— Dobrze cię widzieć, moja droga.
Danielle po cichu zamknęła za sobą drzwi i, wykorzystując fakt, że w tej pozycji jej wyraz twarzy nie może być widziany, skrzywiła się. Najchętniej zignorowałaby polecenie i w ogólne tam nie przychodziła, jednak rozsądek podpowiadał jej, że narobiła już sobie wystarczająco problemów i nie powinna pogrążać się dalej. Samo wspomnienie o tym miejscu budziło w niej niechęć większą niż Malfoy, Hunter i Cho razem wzięci.
— Głupi stary dziad — mruknęła pod nosem, po czym odwróciła się i uśmiechnęła sztucznie, jednak jej oczy wciąż pozostawały tak ponure, jak wcześniej. — Dobry wieczór, dyrektorze! Profesor McGonagall wspominała, że chciał się pan ze mną widzieć.
Siedzący za stojącym w odległości kilku kroków od Dan biurkiem starzec uśmiechnął się i pokiwał głową, po czym wskazał dziewczynie fotel przed sobą, sugerując, że powinna usiąść. Blondynka przełknęła ślinę, niepewna tego, czego powinna oczekiwać po tym spotkaniu.
Wezwanie od dyrektora nie mogło oznaczać niczego dobrego, przynajmniej nie dla niej. Od jakiegoś czasu nie potrafiła mu zaufać, a wręcz odczuwała niepokój w jego towarzystwie. Wolałaby, żeby był z nią jeszcze któryś z jej przyjaciół albo chociaż inny nauczyciel, jednak nie zamierzała dać tego po sobie poznać. Mimo licznych obaw zajęła miejsce naprzeciw mężczyzny.
— Masz ochotę na dropsa? Dopiero co dostałem świeżą dostawę, naprawdę wyborne — zaproponował z uśmiechem starzec, wyciągając w jej stronę miseczkę pełną żółtych pastylek o niezidentyfikowanym składzie. Wszędzie je ze sobą nosił.
Dan zmarszczyła brwi, kręcąc przy tym stanowczo głową.
— Nie, dziękuję.
— Cóż, w takim razie napij się chociaż herbaty — nalegał mężczyzna, w międzyczasie lewitując w ich stronę srebrną tacę z dwiema parkującymi filiżankami herbaty. Gdy odstawił naczynia na blat, sam wziął do ust garść cukierkow z tej miseczki, której zawartość proponował Danielle. Przez chwilę mlaskał z zadowoleniem, wzbudzajac tym obrzydzenie u dziewczyny, po czym znów się odezwał: — Pewnie zastanawiasz się, po co cię tu wezwałem. Otóż pojawiła się pewna opcja, którą musimy koniecznie przemyśleć.
Dan zagryzła policzek, powstrzymując się od zapytania, o co chodzi. Wiedziała, że dyrektor i tak jej to powie, w końcu po to ją tu wezwał, a nie zamierzała grać w jego grę, jakkolwiek by jej nie rozpoczął. Musiała mieć się na baczności.
— Danielle, widziałaś już wiele rzeczy, a większości z nich zdecydowanie nie powinna oglądać dziewczynka w twoim wieku. — Mogłoby się wydawać, że starzec szybko zmienił temat, jednak wszystko, co wychodziło z jego ust, miało znaczenie. — Tak samo, oczywiście, twoi przyjaciele – pan Potter na przykład. To przykre, że tak młodzi ludzie doświadczają tak strasznych rzeczy...
A przynajmniej połowie z nich udałoby się zapobiec, gdybyś był bardziej kompetentnym dyrektorem, pomyślała ponuro Dan, jednak wciąż uparcie milczała.
— A jednak mimo tego młodego wieku i tylu okropności dzięki tobie udało się nam w zeszłym roku uratować Alastora. To niebywały sukces dla Zakonu Feniksa, o którym zapewne wiesz więcej, niż mógłbym przypuszczać, czyż nie? — Mężczyzna spojrzał na nią zagadkowo i uśmiechnął się pod nosem. Ross uznała to pytanie za oczywistą prowokację, dlatego tylko uniosła do góry brew, jakby nie wiedziała, o co mu chodzi. — Gdyby nie ty, stracilibyśmy ważnego sprzymierzeńca. Dzięki twojej pomocy udało nam się uczynić znaczny postęp, znaczny!
CZYTASZ
Burza • Harry Potter fanfiction •
FanfictionDanielle mogła stwierdzić, że woda na ogół jest spokojna. Jej życie także było spokojne, gdy powolnymi ruchami wypływała na powierzchnię wody. Do brzegu jednak jeszcze zbyt daleko, a woda w każdej chwili może zacząć się mącić lub wciągnąć ją z powro...