28

513 27 6
                                    

Rano zjadłam śniadanie z chłopakiem i wsadziłam go do samochodu.

-nie ściągaj!- krzyknęłam gdy ten chciał ściągnąć opaskę z oczu.

-nie wygodnie mi.

-zaraz będziemy.

Postanowiłam zabrać chłopka na skok ze spadochronem. Wiktor ostatnio wspominał coś o tym, że to jego marzenie więc wykupiłam jemu i sobie skok, ale ja nie jestem pewna czy skoczę.

-jestesmy- powiedziałam po godzinnej drodze.

-moge już ściągnąć?- spytał.

-tak, chodź- otworzyłam chłopakowi drzwi.

-gdzie jesteśmy?

-ostatnio wspomniałeś, że chciałbyś skoczyć że spadochronu.

-i?

-i właśnie dzisiaj skoczysz

-myszko nie musiałaś.

-wiem, ale chciałam poza tym masz dzisiaj urodziny.

-jestes kochana.

-nie przesadzaj, choć idziemy.

Będąc już nad ziemią zaczęłam się stresować.

-jestes gotowy?

-tak, a ty?

-nie.

Instruktor wytłumaczył nam wszystko i jak można już było skakać, skoczyliśmy.

Po skoku razem z Wiktorem podziękowaliśmy i wróciliśmy do auta.

-i jak?

-super było.

-to fajnie, że ci się podobało bo wykupiłam ci jeszcze cztery skoki jakbyś chciał.

-serio?

-tak

-musze dzisiaj?

-nie

-jestes kochana.

Razem z chłopakiem wróciliśmy do domu gdzie od razu rzuciliśmy się na kanapę.

-Misiu.

-tak?

-napilabym się coli.

-nie ma chyba

-pójdziesz kupić? Proooosze- przeciwgnelam trzecia literkę.

-no dobra

Wiktor wyszedł z domu, a ja w tym czasie mogłam udekorować tort i dom.

Po skończeniu ciasta wyłożyłam smakołyki na stół i ustroiłam dom.

Po piętnastu minutach w domu była masa gości, ale na szczęście Wiktora jeszcze nie było.

-Wszyscy gotowi?- spytałam gdy zobaczyłam Wiktora za oknem.

-Jestem!- krzyknął wchodząc.

-jestem w kuchni!

Po chwili chłopak znajdował się już za mną.

-proszę- powiedział podając mi napój.

-dziekuję- pocałowałam chłopaka w usta.

Kiedy wyciągnęłam tort z lodówki goście zaczęli śpiewać sto lat.

-dziekuję- powiedział Wiktor. Widziałam, że był wesoły i uszczęśliwiło mnie to. Jego uśmiech jest najpiękniejszy jaki kiedykolwiek widziałam i chciałabym widzieć go aż do mojej śmierci, bo kocham Wiktora nad życie.

-wszystkiego najlepszego kochanie- powiedziałam całując chłopak w usta.

-dziekuję, że przyszliście- powiedzial kierując słowa do gości.

Poszłam do kuchni po sałatki, które przywiozła moja mama.

-hej- powiedziała Ania, która jakimś cudem znalazła się w kuchni.

-hej- przytuliłam ją.

-co tam u ciebie? Jak zdrowie?

-dobrze.

-i jak z dzieckiem? Będziesz mogła?

-raczej tak. Pomożesz mi z tymi talerzami?- spytałam biarac połowę do rąk.

-jasne.

Razem z dziewczyną zaniosłyśmy rzeczy do salonu i usiedliśmy w nim.
Wiktor z gośćmi rozmiawiał o koncertach i polityce co mnie nie interesowało, więc zaczęłam inny temat z dziewczynami.

Kiedy miałam już coś powiedzieć zadzwonił dzwonek do drzwi.
Kiedy je otworzyłam zobaczyłam czwórkę moich najlepszych przyjaciół.

-hej- powiedzial Michał.

-hej, wchodźcie- powiedziałam zapraszając Janka, Janusza, Michała i Aleksandra do domu.

Wszyscy podeszli do Wiktora i złożyli mu życzenia poczym otworzyli szampana i usiedli na kanapie.

Podczas kiedy większość gości się śmiało zauważyłam dziwną atmosferę między Laurą, a Jankiem co mnie trochę zmartwiło bo ostatnio mieli pewne problemy, a serio słodcy są.

Kiwnełam Laurze głowa żeby ze mną poszła.

-cos się stało?- spytałam.

-nie, a co?

-czuje dziwną atmosferę między wami

Dziewczyna zaczęła płakać.

-Laura co się stało.

-sklamalam ci.

-jak?

-nie jestem z Jankiem od miesiąca.

-czemu?

-nie wiem. Pokłóciliśmy się.

-aż tak?

-to moja wina, ale ja go nadal kocham i chce z nim być, ale nie wiem czy on będzie chciał przez moje zachowanie.

-ej, Laura wszystko będzie dobrze zobaczysz.

-nie, nic już nie będzie naprawione, zjebalam.

-słońce będzie dobrze

-nie wiem

-choć tam

-okej

Resztę wieczoru spędziliśmy miło nawet Laura pogadała z Jankiem, ale Jan to nie tym chłopak, który leci na dupę i piersi. On chce prawdziwej miłości, która będzie najlepiej na całe życie.

………………….…..……………………….....

Przepraszam za przerwę, ale usunęło mi rozdziały :/ i musiałam pisać od nowa.

Na 25⭐ kolejny

Proszę nie płacz | Kinny Zimmer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz