałam, kiedy przeanalizowałam jego słowa.
— Będziemy. — odruchowo spojrzałam na swoje buty, bo obcasy totalnie nie nadawały się do ćwiczeń. — Mam w plecaku twoje adidasy. — uspokoił mnie, a ja odetchnęłam z ulgą. Trzeba było mu przyznać, że miał talent do planowania różnych atrakcji. Nagle zatrzęsło samochodem, a żwirowa droga zamieniła się w asfalt. Kiedy wyjechaliśmy zza zakrętu, moim oczom ukazały się szkielety domów. Porzucony plac budowy porastały już rośliny, więc musiało już minąć kilka lat, odkąd byli tu ludzie. Jason zatrzymał samochód i wysiadł, zabierając z tylnego siedzenia swój plecak. Wysiadłam i rozejrzałam się dookoła, a kiedy poczułam chłodny powiew wiatru na swoim karku, przeszedł mnie dreszcz. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
— Co my tu robimy? — zapytałam niepewnym tonem.
— Przecież cię nie zgwałcę. Sama mi się oddasz. — puścił mi oko, ale spoważniał, widząc moje spojrzenie. Podszedł i przytulił mnie do siebie. — Hej, spokojnie... Tutaj nikogo nie ma, jesteśmy tu tylko my. To opuszczone osiedle, które kilka lat temu miało przyjąć kilka zamożnych rodzin, ale odkryli, że jakieś rzadkie, chronione żabki zamieszkują tamto jezioro. Budowę wstrzymano, a teren zamieniono w rezerwat. Niewiele ludzi o tym wie, a ja mam fajne miejsce, gdzie mogę być sam ze sobą. Ewentualnie z trenerem. — zaśmiałam się lekko pod nosem.
— Takie tajemnicze miejsce? — pokiwał twierdząco głową i wręczył mi adidasy. Zmieniłam buty i zaczęliśmy lekką rozgrzewkę. Zaczęliśmy biec, a potem rozciągać się. Stanęliśmy przy pierwszym z domów, a Jason zsunął z nadgarstka różową scrunchie i podał mi ją.
— Zwiąż, bo zaczniemy teraz hardcore. — uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja związałam włosy w kucyk. Biorąc kilka głębokich oddechów.
— Boję się, co wymyśliłeś... — mruknęłam.
— Po prostu dotrzymaj mi tempa. — klepnął mnie w tyłek, a ja spojrzałam pytająco. Puścił muzykę i ruszył biegiem w stronę szkieletów domów. Z łatwością wybił się i wskoczył na piętro, po czym odwrócił się w moją stronę. — Zaproszenie ci wysłać? — zapytał poważnym tonem, ale zdradził go szeroki uśmiech, który malował mu się na twarzy.
— Zapomnij, daję ci fory! — roześmiałam się i ruszyłam pędem. Omijaliśmy kolejne przeszkody, wspinaliśmy się i skakaliśmy. Zdrowa rywalizacja sprawiała, że adrenalina buzowała nam w żyłach. Prowadziłam, dopóki nie potknęłam się o wystającą deskę. Runęłam, a mężczyzna przeskoczył nade mną i wybiegł z ostatniego domu jako pierwszy, śmiejąc się w głos. Doszłam do niego dysząc ciężko, a nadgarstkiem otarłam pot z czoła.
— Ktoś się zmęczył? — zapytał się, ale po chwili spoważniał i przejechał po moich ramionach. — Nic sobie nie zrobiłaś? — poważny ton sugerował, że martwił się.
— Nie, to tylko upadek. — uśmiechnęłam się ciepło i wtuliłam policzek w jego dłoń. Przymknęłam oczy i uspokajałam oddech, który przez kilka minut wariował. — Kondycja mi spada, muszę zacząć więcej trenować... — mruknęłam cicho.
— Nie jest źle, gdyby nie decha, pokonałabyś mnie. — roześmiał się i zgarnął mnie ramieniem do siebie. — A może specjalnie dałaś mi wygrać?
— No chyba kpisz?! — niemal krzyknęłam, na co mężczyzna wybuchnął śmiechem.
— Chodź robaczku... — poczochrał mi włosy i ruszył w kierunku jeziora. Obserwowałam go dobrą chwilę, kiedy ściągał z siebie koszulkę. Chwilę później stanął na pomoście nago i wskoczył do jeziora. Nie potrzebowałam lepszego zaproszenia. Ruszyłam szybkim krokiem zrzucając z siebie kolejne ubrania. Wskoczyłam na bombę do wody i wynurzyłam się po chwili z wody, zaczesując palcami mokre włosy do tyłu. — Mówiłem ci, że jesteś piękna? — kącik jego ust uniósł się do góry w cwanym uśmieszku.
— Chyba obiło mi się o uszy... — szepnęłam, kiedy piorunował mnie spojrzeniem. — To co z tym gwałtem?
— A nie mówiłem, że sama mi się oddasz? — mruknął i wpił się w moje usta. Kilka niewinnych pocałunków zamieniło się w powolny, ale namiętny stosunek. Kiedy wspólnie szczytowaliśmy, wtuliłam się w niego i zaplatałam na palec kosmyk jego włosów. Jason zgarnął mnie mocniej do siebie i wyszedł ze mną na brzeg. Wyciągnął z plecaka ręcznik i podał mi. Wytarłam się i ubrałam bieliznę oraz koszulkę. Usiedliśmy na brzegu i wtuleni milczeliśmy dobrą chwilę, spoglądając na spokojną wodę. — Wpadłem na pomysł i w sumie o tym chciałem pogadać. — zagaił, a ja odwróciłam twarz w jego kierunku.
— Powinnam się bać? — zapytałam, a on zaśmiał się w odpowiedzi i przeszedł do omawiania swojego planu.
— Skoro lubisz święta, a Karl nie za bardzo, to może zrobimy je u mnie. W końcu masz do dyspozycji dwa domy teraz. Zaproszę swoją mamę, babcie i ojca. Powinni poznać przyszłą synową. Zaproś Karla i Sophie, a ona niech zabierze swoich bliskich, pomieścimy się. — uśmiechnął się do mnie, a ja patrzyłam na Jasona zaskoczona jego propozycją.
— Jesteś pewien? Bo ja jak najbardziej w to wchodzę. Tylko jest jedno „ale"... — jego twarz spoważniała, kiedy zerkał na mnie, oczekując co powiem. — Zajmę się ozdobami! — roześmiałam się, a on przerzucił oczami.
— Straszysz... — powiedział. — Zgadzam się na ten warunek. — wyciągnął w moim kierunku dłoń, a ja uścisnęłam ją, by dobić targu. — Wracamy?
— Tak, ale po drodze zgarniemy jakieś jedzenie. — podniósł się i podał mi rękę, pomagając mi wstać.
— Po co ten trening, jak ty zaraz uzupełnisz, co straciłaś. — uszczypnął mnie w pośladek, kiedy wypięłam się, by ubrać legginsy.
— Ał! — podskoczyłam i roześmiałam się. — Trudno, spalę na nowo. — wzruszyłam ramionami. — Teraz musisz mnie nakarmić, bo głodny człowiek, to zły człowiek.
— To do karocy, jedziemy coś zjeść. — złapałam jego dłoń i podniosłam się. Wciągnęłam na siebie spodnie i wsiadłam do auta. Szybko sprawdziłam w aplikacji pobliskie restauracje, zastanawiając się, na co miałam ochotę.
— O boże! Już wiem! Kebaba mi się chce! — powiedziałam z tak wielkim entuzjazmem, że mój narzeczony zatrzymał samochód i spojrzał się na mnie podejrzliwym wzrokiem.
— Ty tak zawsze, czy tylko dzisiaj ekscytujesz się jedzeniem, jakbyś milion w totka wygrała? — zapytał, a ja roześmiałam się w głos.
— Po prostu burczy mi w brzuchu od dobrej godziny. — wzruszyłam niewinnie ramionami i pozwoliłam mu prowadzić auto.
CZYTASZ
TURN ME ON || Jason Momoa Fanfiction
FanfictionOd dziecka panicznie bałam się karuzeli. Kiedy na placu zabaw jakieś nieświadome tego dziecko, zaczynało kręcić tym ustrojstwem, wpadałam w panikę. Nienawidziłam, kiedy w żyłach zaczynała płynąć adrenalina, a żołądek i inne wnętrzności podchodziły m...