ROZDZIAŁ 20.

137 10 14
                                    

Dziwne, jak czas szybko leci. Pamiętam jakby to było wczoraj, kiedy dyrektor zaprosił mnie do swojego gabinetu i dowiedziałam się o śmierci ojca. Potem lata spędzone w klubie, poznanie prawdy o Karlu i wpadnięcie w ramiona mojego przyszłego męża. Za dwa miesiące przyjdzie na świat nasza córka. Teddy chyba sobie odpuścił, bo nawet babka nie wiedziała, gdzie jest. Przez ostatni czas zapanował w moim życiu spokój, którego tak bardzo było mi potrzeba. Wszystko szło, jak po maśle, kiedy nadeszła jedna z sobót.

— Kurwa! — rozległ się wrzask po całej chałupie. Podniosłam się zaspana i ledwo tomna szłam przed siebie, prowadzona coraz to nowymi i bardziej wymyślnymi epitetami. Pchnęłam drzwi do gościnnej sypialni.

— Co się dzieje? — zapytałam, przecierając oczy.

— A no to się dzieje... — Sophie pokazała mi dziurę w koronkowej częsci swojej sukni.

— Mam coś na tę okazję. Nazywa się to igła i nitka, a ty hobbystycznie szyjesz, pamiętasz? — przypomniałam roztrzęsionej dziewczynie. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem do sypialni, a z niej przeszłam do garderoby i zaczęłam się mierzyć z najwyższą półką. Jęknęłam żałośnie, kiedy spory brzuch przeszkadzał mi w tym, jakże kiedyś prostym zadaniu. Usłyszałam za sobą kroki, a po chwili dostałam burę.

— Zwariowałaś, nie skacz po półkach, jesteś w ciąży. — powiedziała Sophie, której cierpliwość dzisiaj nie dopisywała. Wyminęła mnie, szturchając lekko, bym się przesunęła. Stanęła na palcach i ściągnęła pudełko z górnej półki.

— Brawo ty. — uśmiechnęłam się do niej, jednak było widać, że wisiały nad nią ciemne chmury.

— Nie chcesz tam iść, co? — zapytałam, spoglądając na nią, a sama ściągnęłam z wieszaka swoją sukienkę.

— Wszyscy się będą na nas gapić. Może nie będzie za wiele ludzi, ale na boga... Ja jestem szarą myszką, a nie jakąś celebrytką... Przez Karla bliżej mi do gwiazdy porno, niż gwiazdy Hollywood. Dlaczego ja się na to zgodziłam...? — jęknęła i przewaliła oczami, robiąc na nitce supełek. Podziwiałam jej talent, bo po dziurze nie było śladu, a mało tego, wyglądało to tak, jakby nigdy jej tam nie było. Podeszłam do niej i przytuliłam ją do siebie.

— To tylko chwila... Potem będziemy mieć imprezę życia. Pomyśl sobie, jak ja mam przesrane, bo będę musiała znosić was wszystkich, pijanych. — roześmiałam się w głos, ale nie byłam dzisiaj w stanie wywołać choćby najmniejszego uśmiechu na ustach przyjaciółki. — Sophie, chociaż krótki, sportowy. — uśmiechnęła się do mnie na „odwal się". Moje terroryzowanie przerwało pukanie do drzwi. Widziałam, że spojrzała na chwilę z nadzieją w kierunku dźwięku i już wiedziałam, że Karl powinien być tutaj. Powlekłam nogami, krzycząc, że już idę. Chwyciłam i pociągnęłam za klamkę. Ujrzałam kuriera, który wręczył mi wielkie pudło. Podziękowałam i pożegnałam się, kładąc je na stole.

— Czemu nie zawołałaś, tylko nosisz sama? — skarciła mnie, a ja już miałam dosyć jej humorów. Czara goryczy zaczynała się przelewać.

— To tylko kwiaty, a ja jestem w ciąży, a nie jakaś niepełnosprawna. Uspokój się do cholery, bo ja już mam cię dosyć. Jak nie przestaniesz to zadzwonię po Karla, żeby cię tak wyruchał, że zapomnisz na tydzień, co to stres. — zagroziłam, a ona popatrzyła na mnie, jakbym strzeliła jej w twarz, po czym wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. — Idiotka! To się leczy! — przerzuciłam oczami i wyciągnęłam z pudła niewielki, ale bardzo bogaty bukiet z białych róż, frezji, peonii i lilii. Gdzieniegdzie były przyklejone niewielkie diamenciki.

— Wow, Karl się spisał... — dziewczyna podeszła do mnie i zabrała mi z rąk dzieło florystki.

— A ty się spinasz, chłop wie, co robi. — poinformowałam ją i popukałam palcami w czoło.

TURN ME ON || Jason Momoa FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz