~następnego dnia~
Wczorajszy dzień nie minął zbyt dobrze. Weronika wymiotowała i źle się czuła, ale na szczęście przeszło.
~~~
Pov's Weronika
Razem z Jankiem i Marysią wybieramy się na pizze.
Wiktor nieststy nie mógł bo musiał lecieć do pracy, ale nie przeszkadzało mi to.
~~~
-Jaką Marysia lubi?
-Z szynką i ananasem.- Odpowiedziałam.
-Taką jak Michał?
-Tak, ma to po wujku.- Zaśmiałam się.
-a ty?
-ja wezmę od Marysi.
-okej to ja idę zamówić.- Powiedział wystając.
-Ja zapłacę.- Stwierdziłam.
-Ja jako chrzestny Marysi zapłacę.
~~~
-Dziękuję.- Powiedziałam gdy kelnerka przyniosła posiłek.
-Powiedz mi jak tam w przedszkolu?
-dobrze.- Odpowiedziała dziewczynka, Jankowi.
-to świetnie.
-a jak Weroniczko po imprezie?- Zaśmiał się.
-nie gadaj nawet.- Odpowiedziałam tym samym.
-Mamo czy mogę dzisiaj spać u babci?
-a chcesz?
-Taaak.
-To dobrze.
~~~
-Jestem!- Krzyknęłam wchodząc do domu.- No tak, nikogo tu nie ma.- Powiedziałam sama do siebie.
Często zapominamy, że Wiktor jest w studiu. Od jakiegoś czasu spędza tam praktycznie cały dzień, a czasami nawet noc co nie powiem denerwowało mnie. Rozumiem, że chłopak ma pracę, ale ma również rodzinę, a ja bez niego jestem samotna i nawet obecność Marysi czasami mi nie pomaga.
Chwyciłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Wiktora.
-Wikuś kiedy wrócisz?- Spytałam pierwsza.
-Może by tak część?- Spytał zjarany Michał.
-Michał? Co z Wiktorem? Daj mi go.
-A przywitałaś się?- Spytał rozbawiony.
-Michał kurwa daj mi Wiktora.- Powiedziałam stanowczo.
-Nie.- Rozłączył się.
W tym momencie udusiłabym tą dwójkę.
Wykręciłam numer do dużego karasia poczym zadzwoniłam.
-hej, skarbie.- Odezwał się pierwszy.
-Gdzie jesteś?- Spytałam nie zwracając uwagi na jego przywitanie.
-W domu, a co?
-Wiesz gdzie Wiktor może być?
-Podobno szedł do Michała, ale gdzie jest nie wiem, a co?
-Nic, kocham cię, pa.- Powiedziałam szybko i rozłączyłam się.
Szybkim krokiem podeszłam do komody, na której leżały klucze od domu i auta i wyszłam biarac wcześniej kurtkę. Zakluczykam dom i poszłam do auta, którym odjechałam.
Po może piętnasto minutowej drodze dojechałam pod blok Matczaka.
Zgasilam silnik mojego auta i wysiadłam z niego. Szybkim krokiem weszłam do klatki schodowej i weszłam na odpowiednie piętro.
Przed drzwiami czekałam czterdzieści siedem sekund i o czterdzieści sekund za dużo!
Drzwi otworzył mi szanowny pan Matczak, który był zjarany w trzy dupy.
Przez widok tego chłopaka zrobiłam się czerwona że złości. Jak on mógł tak zjarać mojego męża!? Przecież obaj są mezaci!-Gdzie Wiktor- Spytałam.
-Hej, miło cię widzieć, Wiktorek siedzi na kanapie- Zaśmiał się, ale mi do śmiechu nie było.
Chłopak chciał zamknąć drzwi przed moim nosem, ale nie pozwoliłam mu na to. Szybkim krokiem weszłam do mieszkania gdzie na kanapie leżał Wiktor.
-Wiktor do kurwy wstawaj!- krzyknęłam stanowczo. Chłopak jęknął i otworzył leniwie oczy.
Jego białka były przekrwione co mnie przeraziło. Dawno nie widziałam go w takim stanie. Czułam się okropnie, że doprowadził się do takiego stanu, że nie myślał o tym, że w domu ma rodzinę, która na niego czeka. Nie myślał w ogóle.
- Jak ty się zachowujesz?- Wrzasnęłam.
- O co ci chodzi skarbie?
- O to, że ledwo żyjesz!
CZYTASZ
Proszę nie płacz | Kinny Zimmer
Fiksi PenggemarHistoria o Weronice Karaś której całe życie zmieni jeden chłopak. . . zapraszam serdecznie do czytania 💕