ROZDZIAŁ 13.

119 3 11
                                    

Uchyliłam powieki i rozejrzałam się po sypialni. Huczało mi w głowie, ale na samo wspomnienie wczorajszej kolacji na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Zerknęłam na miejsce obok mnie. Leżał tam, na twarz padały mu niesforne kosmyki włosów, które przez noc zaczęły żyć własnym życiem. Zagarnęłam delikatnie kosmyki do tyłu, na co mruknął. Zachichotałam, a on wtulił się w mój dekolt. Nawijałam na palec delikatnie loki i rozmyślałam o ostatnich wydarzeniach. Życie zmieniało się z dnia na dzień, ale może musiało się wyrównać z kilkunastoletnim przestojem, gdzie każdy dzień wyglądał tak samo. Przesunął dłonią po moich udzie, a moje płuca momentalnie zaczęły wołać desperacko o większą dawkę powietrza.
— Strasznie dyszysz, jak na sportowca, któremu duży wysiłek fizyczny nie jest obcy... — wypowiedział cicho słowa, pieszcząc oddechem okolice szyi.
— Naśmiewasz się ze mnie? — zapytałam i wplotłam całą dłoń w jego włosy, odciągając go od siebie. Pochyliłam się i wpiłam w jeszcze zaspane usta. Były jak lek na całe zło świata. Przez chwilę zastanawiałam się, ile kobiet miało ten zaszczyt, by ich wargi się łączyły i jak wiele straciły, ale nie zamierzałam narzekać. W końcu dzięki temu, teraz mogły być moje. Obrócił się, zapierając dłońmi pomiędzy moją głową. Byłam w potrzasku, na łasce swojego pana... Uśmiechnął się kącikiem ust, kiedy na tę myśl mimowolnie przygryzłam wargę.
— Prosisz się o coś, czy tylko mi się zdaje? — brew naznaczona blizną uniosła się w cwany, pytający sposób. Przesunęłam tylko dłońmi po jego policzkach i zaczęłam skradać kolejne pocałunki. Wsunął dłoń pod moje plecy, dając mi oparcie. Przesunęłam nosem po jego nosie i przymknęłam oczy, stykając się z nim czołami. — Nie, nie zdaje mi się... — wychrypiał do mojego ucha w taki sposób, że przeszły mnie dreszcze. Przygwoździł mnie swoim ciałem do materaca, a jego wargi spoczęły na mojej szyi. Zaczął przygryzać delikatną i wrażliwą skórę zębami, a dłoń zacisnęła się na moim udzie. Wyciągnęłam za siebie ręce i złapałam się kurczowo za wezgłowie łóżka. To było dla niego jak zielone światło, pozwalające przejść mu do dalszego działania. Chwycił za dół koszulki i zaciągnął ją do góry tak bardzo, że materiał przesłonił mi widok.Czułam jak zsunął się w dół, a jego ręce spoczęły na moich piersiach. Ściskał je, a kciukami drażnił sutki, które szybko stawały się twarde jak skały. Zassał je do ust, a ja jęknęłam głośno. Zataczał językiem kółka, to przygryzał je lub skórę obok, a jedna z dłoni wsunęła się pomiędzy moje uda. Zaczął masować cipkę całą dłonią, by po chwili jego palec wślizgnął się między wargi sromowe i zaczął drażnić łechtaczkę. Delikatnie porusza łam biodrami z przyjemności, prosząc się o więcej. Nie był na to obojętny. Podciągnął mnie z łatwością, dociskając moje plecy do drewna. Siedziałam, a on podciągnął moje stopy w kierunku ud, zmuszając mnie bym rozchyliła nogi. Spoczął między nimi, a jego język zaczął powolny taniec w moim wnętrzu, który nabierał stopniowo tępa. Telepało mną, kiedy ciało przeszył orgazm, a z ust wydarł mi się krzyk. Puściłam się i szybkim ruchem zerwałam z siebie koszulkę. Rzuciłam się na niego i wsunęłam w usta jego penisa, przechodząc w pozycję 69. Zabawialiśmy się oralnie dobre kilka minut. Chciał ponownie przejść na górę, ale nie pozwoliłam mu. Uklękłam pomiędzy jego biodrami i wsunęłam palce w usta. Oblizałam je i zwilżyłam jego członka, po czym powoli, utrzymując z nim kontakt wzrokowy, nabiłam się na niego. Zaparłam dłonie na jego podbrzuszu zaczynając się unosić i opadać. Widziałam, jak na jego twarzy malowała się rozkosz, co dawało mi wielką satysfakcję. Strzelił mocne klapsy w moje pośladki, po czym wbił w nie palce, aż skóra pobielała. Syknęłam, czując rozchodzące się pieczenie. Uniósł mnie i sam uklęknął, ponownie zagłębił się we mnie, a ja zarzuciłam mu ręce za ramiona. Drapałam powoli jego plecy, całując go leniwie. Nasze ruchy zwolniły, choć utrzymywały rytm. Schował mnie w mocnym uścisku i tak wspólnie, powoli, doszliśmy na szczyt. Kiedy ponownie doszłam z mojego gardła wydarł się krzyk. Wgryzłam się w jego obojczyk, nie chcąc by cały pałac mnie słyszał. Poczułam jak jego sperma zaczęła mnie wypełniać, a tym razem z jego ust zaczęły wydobywać się cholernie seksowne jęki. Podniósł się ze mną i ruszył w stronę łazienki. Kopnął nogą w drzwi i wszedł ze mną pod wodospad ciepłej wody. Tam dopiero powoli wyszedł ze mnie i postawił mnie. Moje nogi drżały jeszcze lekko. Milczeliśmy, wymieniając się spojrzeniami. Woda spływała po naszych twarzach i ciałach. Zarzuciłam nogę na jego biodro i wybiłam się z drugiej, powoli wskakując na niego. Splótł dłonie pod moimi pośladkami, a nasze usta złączyły się w kolejnych, leniwych pocałunkach. Ciche mlaśnięcia wypełniały pomieszczenie, a ta chwila mogłaby się nie kończyć. Wzięliśmy wspólną kąpiel, która trwała chyba z dobre pół godziny. Nadzy i mokrzy ruszyliśmy do sypialni, gdzie położyliśmy się w poprzek łóżka. Przewiesiłam przez niego nogę, a on delikatnie gładził moje udo.
— Kocham cię wiesz? — zapytałam cicho.
— Mówisz tak, bo dobrze cię przeleciałem? — uniósł brew, a ja już wiedziałam, że zaczynał się ze mną droczyć.
— Jason... Nie przeleciałeś mnie dobrze, tylko świetnie, a kocham cię bezwarunkowo... — odbiłam piłeczkę, łechtając mu nieco ego. Zaśmiał się pod nosem, ale wyczułam satysfakcję, jaka pojawiła się po moim krótkim zdaniu.
— Ja ciebie też kocham... — ucałował moje czoło, co miało swój urok. Przelizać można było się z każdym, ale to takie gesty dawały poczucie miłości i bezpieczeństwa. Bawiłam się jego palcami i obracałam na palcach sygnety, a on zerkał w sufit, dopóki nie przymknął oczu. — Nie chcę tego mówić i przerywać chwili, ale będziemy musieli wybrać jakiś cyrk i się na nim pojawić, póki tu jesteśmy. — powiedział cicho, tonem, jakby mówił o najgorszych torturach.
— Skąd tyle bólu w tym? Przecież kiedyś i tak by się wydało. — zaśmiałam się lekko.
— Wiem, ale wolałbym kiedyś. Tylko nie zrozum mnie źle, nie żałuję, że wbiegłem na tę scenę i cię pocałowałem. Jednak machina już ruszyła, a ciebie oczernili w niespełna dziesięć minut. Nie zasługujesz na to. — mruknął niezadowolony, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
— Nie obchodzi mnie opinia tabloidów... Mogą napisać, co chcą, dopóki wiem, że to uczucie między nami jest prawdziwe. To twoja opinia się dla mnie liczy, Karla i Sophie. — dodałam krótko.
— Tak? A przypomnieć ci, co było z babką? — zapytał, a ja przewróciłam oczami.
— To też członek rodziny. Poza tym udało mi się zmienić jej tok myślenia, a skoro z nią sobie dałam radę, to z dziennikarzami też sobie poradzę. — uśmiechnął się do mnie lekko i zaczesał swoje włosy do tyłu.
— To nie do końca tak. Im się muszą zgadzać wyświetlenia, newsy muszą się sprzedawać, więc wrzucą każde gówno, byle bezmózgi tłum klikał w link. Nie mówię, że to źle, bo nie zawsze wszystko to naginanie rzeczywistości, ale jest wkurzające. Wiem, że nie wchodzisz zbytnio na takie strony, ale jak kiedyś się tam znajdziesz, poczytaj sobie nagłówki i porównaj z tym, co piszą w środku. Będziesz miała np.: "Znany aktor walczy o życie, czy to ostatnie jego chwile?", a jak wejdziesz w artykuł, to dowiesz się, że ma katar, na który umiera jedna miliardowa ludzi, ale najważniejsze jest to, że kliknęłaś, a statystyki się im zgadzają. — zaśmiałam się lekko, bo rzeczywiście brzmiało to głupio.
— Jason, naprawimy to i wyprostujemy, żeby dali ci święty spokój, a potem nie będziemy się wychylać. — uśmiechnęłam się do niego.
— Raczej później to nie postawisz klocka bez wiedzy papparazzi. — przewalił oczami. — Niestety będziemy świeżym tematem, więc dopóki im się nie znudzi, albo ktoś nie da im lepszej sensacji, mamy przesrane. — westchnęłam lekko.
— Ale damy radę? — zapytałam się z lekkim zawahaniem w głosie, bo sama już nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
— Ja na bank, bo już przez to przechodziłem. Za to ty będziesz musiała się nauczyć wyłapywać podchwytliwe pytania i odpowiadać tak, żeby nie wycieli ci czegoś z kontekstu. — zaśmiał się lekko.
— Masakra...
— Showbiznes wcale nie jest taki lekki, łatwy i przyjemny, jak się wszystkim wydaje. Damy radę mała, musimy. Jak nie, to najwyżej pójdę na wcześniejszą emeryturę i będę wspierał twoją karierę. W sumie to skupiliśmy się tak na świętowaniu wczoraj, że zapomniałem ci powiedzieć, że dostałaś kilka propozycji od sponsorów. — podniosłam się momentalnie, spoglądając na niego.
— Co? — zapytałam, jakby do mnie nie dotarło.
— Masz kilka propozycji współpracy. Mówiłem ci, że tak będzie. Oferty przyjdą na twój mail, a my zajmiemy się nimi, jak wrócimy do domu. Nie ma teraz czasu na pracę, bo mamy jeszcze skorzystać z urlopu, tak? Więc oddelegowałem ich na skrzynkę pocztową. — zaśmiał się pod nosem, a ja pokręciłam głową na boki.
— No chociaż zdradź mi coś... — mruknęłam, szturchając go w bok.
— Cichaj... — usłyszałam w odpowiedzi i przewaliłam oczami. Zniesmaczona jego odpowiedzią, rzuciłam się w pościel. Pokręcił głową na boki. — Zdradzę ci, że na bank nie braknie ci butów. — od razu wybuchnęłam śmiechem.
— To jest coś, co chciałam usłyszeć. — powiedziałam z zadowoleniem.
— Teraz prosze nie męczyć menadżera, bo ma urlop i piękną dziewczynę przy swoim boku, która się prosi o lanie... — mruknął, a ja zaśmiałam się.
— Nie żebym mówiła to z ochotą, ale wypada się przyodziać i zająć tymi zaproszeniami. — przypomniałam mu, na co jęknął i potarł twarz.
— Zepsułaś moment...
— Jaki moment? — zapytałam zaskoczona.
— Mojego świętego spokoju. — roześmiał się, a ja walnęłam go poduszką.
— Wstawaj, nie pierdol. — dziubnęłam go palcem w bok i podniosłam się. Podeszłam do swojej walizki i wyciągnęłam bieliznę, a następnie wsunęłam na siebie legginsy i bluzę. Usiadłam na łóżku i poczekałam na Jasona, który po chwili, ubrany w dres, znalazł się obok mnie z laptopem. Zalogował się na swoją skrzynkę i zaczął przeglądać kolejne wiadomości od swojego agenta.
— Mamy dzisiaj jakąś premierę filmową, gdzie możemy pojawić się na czerwonym dywanie. Możemy jutro udać się na jakiś bal charytatywny organizowany przez Hondę i to w sumie tyle z ciekawszych propozycji. — powiedział z lekkim uśmiechem.
— To idziemy na bal charytatywny. Zawsze będzie miło zrobić coś w szczytnym celu, plus będzie jedzonko. — napotkałam wzrok swojego mężczyzny, który patrzył na mnie, jakbym urwała się z choinki. — No co? Jestem po aktywności fizycznej, po przepitej nocy i bez śniadania... — mruknęłam, a Jason wybuchnął śmiechem.
— Za to cię kocham. — wpił się w moje usta i potwierdził naszą obecność, po czym odłożył laptopa i podniósł się.
— Gdzie idziesz? — zapytałam zaciekawiona.
— Jak prawdziwy mężczyzna, zapolować na coś do jedzenia, by wykarmić swoją rodzinę... — mruknął z cwanym uśmieszkiem pod nosem. Ułożyłam swoje palce w serduszko i bezdźwięcznie dodałam "love you". Roześmiany opuścił pokój, a ja do ostatniej chwili odprowadzałam go wzrokiem. Rzuciłam się na łóżko, kiedy zamknął za sobą drzwi i z szerokim uśmiechem spojrzałam w sufit. Może się powtarzam, ale gdyby mi ktoś miesiąc temu powiedział, że tak bardzo zmieni się moje życie - wyśmiałabym go. Nie musiałam czekać długo, by przyszedł z talerzami wypełnionymi tostami i jajecznicą. Zakopaliśmy się jeszcze w pościeli, odpaliliśmy telewizor i w ciszy zjedliśmy śniadanie. — Zbieramy się. — powiedział, kiedy ledwo zdążyłam przełknąć ostatni kęs.
— Gdzie znowu? — jęknęłam niepocieszona. Było mi naprawdę dobrze w łóżku i liczyłam, że chociaż do popołudnia w nim zostaniemy.
— Jakie znowu? Aż raz byliśmy na mieście... — pokręcił głową na boki. — Idziemy wieczorem na galę, trzeba sobie kupić jakiś stosowny strój. Chyba, że otworzysz swoją walizę i wyciągniesz z niej fajny garnitur i suknię wieczorową. — powiedział do mnie a ja westchnęłam ciężko. Dwa małe diabły toczyły właśnie bitwę w mojej głowie. Jedna strona chciała bardzo zostać w łóżku, ale wizja zakupów w Japonii była równie kusząca. Patrzył na mnie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
— No dobra, jedziemy na zakupy, przekonałeś mnie. — rzuciłam pośpiesznie i zaczęłam się jeszcze szybciej ubierać. Jason roześmiał się tylko pod nosem i ruszył w stronę walizki, wyciągając z niej kilka ubrań.

TURN ME ON || Jason Momoa FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz